W kolejnej części mojej wakacyjnej playlisty pozostajemy nadal w latach 2001-2010, kiedy nad zachodnim wybrzeżem zebrały się paradoksalnie czarne chmury i większość artystów tamtego okresu siłą rzeczy musiało zejść ze swoją twórczością do podziemia (czasem wręcz głębokiego), oraz nauczyć się działać na rynku niezależnym, wydając swoje projekty własnym sumptem. Mam świadomość, że przez ten fakt wasze radary mogły nie zarejestrować naprawdę sporej dawki ciekawych albumów i licznej gamy kozackich utworów, których skromny promil postaram się dzisiaj przedstawić... let's get it on!
Ya Boy
Ya Boy
Gdy występował jeszcze pod ksywką Ya Boy i był jedną z największych nadziei westcoastowej sceny to seria "The Fix" stanowiła jeden z najmocniejszych momentów w jego dyskografii. Teraz już jako Rich Rocka wyraźnie spuścił z tonu a hype zdążył ewidentnie opaść - jednak w ostatnim czasie YB pokazuje, że nadal ma pazur i charakterność, z którymi wjechał do gry. Trzymamy kciuki za wielki powrót i wyczekiwany wjazd w mainstream, a "The Fix 3" pojawi się już 30 września. Teraz dostajemy singiel a przypominamy też, że niedawno miała miejsce premiera wspólnego albumu Rich Rocki z Bernerem i San Quinnem.
Minęło kilkanaście lat od kiedy West Coast rap zszedł z piedestału jaki zajmował do drugiej połowy lat 90-tych. Wymykający się z rąk konflikt East/West zakończony morderstwami Tupaca Shakur'a oraz Biggie Smalls'a i gwałtowny upadek wytwórni Death Row Records sprawiły, że przemysł muzyczny zaczął się odwracać plecami od kalifornijskiego gangsta rapu, który popadł wraz ze swoimi reprezentantami w niełaskę na wiele lat. Tendencja ta utrzymywała się również przez większą część ubiegłej dekady, kiedy to większość raperów z zachodniego wybrzeża zmuszona była wydawać swoje nowe projekty własnym sumptem i praktycznie nikt z wyjątkiem Game'a nie liznął fejmu na mainstream'owym poziomie...
Ci, którzy pamiętają stare mixtape'y Ya Boya, wydawane gdy raper miał jeszcze zawojować Kalifornię i cały rynek pamiętają też zapewne numer "Hangover". Wtedy dostaliśmy mocny imprezowy banger, teraz pora na bardziej chillowy strzał, zobrazowany pięknymi highlife'owymi widoczkami.
7 września miał swoją premierę nowy mixtape Ya Boy'a pt. "Alliegance" - z tej okazji Rich Rocka wypuścił w sieć klip do singlowego "I Got That Fire", który promuje ten materiał. Jak wam się podoba?
Ya Boy aka Rich Rocka aka Ya Boy Rich Rocka parę lat temu był naprawdę na dużej fali i można było oczekiwać w nim kolejnej kalifornijskiej gwiazdy. Wszystko trochę ucichło, ale po okresie przestoju YB pod nową ksywką atakuje dalej, tym razem mixtape'em nagranym wspólnie z DJ-em Drama, gościnnie wspierany tym razem przez lokalnych graczy, na czele z E-40.
Po wydanym w listopadzie ubiegłego roku albumie, który okazał się sporym rozczarowaniem i przeszedł raczej bez echa Ya Boy powraca z nowym materiałem.
Nie taki już z niego "new guy", chyba że o zmianę ksywki chodzi. Ya Boy znany też teraz jako Rich Rocka wydał w ubiegłym roku swój album, który przeszedł całkiem bez echa, nie przeszkadza mu to jednak w tym, by wciąż promować go kolejnymi klipami.
5 listopada Ya Boy wypuścił wreszcie swój długo oczekiwany album "Ya Boy Rich Rocka". Do tej pory krążek był promowany przez teledyskami do numerów "550", "Mayday" i "Go Up" a teraz dołączył do nich również najnowszy klip, zrealizowany do kawałka "Bang Bang" – sprawdźcie materiał jak i cały krążek.
Zamiast wyczekiwanego kilka lat mainstreamowego wjazdu z buta i kolejnej kalifornijskiej gwiazdy otrzymaliśmy wypuszczony po cichu i niezależnie album i przespany hype. Ya Boy wypuścił w końcu swój krążek, jednak z dużo mniejszym rozmachem niż można było podejrzewać. Nasze recenzje "Rich Rocka" już niedługo. Na razie nowy teledysk.
Wczoraj miała miejsce premiera nowego albumu Ya Boy'a, na którą fani rapera czekali od czasu wydania debiutanckiego krążka w 2005 roku. Po drodze były lepsze i gorsze mixtape'y oraz niezliczone zapowiedzi mainstreamowego debiutu za pośrednictwem Konvict Muzik, który miał wywindować pozycję artysty w rap grze do poziomu, na jakim dzisiaj znajduje się choćby Kendrick Lamar.
Po latach oczekiwań, niezliczonych zapowiedziach i niekończących się opóźnieniach, Ya Boy - znany teraz jako Rich Rocka, zamierza w końcu wypuścić na rynek nowy krążek.
Pamiętam jak po wydaniu świetnego "Kush 2009" na bitach Dre Ya Boy rozpędzał się coraz bardziej, łapał coraz większy hype i wydawało się, że w przeciągu roku-dwóch będzie tam, gdzie dziś Kendrick Lamar (na pozycji młodego króla westcoastu) lub choćby Meek Mill (pozycja młodego króla charakternej ulicy) - poszedł jednak drogą Papoose'a przymulając swoje 5 minut i po podpisaniu kontraktu z Akonem i Konvict Music rozdrabniając się na kolejne, coraz słabsze mixtape'y.
Ostatnio chyba w końcu wziął się do roboty, ale co z tego uda mu się jeszcze wyciągnąć - to ciężko mi przewidzieć. Na pewno nietypowe jest to, że po iluś latach terminowania w underze i wyrabiania ksywy... postanowił ją zmienić.
Sylwester coraz bliżej, wielu z Was spędzi go zapewne na domówkach w muzycznie mieszanym towarzystwie, gdzie około 40% gości po spożyciu odpowiedniej dawki 40%-owego trunku będzie chciała zabawić się w DJ-a Youtube'a, katując wszystkich tym, czym oni sami się jarają "bo posłuchaj przecież, najlepsze to, daj daj, teraz ja". Jeśli chcecie by muzyczna atmosfera została zachowana a zarazem by nie zadowolić jedynie wczutych ortodoksów, lubujących się nawet w zróżnicowanym muzycznie towarzystwie w prezentowaniu perełek spośród swoich wykopów z nowojorskiego undergroundu z połowy lat 90-tych... to postawcie na złoty środek, odrzućcie "wasz ulubiony rap" i znajdźcie coś co trafi do wszystkich, sprawi, że "ona będzie tańczyć dla was" a zarazem nie sprawi u was bólu uszu.
Co najlepiej? Zamiast oklepanych staroci znanych z klubowych imprez, gdzie DJ-e w kółko potrafią męczyć nas "In Da Club", "Low" czy "How We Do" a z Polski mają w zanadrzu jedynie "Drin Za Drinem"... postawcie na mainstream, ale ten nowy i aktualny. Pokażcie, że trzymacie rękę na pulsie, wiecie co dzieje się za Oceanem i jesteście za pan brat z najnowszymi rapowymi hitami dominującymi w klubach i rozpalającymi amerykańskie parkiety.
Mocno, imprezowo, świeżo, stricte mainstreamowo, z małą domieszką polskich tracków dla bardziej patriotycznych melanżowników - oto nasze 22 bomby, zażaleń o "komercyjność/popowość" nie przyjmujemy, ściany podpierać możecie oszczędzając nam tego, tłumacząc się jedynie, że "gangstas don't dance". Jazda.
Od dobrego roku zastanawiam się, dlaczego Ya Boy po opublikowaniu jednego z najgorętszych singli ubiegłego lata ("Locked Down"), nie wydał swojego mainstreamowego debiutu... Szczerze mówiąc to każdy powód, dla którego Akon nie zdecydował się wypuścić tego albumu, będzie dla mnie niezrozumiały.