Debiutem G-Eazy wbił się z buta nie tylko na scenę muzyczną, ale i w przestrzeń publiczną. Reprezentant Bay Area zyskał uznanie krytyków, fanów, a także świata mody (wraz z Anją Rubik reklamował bowiem należącą do Justina Timberlake’a markę William Rast) a grono jego słuchaczy stało się szerokie i ponadgatunkowe. "These Things Happen" to także jedna z tych płyt z 2014 roku, do których wracam najczęściej - łącząca charakterystyczne kalifornijskie brzmienia i naleciałości z newschoolową chwytliwością i melodyką oraz refleksyjno-osobistym spojrzeniem kojarzącym się z tekstami takich artystów jak Drake. Dlatego też na "When It's Dark Out" czekałem z dużymi nadziejami. Czy G-Eazy kontynuuje podbój rynku czy może grzęźnie w pułapce drugiego albumu?
G-Eazy
G-Eazy
"I've been sitting on the charts like a beach chair/ My last album, spent 52 weeks there/ Almost finished with the second, you should be scared/ Storms coming you should go inside and prepare" - rapuje na swoim drugim albumie G-Eazy i nie rzuca słów na wiatr. Młoda gwiazda z Bay Area rzeczywiście przygotowała swoisty sztorm, nokautując w pierwszym tygodniu po premierze "When It's Dark Out" samego Ricka Rossa i jego "Black Market"!
Znamy odpowiedź na jedno z najważniejszych pytań w sprawie planowania splashowego! weekendu: Kto i kiedy gra na której scenie. #runningorder #splash18
Intrygująca mieszanka. 17-letnia pop-soulowa wokalistka Grace, nowy nabytek RCA Records wzięła na warsztat klasyczny hit Lesley Gore z roku 1963, jeden z ważniejszych kobiecych hymnów lat '60 i zremiksowała go ze wsparciem młodego kota z Bay Area - G-Eazy'ego. Produkcją zajęli się natomiast Parker Ighile oraz... Quincy Jones, legendarny muzyk i producent oryginału Gore! Klimat retro miesza się więc z nowoczesnym electroniczno-hiphopowym brzmieniem. Promowana tym numerem EP-ka Grace ukazać ma się na wiosnę, nakładem RCA Records.
Postać Geralda Gilluma to kolejny świetny przykład na to, co tak naprawdę oznacza "american dream" i co daje upór w dążeniu do postawionego sobie celu. 25-letni chłopak z Oakland jest niczym Stephen Curry. Jest bezlitosny. Mimo że obecny na scenie przez kilka lat, to dopiero rok 2014 był prawdziwą eksplozją jego talentu. To dowód na ciężką pracę, która kończy się zasłużoną nagrodą.
Jak inaczej nazwać fakt, że pierwszy, w pełni legalny debiut rapera rozchodzi się w liczbie 47 tysięcy kopii w pierwszym tygodniu sprzedaży? G-Eazy z totalnego no name'a nagle rusza z europejską trasą, a jego album trafia do dystrybucji również do Polski. To wszystko dzieje się naprawdę panie Gillum.
O tej porze roku większość postanowień noworocznych po raz kolejny została odłożona na potem. Znów kupiłeś paczkę fajek, znów pijany zasnąłeś w nocnym - i znów McDonalds wygrał z siłownią. Ale to żaden problem. Bo i tak najważniejszym postanowieniem było: kupienie w porę bietów na najlepszy festival świata i zabawa na całego w słoneczym Ferropolis. Najważniejszy argument, aby znów tego nie schrzanić: obydwie poprzednie edycje były bardzo szybko wyprzedane. I patrząc na to, jak wspaniali artyści hiphopowi potwierdzili swoją obecność na 18 splashu!, jest to bardzo prawdopodobne również w 2015 roku...
Młody reprezentant Oakland, G-Eazy nie ustaje w promocji swojego debiutanckiego albumu "These Things Happen", który dostępny jest również w Polsce nakładem Sony Music (spodziewajcie się także naszej recenzji). Po prezentowanym dopiero co klipie do "Downtown Love" dostajemy kolejny, w którym G dzieli się z nami swoimi refleksjami dotyczącymi kontaktów z dziewczynami z tumblra. Jak sugeruje screen w klipie jest też na co popatrzeć - akurat na miły początek soboty.
Młody reprezentant Bay Area G-Eazy to jedna z większych sensacji minionego roku, a jego debiutancki album "These Things Happen" ukazał się nawet w polskiej dystrybucji nakładem Sony Music. Jeszcze w tym miesiącu pojawi się na naszych łamach zaległa recenzja krążka (#styczniowyremanent) a póki co łapcie najnowsze video, zrealizowane do nastrojowego "Downtown Love".