Pytanie za sto punktów: co robi producent z jakże malowniczego Kraju Nad Wisłą, gdy chce „odwrócić się wreszcie od trendów, wzorców i standardów rapu zza oceanu” (cytat z książeczki)? Odpowiedź: spogląda zalotnie w kierunku trendów, wzorców i standardów europejskich. Na papierze wygląda to dość banalnie, ale Donatan brawurowo udowadnia, że w praktyce wcale nie musi tak być.
Umówmy się: łączenie muzyki słowiańskiej z rapem to pomysł na tyle karkołomny, że wziąć się za to mógł albo kompletny szaleniec, albo wizjoner. Idąc dalej, efekt ich prac mógłby być odpowiednio żałosny albo doskonały. Z nieskrywaną ulgą stwierdzam, iż „Równonoc” grawituje ku bramce numer dwa.