"97Hz" to pierwszy singiel, promujący "Caliphoria EP" - wspólny materiał, który przygotowują razem Dawid Borysiewicz oraz RTN. Projekt w postaci EP ma się ukazać jeszcze w te wakacje, zaś brzmieniowo ma ona oferować słuchaczom nie tylko sentymentalną podróż do G-Funk ery lat 90-tych, ale i cross z new schoolem, który da się obecnie usłyszeć na produkcjach rodem z Kaliforni. Sprawdźcie klip w rozwinięciu i czekajcie na całość, bo sądząc po udostępnionym kawałku i teledysku - warto.
Dobrze znani słuchaczom weterani trójmiejskiej sceny - Brahu i RDW, poinformowali właśnie, że pracują nad wspólnym albumem, który ukaże się na rynku jeszcze w tym roku!
Jesteśmy już na finiszu, jeśli chodzi o czas oczekiwania na najnowszy krążek członka ekip Beat Squad, RR Brygada i PDG Kartel. Rafi poinformował właśnie, że premiera LP "Pozytywka" nastąpi pod koniec czerwca i opublikował też finalną tracklistę albumu. Ruszył także oficjalny pre-order płyty.
Bleiz jest bez wątpienia jednym z protoplastów laidbackowego brzmienia nad Wisłą. Wydane przed trzema laty "Grill-Funk Tunes" zamykało do tej pory dyskografię szefa Grill-Funk Records, ale to ma się wkrótce zmienić - na horyzoncie jest już bowiem nowy projekt, tym razem nagrany w duecie Mc-Producent.
Wielkimi krokami zbliża się "Pozytywka" - najnowszy solowy materiał od Rafiego. Na razie zdążyliśmy otrzymać garść informacji o płycie w postaci listy gości i przewidywanej premiery krążka, oraz pierwszy z promujących album klipów do utworu "Strach", za produkcję którego odpowiada RTN. Teraz wleciały nam na odsłuch kolejne single z nadchodzącego LP!
Dzisiaj obchodzimy specjalną rocznicę. Dokładnie przed dekadą, "Król G-Funku z Long Beach" odszedł od nas, pozostawiając szok i niedowierzanie zarówno wśród hardkorowych fanów, śledzących jego karierę od czasów Death Row Records, jak i postronnych słuchaczy, znających jego twórczość głównie z gościnnych występów u innych artystów. Pomimo zmagania się przez kilka lat z ciężkimi dolegliwościami, zakończonymi trzema udarami - Nate Dogg opuścił nas nagle i niespodziewanie, choć wszyscy mieliśmy cały czas nadzieję (i po cichu liczyliśmy), że uda mu się przebrnąć drogę do pełnej rekonwalescencji...
Weteran poznańskiej sceny i jeden z prekursorów rapowych klimatów laidbacku w Polsce powraca na rynek z nowym materiałem, którym będzie czwarty solowy krążek, zatytułowany "Pozytywka".
W dniu dzisiejszym swoją premierę ma nowy krążek "2020", który wypuszcza na rynek lubliński producent RTN. Instrumentalne EP z ośmioma autorskimi kompozycjami jest połączeniem kilku nurtów muzycznych jak G-Funk, Soul, Jazz i Lofi, stanowiących źródło inspiracji przy tworzeniu własnych produkcji.
Po dobrym przyjęciu ubiegłorocznego "Funktion", RTN przygotowuje dla nas kolejny projekt. Tym razem będzie to EP "2020" - instrumentalny koncept album, będący autorskim połączeniem różnych gatunków muzycznych (m.in. Funk, Soul, Jazz, Chillhop czy Lofi).
Kończąc nasz tydzień z Jayo Felony na deser publikujemy Wam zapis rozmowy, do jakiej doszło podczas listopadowego koncertu w Warszawie, na którym w ramach #WestCoastTakeoverTour wystąpili: Xzibit, Problem, Ras Kass, Demrick, oraz Bullet Loco pod nowym pseudonimem James Savage. Z Jayo złapaliśmy się na zapleczu jakieś kilkadziesiąt minut przed jego solowym występem w ramach trwającej trasy, aby pogadać głównie o jego długiej scenicznej nieobecności i powrocie jako protegowany Xzibita pod nową ksywką i ze świeżym materiałem "Broken Ground", stworzonym przy pomocy Dr. Dre i wypuszczonym w sierpniu 2019 roku przez Open Bar Entertainment - ponad 18 lat po premierze ostatniego solowego albumu.
Na premierę nowego albumu Jayo Felony kazał czekać swoim najwierniejszym fanom długo, bo nieco ponad 18 lat które minęły od premiery płyty "Crip Hop" – ostatniego oficjalnego wydawnictwa od Bullet Loco. Przez ten czas w życiu artysty działo się bardzo dużo… burzliwe rozstanie z Def Jam, które nie było zainteresowane wydaniem kolejnego krążka ("Hotta Than Fish Grease") i późniejsze nietrafione decyzje biznesowe, owocujące jedynie tym, że nowo nagrany materiał w postaci kompaktów "In The Trenches" oraz "Don't Get Meatballed" nigdy się nie ukazał. Do tego brak finalizacji projektu Rifleman, w skład którego – obok rapera, wchodziły jeszcze takie postaci jak Kurupt, Prodigy z Mobb Deep (R.I.P) i 40 Glocc oraz kupa beefów po drodze z pierwszoplanowymi postaciami hip-hopu (Snoop Dogg, Jay-Z), a wszystko to zakończone kilkuletnią odsiadką. Muzyczny ślad urywa się finalnie w 2011 roku, tuż po wypuszczeniu do sieci projektu "We On On Purpose" - zlepku przypadkowych, niepublikowanych wcześniej kawałków i na temat Jayo Felony zapada cisza w eterze przez kilka następnych lat... Kiedy dalsza kariera reprezentanta Daygo zawisła na włosku, z pomocą przyszedł nieoczekiwanie sam Xzibit (którego Loco wiele kilka lat wcześniej ostro dissował), oraz Open Bar Entertainment, pod szyldem którego raper wypuścił w końcu swój najnowszy materiał. Czego zatem możemy się spodziewać po tak długiej przerwie ze strony albumu "James Savage: Broken Ground"?
Nie ma co ukrywać, że lata 1994-1996 to czasy absolutnej dominacji zachodniego wybrzeża na mapie hip-hopu – zarówno pod kątem sprzedażowym, jak i samej popularności. W samym środku tego gorącego wydawniczo okresu, do głosu dochodzi również w końcu Jayo Felony, wypuszczając wiosną 1995 roku nakładem JMJ Records swój debiutancki krążek "Take A Ride". Płyta szybko zostaje doceniona przez fanów i krytyków, stając się klasykiem G-Funk ery. Paradoksalnie jednak, z biegiem lat został zarazem jednym z najbardziej niedocenionych oraz pomijanych arcydzieł, jakie ukazały się w epoce zdominowanej przez wykręcone piszczały i ciężko uderzające basy. Dlaczego zatem album, będący osobistym faworytem pewnie w niejednej kolekcji fana kalifornijskiego gangsta rapu, nie odniósł sukcesu komercyjnego na poziomie równym debiutu Tha Dogg Pound, czy pierwszego solo Warrena G?
Sukces debiutanckiego krążka "Take A Ride" z pewnością otworzył dla Jayo Felony mnóstwo drzwi, za którymi czaiły się kolejne okazje by wznieść swoją karierę na jeszcze wyższy poziom. Pierwsza z nich nadarzyła się dość szybko, kiedy Jam Master Jay - mentor i dotychczasowy wydawca rapera, pomógł mu sfinalizować kontakt z legendarnym nowojorskim labelem Def Jam Records. Tym sposobem, niecałe 3 lata później po debiucie, na sklepowych półkach ląduje drugi solowy album artysty: "Whatcha Gonna Do?".
Spróbujcie wyobrazić sobie sytuację, w której na jednym z największych i najbardziej chłonnych rapowych rynków tworzy się supergrupa, złożona z trzech uznanych artystów, potrafiących jeszcze parę lat wstecz sprzedawać w pojedynkę naprawdę duże ilości solowych dokonań, a jakby tego było mało – do współpracy zostają także zaproszeni topowi raperzy i producenci z regionu. Każdy z Was na pierwszy strzał pomyśli pewnie to samo, co ja przed laty reagując na wzmianki o tym przedsięwzięciu - projekt skazany na murowany sukces. Niestety nic bardziej mylnego i to właśnie komercyjna klapa tercetu Criminalz najlepiej obrazuje wydawniczy stan zachodniego wybrzeża i stosunek ówczesnego mainstreamu do kalifornijskiego gangsta rapu na początku nowego millenium.
Dzisiejszym wpisem przenosimy się do roku 1995, kiedy swoją premierę ma już debiutancki album Jayo Felony - "Take A Ride", któremu więcej miejsca poświęcę w osobnym wpisie. Płyta szybko staje się kamienien milowym w ówczesnej karierze rapera, a jednym z najjaśniejszych momentów na krążku jest bez wątpienia otwierający całe LP utwór "The Loc Is On His Own", który szybko wędruje na singiel mający wesprzeć promocyjnie cały materiał i pociągnąć go dalej sprzedażowo.