Jedenaście albumów, dwa złota z rzędu, wreszcie platynowa płyta... To z pewnością imponujący wynik na polskiej,
zdegenerowanej scenie hip-hop. Co dziwne, O.S.T.R. był najbardziej
nagradzany i chwalony przez pozabranżowe media za albumy, które
wielu wydawały się być już tylko echem jego najważniejszych i najbardziej wartościowych artystycznie
dokonań. To postać bezwzględnie zasługująca na olbrzymi szacunek i bezmyślny
hejting niewiele zmieniał w jego pozycji na scenie, ale fakt faktem,
ostatnie płyty, z "O.C.B." na czele, były mniej czytelne, przegadane i
szybko nużyły, nawet pomimo znakomitej strony muzycznej. Konwencja
koncept albumu przyjęta przy jedenastej pozycji w solowej dyskografii
rapera była dla nas sporą nadzieję na zmianę. Zdążyliśmy już zatęsknić
za ciętym, błyskotliwym i trzymającym się tematu Ostrym. Czy ta płyta
faktycznie coś zmieniła?