Homex "Niech słuchacz wpisze ocenę do dziennika" - wywiad

kategorie: Hip-Hop/Rap, Wywiady
dodano: 2014-06-23 17:00 przez: Rafał Samborski (komentarze: 2)
Homex

Kiedy tego samego dnia Webber wysyła ci wiadomość z propsami a Miuosh proponuje kontrakt, nie możesz być przypadkowym twórcą. Bohater wywiadu swoją pozycję na podkarpackiej scenie budował długo – opłacało się, wszak dzisiaj uznawany jest za jednego z jej czołowych przedstawicieli. Jednak dopiero od niedawna może być kojarzony przez szersze grono słuchaczy, a to za sprawą wydanej w Fandango Records płyty „Homework”. Zapraszamy na wywiad z twórcą tego albumu, Homexem – raperem, producentem, instrumentalistą i właścicielem Homerun Studio.

Odrabiałeś zadania domowe?

Do pewnego momentu byłem naprawdę dobrym i pilnym uczniem, więc odrabiałem je w domu. Jednak moja edukacja to równia pochyła z racji ciągłych przeprowadzek i zmian szkół. Licząc ze szkołą średnią, uczęszczałem łącznie do sześciu. Poznałem mnóstwo ludzi, ale ciągła zmiana towarzystwa w wieku, gdy chcesz być panem świata, nie wpływa dobrze na edukację. Studia były siódmą placówką edukacyjną, ale olałem je na drugim roku. Reasumując: pod koniec już nawet nie przepisywałem ich na przerwach. 

A jesteś zadowolony z tego jak odrobiłeś swój ostatni „Homework”?  

Jak najbardziej. Wiadomo, że teraz zrobiłbym już pewne rzeczy inaczej. To zresztą chyba taki klasyk wśród twórców czegokolwiek. Mimo wszystko, mowa tu o „zadaniu domowym” pod kątem produkcji i pisania zwrotek – robiłem to po prostu w domu i takie jest dosłowne tłumaczenie nazwy albumu. 

Żadnych gości oprócz DJ-ów, wszystkie bity zrobione przez Ciebie. Traktowałeś tę płytę chyba bardzo osobiście?

Taki był koncept. Nie doszukiwałbym się tutaj większych filozofii, bo jest sporo tego typu albumów wśród raperów, będących jednocześnie producentami. Ten album traktowałem jako podsumowanie swojej dziesięcioletniej drogi muzycznej. Wiadomo, że siłą rzeczy związana jest z codziennym życiem – usłyszysz na niej wzloty, upadki, przewijanie się stu tysięcy osób wokół Ciebie i całe to gówno z tymi, co przychodzą, odchodzą, zostają albo mają cię w dupie. Przepchałem się przez parę barków, wypiłem parę barków. Życia proza. Raz bragga, a raz smuty.

Może więc nie „zadanie domowe” a „egzamin dojrzałości”?

Pod egzamin dojrzałości i drugie dno tytułu płyty podpiąłbym to, że chciałem rozliczyć ponad dziesięć lat mojej działalności muzycznej. Niech słuchacz wpisze ocenę do dziennika. Tylko pamiętajcie, żeby jak coś uwalić mnie na półrocze, na koniec roku ma być spoko, dobrze? (śmiech)

Zdarzało się, że pomagałeś innym odrabiać ich „zadania domowe”. Rzeszowski skład S20, z którym byłeś swego czasu dość blisko związany, wypuścił w 2006 roku płytę „Oni są z tej szkoły”. Myślisz, że te konotacje szkolne w podkarpackim rapie wynikają z jakiegoś kompleksu, że wciąż postrzegany jest jako ten młodszy dzieciak polskiego hip-hopu, który nie wie tyle, co starsi koledzy i nie może grać z nimi w piłkę, bo jest za mały?

Mamy u nas na podkarpaciu dużo zajebistych, bardzo utalentowanych graczy. Jeśli ktoś ma jakieś kompleksy to należy je włożyć między bajki. Brakuje nam tylko większej skali odbioru, czyli tych milionów pod klipami i na fanpage’ach, które często błędnie w opinii ludzi świadczą o tym czy coś jest spoko czy nie. Wtedy skutkowałoby to na pewno większą ilością koncertów i sprzedanych płyt. Zrzucimy się chyba z chłopakami na kupno paru baniek na YouTube, bo muzykę robimy zajebistą (śmiech). Zresztą zauważ, że w internecie często dobry joint nie ma szans w starciu z tym jak ziomek rzyga pod siebie na melanżu albo wali browar w 3 sekundy. Ale takie czasy, trzeba to wziąć na klatę. Warto włączyć czasami myślenie i osobisty pogląd.

A jak w ogóle odnajdujesz się na podkarpackiej scenie? 

Odnajduję się bardzo dobrze, bo – najprościej mówiąc – jest mi tu dobrze. Znam i szanuję się z wieloma raperami, producentami, tancerzami, DJ-ami, pochodzącymi stąd artystami… Temat wspólnej sceny pomińmy, bo nie ma czegoś takiego tak tutaj, jak i gdziekolwiek indziej. Rap osiągnął zbyt dużą rozbieżność tematyczną, stylową. Najzwyczajniej mówiąc: ten, co na trackach oddaje hołd jakiejś ważnej sprawie, będzie miał problem z dogadaniem się z tym, co na trackach wali szczury i całuje się z ziomkiem po falusie. 

(śmiech) To chyba na takiej scenie niczego nie powinno brakować?

Brakuje mi tego, by gracze stąd nie rezygnowali z marzeń i w końcu pozbyli się kompleksów, jeśli takie posiadają. I by w końcu doceniono bardziej nasze działania, ale tu akurat spokojnie – pracujemy nad tym. Cenię tę scenę najbardziej za to, że mimo często małego zainteresowania, oddajemy dalej serducho i jesteśmy konsekwentni w działaniach.

Twój album ma swój szczególnie osobisty moment – „Mieć i nie mieć”. Pytasz gdzie podziali się raperzy z Twojego miasta, ale sam próbowałeś się kiedyś odnaleźć w większym mieście. 

Razem z Globalnym Odlotem (raper i producent, związany z jarosławskim składem Wake Up Adina, kojarzony za sprawą bitów na projekcie „Niewidzialna Nerka” oraz kompilacji Red Bull Music Academy – przyp. autora) dzieliliśmy pokój i czuliśmy się jak studenci świeżo po liceum. Poznałem w Krakowie kilka zajebistych osób, z którymi wypiliśmy wiadro wódki i utrzymujemy kontakt do dziś. Później kłopoty z utrzymaniem przez kłopoty ze stałą pracą. Mama nie wysyłała nam na rachunki, dzieciak.

I trzeba było podjąć decyzję o powrocie do rodzinnego Łańcuta.

Na szczęście kocham te kilka ulic na krzyż #najwyższymbudynkiemwmieściejestkościół (śmiech). Trzeba coś wyjaśnić – urodziłem się w Tarnobrzegu i tam spędziłem pierwsze 8 lat swojego życia, także Tarnobrzeg jest moim miastem rodzinnym. Niesamowite czasy. Ale tak, jestem mocno przywiązany do Łańcuta z racji zajebistych wspomnień, które mam odłożone na szczególnej półce w głowie. Dzisiaj to tylko wspomnienia, bo większości ludzi z którymi łamałem deskorolki i paliłem pierwsze śmieszne papierosy już tutaj nie ma. Pozdrawiam! Kraków był dobrym półrocznym tripem. Ale wróciłem, zakochałem się na nowo, otworzyłem studio, nagrałem płytę. Opłacało się.

A co ze współpracą z Globalnym Odlotem? Współtworzyliście wtedy projekt The Unicatz, był beat-tape, był klip i wszystko nagle się urwało.

Globalny Odlot wyjechał do Oxfordu. Rozpoczął edukację na prestiżowej uczelni życia i samodzielności. The Unicatz żyje, bo niebawem robimy wspólny numer – ja rapuję, Glob produkuje, a ukaże się to na moim projekcie. Krzysiek to niezwykle zdolna bestia. Pojebana bestia z kosmofunkiem w głowie. Pozdro bratku!

Przed płytą wypuszczałeś regularnie filmiki, ukazujące, w jaki sposób powstawały kolejne bity, jak nagrywałeś wokale. Czemu nie zwykły promomix?

Seria „Homework” idealnie wprowadziła słuchacza w mój świat dźwięków i w to, jak żyję na co dzień. Pokazała, że czasami można robić shakery z puszki po chipsach, a hi–haty z maszyny do pisania. Cieszę się, że mogłem w ten sposób zareklamować swój album. Jest to chyba najbardziej szczera intencja w kierunku słuchacza, bo oglądając te odcinki nie dość, że wiedział co usłyszy, to mógł jeszcze zobaczyć jak to powstawało. Dodatkowym atutem jest wartość tutorialowa dla tych, którzy zaczynają bądź chcą zacząć przygodę z produkowaniem muzyki. Usłyszałem dużo ciepłych słów, szczególnie od młodych ludzi, że dzięki tym odcinkom zaczęli robić muzykę albo informacje zawarte w nich otworzyły im głowę. Miło. Taki też miałem ukryty cel.

Przez długi czas nagrywałeś tracki pod instrumentale lub bity innych producentów. Dopiero po kilku latach zająłeś się produkcją. Skąd ta zmiana i chęć sięgnięcia po pady?

Dlatego, że producenci to leniwi skurwiele z przerośniętym ego, którzy chcą dużo hajsu, a na aranże trzeba czekać po 3 miesiące (śmiech). Tak już całkiem poważnie: moja fascynacja wszystkim co z muzyką związane, pcha mnie na różne płaszczyzny i jedną z nich była właśnie produkcja. 

To czujesz się bardziej raperem czy producentem? 

Powiem ci uczciwie, że w 60% producentem, a w 40% raperem. Wynika to z tego, że poza granicami naszego kraju będą wiedzieć, że stopa gra fajnie, a kompozycja urywa dupę i niekoniecznie muszą mieć świadomość, że „w czasie suszy szosa sucha”. Gdyby ktoś nie skumał to muzyka jest językiem wszechświata a ja mam duże plany. Wracając do nagrywania pod instrumentale, patr00 by mnie chyba zamordował, jakby usłyszał mixtape z 2006 roku, gdzie chamsko wycinałem loopy z jego produkcji na sztosowym projekcie Ortegi Cartel „Podziemne disco”. Ale – parafrazując – jak kochać to księżniczki, jak kraść to kozackie bity. Swoją drogą, nigdy nie skumam tych, co kradną chujowe bity. 

Oprócz padów, sięgasz również po klawisze. „Parafina” sprawiła, że mnóstwo osób zwróciło na Ciebie uwagę. W tym również te bardziej znane. Raper, który jednocześnie gra na klawiszach – to musiało intrygować. Na płycie jednak niespecjalnie to akcentujesz, a „Parafiny” na niej nie uświadczymy…

„Parafiny” nie ma, bo jak zaczynałem to nagrywać pod metronom, wychodził taki kwadrat, że Pitagoras by się nie powstydził (śmiech). Po kilku próbach bez metronomu, stwierdziłem, że zostawimy to tylko w takiej formie w jakiej jest, czyli sepleniąca wersja na YouTube. 

Całkiem niedawno wyszło też „W każdą noc” zasadniczo powtarzającą patent z „Parafiny”. Może jednak płyta lub chociaż epka w takich klimatach? 

Planuję taki projekt. Nie mam wykształcenia muzycznego. Jako dziecko uczęszczałem 3 lata na fortepian, ale nic z tego nie pamiętam. No, może tylko lekcje z kształcenia słuchu, które są solą w oku wszystkich początkujących muzyków. Próba trafienia klasycznym „la” na daną nutę, spróbujcie, polecam. Do wszystkich kompozycji dochodzę bardziej na ucho, siedząc przy pianinie i dłubiąc mozolnie po klawiszach. Rozmawiałem z kilkoma muzykami, którzy – o dziwo – chwalą moje podejście do harmonii i kompozycji. I stwierdzili, że jak zaczyna się analiza to kończy się zabawa i frajda, tak więc nie zagłębiam się zbytnio w poszerzanie muzycznej wiedzy teoretycznej. Na koniec powiem tylko wszystkim „muzykom”, że jak robicie te pianinkowe bity wyłącznie na czarnych klawiszach to jesteście chuj, a nie muzycy, bo czarne zawsze pasują do siebie czego byś nie zagrał. Zawsze (śmiech).

Choć na „Homework” słychać żywe instrumenty, sama płyta raczej stroni od odważnych eksperymentów. Słychać, ze jesteś fanem klasycznego brzmienia, ale nie miałeś czasami ochoty bardziej poszaleć, poeksperymentować? 

To kolejny koncept, który chciałem zachować. Płyta miała brzmieć klasycznie i spójnie. I masz rację, najbliżej mi do tego typu brzmień. Album nie wstrzelił się może w obecne trendy, ale nie chciałem zmieniać tego konceptu tylko i wyłącznie z faktu zmian modowych w obecnym rapie. Nie jestem jakimś zapyziałym truskulowcem, niuskulowcem, trapowcem czy kimś tam innym, jak zwykło się teraz bezsensownie szufladkować. Słuchajcie muzyki, a nie ksywek i gatunków – jeśli coś łamie Wam kark tworząc efekt wulkaniczny na plecach, to trafia to do Was, a do innych nie musi. Co do szaleństwa i eksperymentów to oczywiście, że będą, dopiero się rozkręcam. Ostatnio samplowałem ciszę, tak więc zróbcie hałas!

Nie ukrywajmy, dla sceny jesteś debiutantem. Przez drugi boom hip-hopowy pojawia się na legalu znacznie więcej debiutantów niż przez ostatnie lata. Nie boisz się, że gdzieś w tym zamieszaniu zginiesz?

Homex to taki solidny dąb. Cokolwiek się stanie, czy będzie pizgać gradem wielkości piłek do kosza, czy będzie spalać nam jape kalifornijskim słońcem, ja tutaj będę, bo stary po prostu kocham to robić! Giną ci, którzy chcą tylko na tym zarabiać, a biznes nie pyka jak trzeba.

A Twój skład, Mental Crew, pyka jak trzeba?

To już na pewno nie te czasy z fankami na chacie po koncertach (śmiech). Staramy się utrzymywać kontakt, jednak czy nagramy coś jeszcze kiedyś wspólnie? Wierzę, ale może być trudno. Każdy jednak działa na swój sposób. Ajken mieszka w Krakowie, jest duszpasterzem Hip–Hop Kemp i – z tego, co wiem – cały czas stara się tworzyć nowe jointy. Paszkwil z kolei ogarnia życie. Z Pieluchowskym zaś mam najwięcej kontaktu, gramy razem koncerty, a ostatnio wypuścił EP o wdzięcznej nazwie ‘’Albo oddaj to swojej matce, ona wie jak zrobić to lepiej’’.

Oprócz tego posiadasz własny zespół muzyczny. Opowiedz coś o nim. 

Ostatnio rozmawialiśmy o tym, by wrócić do prób i nagrać w studiu te numery, które już mamy gotowe. Obecnie jest trochę perypetii, rodzą się dzieci, żeniaczka i inne typowe sprawy trzydziestolatków. Ale każdy jest zajawiony wspólnym graniem, także na bank coś od nas usłyszycie!

To powiedz na koniec, jakie masz solowe plany na przyszłość? 

EP na wykręconych bitach, soulowo-jazzowa seria Street Corner, która miała zacząć się w czerwcu, ale najprawdopodobniej zacznie się w lipcu. No i kolejny album długogrający. Cały czas siedzę w swoim Homerun Studio i rozkminiam gdzie, kiedy i jaką bombę zrzucić na Wasze uszy. Oczywiście, zapraszam do współpracy. Będzie dużo i będzie grubo! Bądźcie czujni. Galicja Wake Up! Pozdrówki.

 

fdg
Super! czekam na pierwszy nagrywany wywiad, pozdro :D
Cza
Brawo Man ! Powodzenia, propsy :)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>