"What is competition? I'm tryna raise the bar high" czyli prawdziwe znaczenie zwrotki Kendricka w "Control" - felieton

"What is competition? I'm tryna raise the bar high/ Who tryna jump and get it? You better off tryna skydive" - właśnie te wersy stanowią klucz i esencję dyskutowanej szeroko zwrotki Kendricka Lamara w "Control" Big Seana. Te wersy, a nie lista raperów zakończona lirycznymi groźbami czy ogłaszanie się Królem Obydwu Wybrzeży. W tym tygodniu - zdecydowanie nie bez powodu - R.A. The Rugged Man napisał na swoim FB "Kane wanted to be better than Rakim, G-rap wanted to be better than Kane, KRS wanted to be better than Melle Mel. That competitive spirit is what made them become so great. This New School mentality of 'I just Vibe-Out and make music' is why there is so many wack MC's today". A Nas - mogący przecież jako jeden z "NY Kings" poczuwać się do ataku - skomentował tę zwrotkę krótko: "Wow. My reaction is wow. I love hip-hop right now." Wygląda na to, że terapia wstrząsowa spotkała się z odpowiednim odzewem...

Rywalizacja. Słowo-klucz w hip-hopie, najbardziej "sportowej" dziedzinie muzyki/kultury. Nigdzie indziej od samych początków aż tak wszystko nie opierało się na rywalizacji i stopniowym podnoszeniu poprzeczki. Kolejni DJ-e wymyślali coraz lepsze scratche i coraz trudniejsze turntablistyczne ruchy. Kolejni b-boye coraz bardziej akrobatyczne figury. Kolejni grafficiarze robiące coraz większe wrażenie wrzuty na coraz większych powierzchniach. A kolejni raperzy? Coraz to nowe elementy warsztatu, rozwój flow, wprowadzenie elementów takich jak podwójne rymy, punchline'y, przyspieszenia, abstrakcyjne koncepty. Wszystko to po to, by przeskoczyć coś, co już istniało w danym momencie. Żadna inna muzyka/kultura aż tak nie skupiała się na podciąganiu poziomu coraz wyżej, jak i żadna nie miała aż takich instrumentów do weryfikacji i miarodajnego sprawdzenia kto jest numerem 1. Turnieje DJ-skie, battle b-boyowe, contesty graffiti, w końcu pojedynki na wolnym mikrofonie. Niczym w sporcie - prześcignij kogoś na bieżni, skocz wyżej niż on, ograj w pojedynku jeden na jeden lub po prostu zabierz pas na ringu bokserskim. Chcesz udowodnić, że jesteś lepszy niż rapowy numer 1? Wywołaj go na freestyle battle po koncercie i podbij jego publikę, lub ośmiesz niczym Allen Iverson wkręcający w parkiet w debiutanckim sezonie Michaela Jordana, udowadniając, że jesteś bliżej legend niż rówieśników. Nie ważne, czy prywatnie jest twoim wrogiem czy najlepszym przyjacielem - udowodnij mu, że w tym właśnie aspekcie i na tym polu jesteś lepszy od niego. Ile razy grając z ziomkami w nogę czy kosza mówiliście "zniszczę cię, ogram do zera, skopię ci dupę" czy po prostu puszczaliście siatkę między nogami lub robiliście wsad nad głową? Przyczyny do konfliktu? Nie sądzę. 

I dokładniej tym samym jest najważniejszy wers padający w zwrotce Kendricka. To nie disrespekt dla pionierów, olewcze i bucowskie spojrzenie i wyśmianie Nowego Jorku lub wymienionych raperów. To nie atak na nich - to dzwonek do zerwania dupy z krzesła i przypomnienie sobie, że tylko sportowa rywalizacja może przyczyniać się do ciągłego rozwoju rapu, a komfortowe usadowienie we własnym sosie na szczycie prędzej czy później skończy się źle. Stąd znany z ulicznej, bezkompromisowej jazdy Meek Mill, rozumiejąc że to hip-hop a nie street-battle komentował wejście w "Control": "Tego właśnie potrzebował hip-hop" a Big K.R.I.T. dodał "Hip-hop zawsze opierał się na rywalizacji". Stąd Big Daddy Kane, jeden z pionierów i człowiek, z którym Rakim bał się wyskoczyć na wolny mikrofon kazał raperom wyłączyć Twittera i iść do studia. Stąd podczas gdy jedni odebrali ten atak personalnie i zjechali Kendricka z góry na dół (Papoose), inni odebrali jako wezwanie do pokazania umiejętności, niczym na tanecznym czy wolnostylowym jamie i podjęli rękawicę - jak Joell Ortiz, Cassidy czy B.o.B. Ostatni z nich dodał zresztą, że "hip-hop zatoczył obecnie koło i znów wraca do tego, czym był na początku". A Cassidy, który w swojej odpowiedzi poleciał dość ostro? "Byłem podekscytowany i szczęśliwy, gdy usłyszałem, że Kendrick Lamar nawinął to, co nawinął, bo najważniejszy jest dla mnie czysty hip-hop. Zaczynałem od battli i tysięcy cypherów na ulicach i to jest to. Nie wszedłem w tę grę, by mieć fury, biżuterię czy sławę, tylko dlatego, że kocham hip-hop. Ten ruch to nie zupełnie nowa idea, ale mamy inną erę i wielu słuchaczy może nie znać lub nie pamiętać starych czasów. Fakt, że zrobił to teraz, przy obecnym wyglądzie hip-hopu to odważny ruch, za który należy się wielki szacunek. Musisz mieć jaja, żeby nawinąć takie wersy jak Kendrick, więc ode mnie wielki respekt za serce dla gry".

Kiedy ostatnio pamiętacie taki wysyp talentów jak w ostatnich latach? I to talentów śmiało mogących pretendować w najbliższych latach do miana numeru 1 rapgry. Kendrick Lamar, Macklemore, Machine Gun Kelly, Drake, Wiz Khalifa, Big K.R.I.T., Joey Bada$$, Wale, J. Cole, Mac Miller, Meek Mill, Hopsin, ScHoolboy Q, Yelawolf, Tyler The Creator, A$AP Rocky... Wymieniać można jeszcze długo. Wielka fala, powiązana w dużej mierze z akcją XXL Freshman sprawia, że o miejsce w topie nie jest łatwo. A co za tym idzie - rywalizacja. Sportowa. Klasyczna. Hip-hopowa. Podniesienie poprzeczki. By zapisać się w pamięci słuchacza musisz zrobić coś więcej niż standard - wyjść przed szereg, zapaść w pamięć, wywołać burzę, sprawić, by dyskutowano o twoich ruchach. Tak jak dyskutowano o tym, co zrobił Cole w "Let Nas Down", czy tak jak Kendrick, który wparował do szatni niczym rozwścieczony Alex Ferguson, rzucający w swoich graczy butami. Wake up, pobudka!

Nieważne, że wcześniej Lamar rzucał podobne braggowe linijki, jak w "Monster Freestyle". Wielu zakompleksionych podziemnych grajków próbuje atakować szczyt, wyśmiewając i deprecjonując będących tam. Podobnie jak wielu młodym wyciąga się ich dawne komentarze o obecnych kolegach (vide akcja przy ostatnich Freshmanach, gdzie odkopane twitterowe hejty młodziaków na graczy, którzy dziś pomogli im wskoczyć level wyżej). Ale kto to słyszy i do ilu osób to dociera? Co z tego, że trampkarz z rumuńskiej wsi powie, że puściłby siatkę między nogami Messiego skoro nigdy nie będzie miał okazji się z nim zmierzyć? Nieważne też, że w co drugim bragga pojawia się "jestem numerem 1 a reszta to wacki". KRS-One nawijał "I told you that I'm number one - I lied. I'm number one, two, three, four and five", Rakim nazywał się Bogiem, podobnie jak Jay-Z (Jay Hov), Big Daddy Kane i Tech N9ne odpowiednio Księciem i Królem Ciemności, Max B aka Max Biggaveli - połączeniem Biggiego, Jaya-Z i 2Paca - etc, etc. W Polsce podobnych przykładów mamy równie wiele - by przytoczyć tylko VNM'a mianującego się w pewnym momencie już nie "Królem Podziemia" a "Nowym Królem wszystkiego" czy Te-Trisa nawijającego ostatnio "[Nie pytaj mnie] o królów podziemia, bo wpierdalam łajzy jednym singlem".

Ważne, że zrobił to ktoś rzeczywiście aspirujący do topu - będący po platynowym debiucie i nazywany wszem i wobec najlepszym raperem ubiegłego roku. Ważne też, że Kendrick wiedział, jak ukłuć w punkt. Jak nawinąć "jestem numerem jeden" w ten sposób, by wywołać burzę, dyskusję, ataki, a po chwili refleksje i zrozumienie celu akurat takiej zwrotki. Jak rozegrać to zamiast rzucania bragga w powietrze, by skupić uwagę wszystkich - wiadomo bowiem, że nic nie działa tak mocno, jak wskazanie palcem na konkretną osobę. Efekt? Jak zimny prysznic, liść na odmułkę czy wyrwanie z poobiedniej drzemki żołnierzy na froncie po bombie, która spadła tuż obok ich obozowiska. Nie bez przyczyny rozpoczyna wersem: "Tell Flex to drop a bomb on this shit/ So many bombs, ring the alarm like Vietnam on this shit". Podczas, gdy czołówka rapgry trzyma się ze sobą twardo, rzadko kiedy rywalizując a raczej nagrywając hitowe kooperacje Lamar przypomniał w prowokacyjnie zwracający uwagę sposób, że "it's all about competition". Tak, jak chcesz być najlepszym piłkarzem na podwórku, w klubie, w kraju, na świecie; tak jak chcesz bić rekordy szybkości, czy siły, nawet grając w Boxera zaprawiony alkoholem w wakacyjnym kurorcie - tak rap również opiera się o rywalizację i to, by być lepszym nawet od przyjaciela. Lord Finesse i KRS-One zgodnie przyznali mi, że rap w latach 90-tych róznił się od obecnego tym, że każdy chciał być numerem jeden a nie po prostu nagrywać - być numerem jeden a nie braggować, że się nim jest. Bodajże Pezet - o ile się nie mylę, na pewno któryś raper ze ścisłego polskiego topu - powiedział kiedyś w wywiadzie, że jeśli nie chcesz być najlepszy to po co w ogóle chcesz sięgać po mikrofon a VNM swój debiut zatytułował "De Nekst Best". W oparciu o słowa B.o.B. o "zatoczeniu koła przez rap" zastanawiałem się, w którym momencie ta czysto sportowa rywalizacja przestała taką być - i chyba w momencie, gdy do (służących pierwotnie rozwojowi sceny i dominacji na niej) beefów między najlepszymi poza mikrofonami wkroczyła też broń i wszystko wymknęło się spod kontroli. Potem stopniowo wszystko zmieniało swoją formułę, a rywalizacja o tron w swojej pierwotnej formie umykała ze szczytów mainstreamowego hip-hopu... A teraz spójrzmy na wywołujące burzę wersy:

"I'm usually homeboys with the same niggas I'm rhymin' with
But this is hip-hop and them niggas should know what time it is
And that goes for Jermaine Cole, Big KRIT, Wale
Pusha T, Meek Millz, A$AP Rocky, Drake
Big Sean, Jay Electron', Tyler, Mac Miller
I got love for you all but I'm tryna murder you niggas
Tryna make sure your core fans never heard of you niggas
They dont wanna hear not one more noun or verb from you niggas"

i dodajmy dwa kolejne...

"What is competition? I'm tryna raise the bar high
Who tryna jump and get it? You better off tryna skydive"

Co Wam to przypomina? Bo mi wejście na bitwie freestyle'owej, po którym klub szaleje a rywal dostaje mikrofon do ręki oraz czas i miejsce na szybką odpowiedź. Jeśli oglądaliście 8.Mile (choć tam akurat freestyle był sposobem rozwiązania konfliktu pozarapowego) lub byliście kiedyś na bitwie freestyle'owej to dobrze wiecie, że prywatne stosunki między rywalami mają tu mało do gadania - tak jak na boisku czy w innym sporcie. A "braterskie pojedynki" między osobami, które znają się doskonale i znają swoje słabe punkty wypadają często najlepiej, najostrzej i przechodzą do klasyki - by przywołać tylko starcia między Te-Trisem i Pogo czy Muflonem i Flintem. Można więc powiedzieć, że... MC z Compton wywołał na wolny mikrofon całą swoją konkurencję i czołówkę "nowej fali", bez względu na to, jakie stosunki panują między nimi prywatnie. Zaskoczył i trafił w punkt.

I tak jak w przeciwieństwie do większości opinii nie uważam debiutu Lamara za najlepszy album ubiegłego roku, jego samego nie postawiłbym w swoim prywatnym top 3 czy top 5 "nowych" MC (choć bez wątpienia doceniam i jego i płytę) a na Hip Hop Kempie dużo bardziej czekam na Big Daddy Kane'a - to tutaj wielki respekt, bo udowodnił, że nie jest cichym i niepozornym uśmiechniętym gościem z niebezpiecznego miasta a kimś kto ma jaja, by pokazać pazur, skupiając na sobie oczy całego świata. Wygląda na to, że uda mu się wyprowadzić z opaską kapitańską mainstreamowy team na boisko i niech gra... muzyka. A co by się nie działo, to całościowo w tym wyimaginowanym "beefie" wywołanym "Control" zwycięzca może być tylko jeden. Hip-Hop.

PS. A poniżej świetna dyskusja odnośnie owej zwrotki i jej sensu między 9th Wonderem i Young Guru.

9th Wonder & Young Guru Debate Kendrick's "Control" Verse [NODFACTOR.COM]

Zzajawkowicz
Tak na marginesie Mateusz, jestem ciekaw twojego Top 5 albumów zeszłorocznych i w miarę nowych twarzy na tej scenie.
anonim bitch
Mysle ze wiekszy odzew mial tu kubel zimnej wody od daddy kane gdyby nie on to pewnie 3/4 tych gości by nie na pizgała tracków taka prawda więc imo Kane sprzedał bitch slapa tym raperzyną i powiedział jak to należy zrobić ;)
kurtis
Naprawdę spoko felieton, nieźle to wytłumaczyłeś i można się z tobą zgodzić. Props
s0viet
Superowy, fajnie jakby ktoś jeszcze odniósł się szerzej do sytuacji beefów/zaczepek w PL
qwerty1988
Zeus na pierwszej płycie rapował, że gdyby nie beef nie byłby takim raperem jakim jest teraz. Czy Pih kiedykolwiek bał się beefu? Przypominam, że wręcz w jednej z audycji rapowych zachęcał do zaczepiania mówiąc: "Jestem gotowy, zapraszam wszystkich, którzy chcą się spróbować". Pozatym zobaczcie jak klimat beefu potrafił podnieść poziom zwrotek w konflikcie Onar/P81 - TDF. Taki jest hip-hop - zdrową konkurencją. Życzmy sobie tego więcej... Pozdrawiam wszystkich:)
Wojciech
Polski słuchacz będzie za 20 lat już gotowy na konkurowanie raperów. Na razie, to PEJA MISZCZEM WSZEHCZASUF BIFU
piotrek1988
Fajnie, a zaraz wyjdzie mixtejp od Lil Żaby i znów wszyscy zapomną o hip hopie.
GALBARCZYK
HIB HOB MA LONCZYC A NIE DZIELIC ;/;/ A JAK LAIG JEDZIE PO SCENIE JAK K.DOT TO ODRAZU BOL DUPY ZE CHCE SIE WYBIC ELO
dsg
Ematej dwulicowcu, wolisz polizać venoma po jajach niż napisać prawdę że to Jimson ogłosił się królem podziemia CO TAK BARDZO BOLAŁO VAŁENEMA.
lll
true, true - tak go to kiedyś bolało a teraz Mateusz piszesz jakby to była jego domena
Lamar
dobrze napisane Mateusz
Nain
Komentarz został usunięty przez moderatora.
Tha
Komentarz został usunięty przez moderatora.
Georgi
Komentarz został usunięty przez moderatora.
Christiana
Komentarz został usunięty przez moderatora.
Motorcycle parts
Komentarz został usunięty przez moderatora.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>