Black Trash: The Autobiography Of Kirk Jones

Black Trash: The Autobiography Of Kirk Jones

recenzja
dodano: 2011-11-25 18:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 11)
Gdy panowie z Onyx rozdzielili się, by poświęcić czas na solowe projekty można było zastanawiać się czy wyjdzie im to na dobre - nie raz przecież członkowie kultowych formacji nie byli w stanie uciągnąć zainteresowania swoimi solówkami. Tutaj nic takiego miejsca nie miało. O ile solówce Fredro Starra daleko do ideału a późniejsze solo Sonseego przeszło całkowicie bez echa, to Sticky Fingaz chyba nigdy nie świecił tak jasno jak na "Black Trash", gdzie dobitnie ukazał, kto w Onyxie grał pierwsze skrzypce.

Sticky to jeden z tych raperów, których ciężko nie doceniać. Gość, który nawinie linijki, które nie przeszłyby przez gardło żadnemu innemu MC na świecie, a w swoim chamstwie i buractwie potrafi być do bólu kreatywny i błyskotliwy, ukazując dodatkowo wielkie poczucie humoru. Typ, który we wspólnym tracku dał radę przyćmić nawet samego Big Puna. Wulkan energii, niepodrabialny styl i moc nowojorskiego hardkoru w stężeniu naprawdę rzadko spotykanym. Na "Black Trash" ukazuje wszystkie atuty, tworząc jeden z najlepszych koncept-albumów w rapie i co chwila zadziwiając. Kto inny do refrenu "What If I Was White" zaprosiłby Eminema? Kto inny Redmana czy Canibusa obsadziłby w pobocznych drugoplanowych rólkach? Kto swoją rzekomą autobiografię nazwałby mianem "Czarnego śmiecia"? W końcu - kto inny miałby jaja by jeden z tracków zacząć wersami "If it wasn't Kool Herc hip hop wouldn't be created? That's bullshit, I would've create it 10 years later!"?