Jak w polskim rapie pojawił się bauns? Wspomina Krzysztof Kozak (tylko u nas)

Już 13 października ukaże się książka Krzysztofa Kozaka i Huberta Kęski pt "Za drinem drin. Za kreską kreska" (tu preorder), opowiadająca o historii wydawnictwa RRX. Dziś mamy dla Was przedpremierowo fragment, w którym dowiadujemy się jak do polskiego rapu trafił "bauns", który wstrząsnął sceną na przełomie wieków, oferując całkowicie inne podejście do rapu niż to wówczas obowiązujące.

A już jutro - godzinna videorozmowa Hirka Wrony z Krzysztofem Kozakiem w ramach Magazynu Popkillera!

"Skąd w ogóle w RRX wziął się bauns? Przez pół roku bardzo często bywał u mnie MC 3D, czyli Jeff z Brooklynu. Mieszkał, melanżował. I to on zarzucił temat.
Jeff jest z bokserskiej rodziny. Jego wujek bił się w finale mistrzostw Polski z Jerzym Kulejem, a tata w półfinale z Józefem Grudniem. Ojciec Jeffa pochodzi z Gdańska, ale jeszcze za PRL-u wraz z całą rodziną wyjechał do Nowego Jorku. Tam robił na dwóch etatach, jego żona pracowała w nocy, więc Jeffa wychowywała amerykańska ulica (...) ale i rap. Na każdym rogu. Jeff wracał do Polski na święta i wakacje. Potem zaczął sprowadzać do kraju amerykańskich raperów. Był ich menedżerem i załatwiał imprezy.
Koncert za koncertem, powrót za powrotem. I tak Jeff zjawił się w Opolu, gdzie przez Kalibra poznał Borixona. Abradaba, Jokę, DJ-a Barta, Gutka, Feel-Xa i Jajonasza znał już wcześniej – organizował im koncerty w Stanach. To byli jego ludzie. Pierwsze Hip-hop Opole i pierwszy kontakt Jeffa z Borixonem. Choć tak naprawdę skumali się w warszawskiej Lokomotywie, gdzie Jeff przyleciał z Group Home, a na supporcie grał Warszafski ze Wzgórzem. Wtedy Tomek nagrywał już ze Wzgórzakami, a ja załatwiałem pierwsze piosenki z Warszafskim. Chłopaki coraz bardziej ze sobą trzymali, aż wreszcie Borys przyprowadził Jeffa do studia, czyli tak naprawdę do domu, bo w tamtym czasie mieszkał w studiu.
Akurat wyprawialiśmy urodziny Piha. Na takim jardziku, jak to określił Jeff. To jest na dworze, na podwórku. Wypiło się za dużo wódki i Tomek z Pihem mieli leciutką przepychankę. Nic specjalnego, wszyscy po pijaku mieli takie akcje. Za chwilę wszystko było okej. A Jeff u mnie został. U mnie i w Polsce. Mieszkał w Schronie przez dwa–trzy miesiące. Normalnie w studiu, razem z Borixonem. Pokazał nam, jak zrolować blanta w cygarowym brooklyńskim stylu. Poprzyklejał te wszystkie naklejki z nazwami amerykańskich zespołów na drzwi kabiny. A przede wszystkim puszczał nam płyty ze Stanów.

[ciąg dalszy artykułu pod zdjęciem]

[Jeff i Tede, zdjęcie z książki "Drin za drinem. Za kreską kreska"]

Jeff: „To był czas, kiedy Tede i Borixon nagrywali swoje solówki. Pamiętam, że puścili mi parę piosenek, bo pięć albo sześć kawałków już mieli. Tak słucham, słucham i wreszcie mówię: »K**wa, wiecie co, chłopaki? Fajne te materiały, ale… To brzmi jak wszystko inne w Polsce. Taka sama nuta. Tu, w Polsce, powinni w empikach sprzedawać płyty normalnie z takim sznurkiem, żeby można było w trakcie słuchania się powiesić«”.
Jeff powtarzał, że polski rap nie jest zły, ale dzieciak po takich kawałkach może co najwyżej sobie lub komuś coś zrobić. No, coś było na rzeczy. Polski rap był wówczas odbierany jednowymiarowo. W serialu Świat według Kiepskich Walduś próbuje rapować: „Dziś nie czuję się najlepiej. Od rana biedę klepię. Tracę nerwy. Chyba zaraz komuś wlepię”. Domyślam się, że o taki przekaz chodziło Jeffowi. Chłop nie był z pierwszej lepszej łapanki, przez lata załatwiał polskim składom występy za oceanem, miał kontakt z wieloma amerykańskimi raperami. Poznał nawet samego 2Paca!
Jeff: „Zawsze miałem przy sobie plecak, a w nim moje CD. Puściłem je panu Krzysiowi. Coo Coo Cal, Three 6 Mafia, Trick Daddy. Mówię, że to jest właśnie coś innego, fajnego. No i zaczął się show”.
Była druga czy trzecia rano, a ja zacząłem dzwonić do Volta i Ośki. Zaraziłem się nowym stylem. Obok Borixon, Tede, Onar, Jeff, a ja w środku nocy wydzwaniam po producentach. Że mają przyjechać. Mają przyjechać szybkim tempem. Natychmiast!
– Słucham? Co?
– Masz przyjechać i tyle!
I przyjechali. Wziąłem od Jeffa płyty, porozdawałem im.
– Jedźcie i róbcie takie bity – zarządziłem. – Róbcie takie podkłady. Ruchy, k**wa!
No i zaczęli je robić. A płyty Borixona i Tedego nabrały kolorytu i życia. I stały się klasykami.
Jeff trafił w RRX na podatny grunt, bo my naprawdę mieliśmy o czym pisać. Jeździliśmy tu, tam. Raz brałem tego, raz innego. Jak magnes przyciągałem dziwne zdarzenia, które stawały się tematami utworów. Bo co by się działo, wszyscy i tak w końcu trafiali do studia. A tam było zawsze:
– Puszczę ci, co nagrał wczoraj Jacek.
– Zobacz, co nagrał Boria.
W studiu non stop był kontakt z czymś, co powstało dzień wcześniej. I to wszystko się rozwijało. Borixon puszczał se bit i do niego pisał. Jacek przyjeżdżał z gotowymi tekstami. Zawsze. Chyba że odbywały się sesje Gibon Składu.

Jestem TDF, czyli Tede – Fiodor
Przez Gibon skład nazwany po prostu Boria.

Gibon był freestyle’em. Pojawiał się cały czas, ale w przerwach. Z jednej strony lekkie, bekowe nagrania, z drugiej poważna praca nad płytami. Miałem poczucie humoru, w studiu ciągle był śmiech, ale i zmuszałem raperów do ciężkiej pracy. Dlatego w czasie nagrywania nie pozwalałem na wąchanie kokainy, bo przez to zmieniała się barwa głosu. Nasz sprzęt rejestrujący dokładnie odzwierciedlał głos, więc czyste wersje były nagrywane bez żadnych używek. (...) W ciągu tych dwóch lat powstało tyle płyt… A ile z nich nie wyszło albo pojawiło się z opóźnieniem! Franek robił solówkę, Jeden Z Dwóch próbował. Pihu cały czas nagrywał. Nie wyszła solowa płyta Radoskóra. Warszafski Deszcz. Gibon Skład. HaKa. Chada nie wyszedł, a było nagrane z półtorej płyty. Szalone wzgórza Borixona. Trzecie V.E.T.O. Zanim wyszła jedna płyta, druga, zdążyliśmy przerobić kilka rodzajów składni, rozwiązań technicznych. Volt to miksował, a ja byłem mózgiem całej operacji.

(...)

26 sierpnia 2001 roku, w czasie Bitwy Płockiej, oddech wstrzymała raperska Polska, a dwa tygodnie później zamarł cały świat: runęły wieże World Trade Center. Jeff widział to na własne oczy.
Minęły zaledwie dwa dni od przylotu Jeffa do Stanów, kiedy zadzwonił do niego Borixon:
– Jeff, Kozak płaci ci za bilet, przylatujesz i kręcimy teledysk do kawałka… Tego, wiesz, gdzie będą te dwie piosenki: Rap tętni i Bauns. Dwie złączone w jedno. Przylatujesz i normalnie kręcimy.
Tak, kupiłem Jeffowi bilet, podobno do dzisiaj ma go w domu. Dałem, hmm… sześćset, siedemset dolarów? To był bilet z datą 12 września.
Jeff: „W Polsce nie było dostępu do winyli, a że w Stanach współpracowałem ze wszystkimi wytwórniami… Pamiętam, że wstałem z samego rana. Jestem na Greenpoincie. Wyszedłem z domu, zapierdykam po te winyle. Patrzę – już jeden wieżowiec się jara. Ludzie jak zombie. Nikt nie myślał o pracy, autobusach, tylko wszyscy na molo, zobaczyć, co się dzieje. Jara się i drugi. Widziałem, jak to padło, widziałem to uderzenie samolotu. Wtedy wszędzie nosiłem przy sobie aparat. Taką jednorazówkę, robiłem nią zdjęcia na wszystkich koncertach. Miałem na nim fotki i z tamtego dnia. Te samochody zakurzone… Jak już wróciłem do Polski, to wywołałem te fotki. No, ale to Warszawa, w Polsce musisz wszystkiego pilnować. Gdzieś zostawiłem i zniknęły. Kto nie dopilnuje swego, dla tego kara”.
Wieżowce padły i nie było wylotów ze Stanów. Jeff mógł wylecieć dopiero dwa czy trzy tygodnie później. Przesunęliśmy więc i jego przylot, i teledysk. Wszystko.
Klip był naprawdę gruby, zajebiście zrobiony. Kręcił go oczywiście Cezary, który pierwszy raz załatwił wózek na szynach. Dzięki nim kamera swobodnie chodziła. Byłem tam ja, był Fu, wszyscy byli. I masa kobiet, masa. Mnóstwo kobiet bawiących się z nami i wysyłających buziaczki naszym fanom.

Rusz, rusz dupą dla mnie
Tylko ja i ty, ty i ja fajnie
Wykąpię cię w zimnym balantajnie
Ty mi dasz siebie, a ja tobie dam mnie.

To leciało na MTV, Vivie – non stop leciało. Tede, Borixon i Gib Gibon Skład jeździli po całej Polsce i z proporcji jeden procent dziewczyn vs dziewięćdziesiąt dziewięć procent łysych gości na koncertach u nas zrobiło się siedemdziesiąt procent kobiet. No to człowieku…

Bauns jest dla nas, my go robimy
Ty z nas się śmiejesz, my cię pi**dolimy
Bo nie wiesz co to są gorące cykacze
Gorący bauns, zimny szampan zaraz go przyhaczę
(raczej).

Wszyscy się śmiali, że cykacze to jakby co? Ch**e? To normalnie był hip-hop, ale k**wa, to była też muzyka do zabawy, żeby się wyluzować, żeby nie być takim napiętym. Nie masz szans grać z nami w bauns. I „That’s it!”, jak mawiał Jeff. Raptem polski rap zaczął się zmieniać. Tak jak jego odbiór. Na naszych oczach, za naszą sprawą. To była fala. Pod sceną normalnie rapowcy, ale przede wszystkim morze, naprawdę morze kobiet. Ile ich tam przychodziło! I było dokładnie tak, jak Tede wyrapował sobie na pierwszej płycie.

Żeby każdy hip-hopowiec mnie znał
Żeby małolatki robiły: „łaaał!”.

I robiły „łał”! A my mieliśmy innych w dupie.
Jeff już nie musiał się bić. Otwierał koncerty, grał siedem piosenek i nie było żadnej akcji. Rozp**rdalał. A pod sceną zawsze było dziesięć kobiet. Bartek, który jeździł z Gibonem, zrobił charakterystyczne zdjęcie. Jeff na nim rapuje (po angielsku) i wszyscy są uśmiechnięci."

[Tede i Jeff, zdjęcie z książki "Drin za drinem. Za kreską kreska"]

90'S
No jestem ciekaw co się dzieje tym MC 3D czyżby spotkał go ten los co Mandaryna i Qza z Huzdemak z Dj 600V, który w tamtych latach nosił ksywkę V.O.L.T. czyżby już nie siedzi w tej branży? To już pytanie do samego Krzysztofa Kozaka.
asteras
Przestał mieć cokolwiek wspólnego z pl rapem. Teraz mieszka w Polsce i działa w boksie z młodzieżą. Jest wywiad z nim na yt na kanale ringpolska sprzed 2 lat, tytuł : "TUPAC, Warszafski Deszcz i inni - o RAPIE z Jeffem Wojciechowskim"
90'S
nie wiedziałem sprawdzę to info dzięki.
20:40 29
Bywa Warszawie , nadal się trzyma z KNT i Cezarym Ciszewskim
offoonek
i jako suplement promocyjny do książki powinien wyjść taki mixtape z niepublikowanymi utworami i freestylami...system roz$%^&y:)
Anonim
,,Pod sceną normalnie rapowcy, ale przede wszystkim morze, naprawdę morze kobiet. Ile ich tam przychodziło! I było dokładnie tak, jak Tede wyrapował sobie na pierwszej płycie." a na zdjęciu niżej ani jednej kobiety. xd

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>