Ten Typ Mes "Alkopoligamia: Zapiski Typa" (Klasyk Na Weekend)

Obecna pozycja Piotra Szmidta na scenie, na którą składa się mocny debiut w Flexxipie, dwie łechcące fanów g-funku płyty 2cztery7, masa niejednokrotnie przyćmiewających całe krążki występów gościnnych, coraz mocniej przybierająca na sile wytwórnia, no i co najważniejsze, trzy (cztery?) solowe projekty, oraz jak najbardziej możliwa do dokonania próba ich obiektywnej hierarchizacji pozwala stwierdzić, że pierwszy z nich należy traktować jako klasyk. Jeśliby nawet to wszystko wyżej wymienione komuś nie wystarczyło, wypada zauważyć, że „Alkopoligamia: Zapiski Typa” to płyta będąca faktycznym zamachem na przeciętność, bez zbędnego i przesadnego o nim gadania. W dodatku bez silenia się na elektroniczne odloty, dla wielu słuchaczy będące na późniejszych etapach kariery rapera nie do przełknięcia.

Przy okazji aktualnie trwającego promowania „Lepszych Żbików” warto wspomnieć, że to właśnie debiut Typa jest stylistycznie najbliższy jego najnowszemu dokonaniu. Bardziej klasyczne podejście, syntezatory zastąpione przez dogrywane żywe instrumenty, jazzowy posmak i szczypta nieodłącznego, opiewanego przez warszawiaka g-funku. Od mocno inspirowanego jazz-hopem w wykonaniu Tribe’ów, acz mimo wszystko na swój sposób unikalnego klimatu „Zapisków” odbiegają odrobinę „Widzę szaleństwo” i „Wjaazd”, ostatecznie będące najpopularniejszymi numerami z płyty, może jeszcze dodając do tego „Zdradę” (ale tylko w albumowej wersji!). Produkcja tej płyty zdaje się być w porównaniu do późniejszych solówek chyba najrówniejszą ze wszystkich, i to mimo obecności w creditsach kilku dziś już nieznanych ksywek (a jak było z Flexxipem?) oraz… samego Mesa. Tak, to właśnie krytykowany przez niektórych za produkcję bitów na płycie ze "żbikami" raper, z małą pomocą Rafała Gańko na trąbce wyprodukował sobie klasyczną „Zdradę”, a także „Ot tak”, „Strach” czy będący moim osobistym faworytem „T-Y-P (definicja)”. Warto też wspomnieć o obecności tych bardziej znanych: Webbera, L.A. z White House oraz rewelacyjnie zamykającego tracklistę Emade w „Pół żartem/pił serio”.

Debiut Mesiwa w momencie wypuszczania w obieg nie osiągnął rozgłosu na jaki zasługiwał, a „Wjaazd” nie miał oszałamiającej rotacji na Vivie i 4fun, mimo odbijającego się wtedy dużym echem beefu z Mezem. Wywiad z Piotrem można było jeszcze wtedy przeczytać w Ślizgu, w którym to mówił o beefie Dużego Pe z Pihem, o rozczarowaniu wyborem drogi muzycznej obranej przez współpracującego z raperem przez pewien czas Nowatora czy o bieganiu za wydawcami. Były to czasy, kiedy zastanawiano się, czy aby historie opowiadane na albumie nie były przypadkiem lekko podkoloryzowane. Budowa wizerunku alko-playboya zaczęła się bowiem na dobre od tej właśnie płyty, a kapelusz, cygaro i Bukowski pod pachą dojdą dopiero później. Do kanonu gatunku powinien przejść też kontrowersyjny numer „Witaj śmierci”, opowiadający o tym, jak to po jednej z imprez na urwanym nasz alkopoligamista budzi się "z mózgiem prawie wypływającym na zewnątrz".

Ta płyta to także kilka innych smaczków. Pojawienie się gościnnej zwrotki Jeżozwierza, który to potem odciął się maksymalnie od rapowego wizerunku Szmidta, było najprawdopodobniej pierwszym zetknięciem odbioru szerszej rapowej publiki z tą postacią, dopiero później lepiej znaną z undergroundowego klasyka „Jebać Tytuł”. Jeż był też zapewne pierwszym… "żbikiem" w początkowych założeniach Mesa, a i publika przez dłuższy czas również spodziewała się i domagała jego dołączenia do Alkopoligamia.com. To na tej płycie poznaliśmy też Flow, wokalistkę później nagrywającą pod banderą tej wytwórni oraz świetnego wokalistę Piotra Pacaka.

Trzeba oddać Piotrkowi, że jedno z najlepszych flow w Polsce i zawsze niebanalne podejście do warstwy lirycznej były, są i zapewne będą jego atutami. Niektórych jego pragnienie bycia innowacyjnym i ponadprzeciętnym może momentami zbytnio razić i może nie zawsze przekłada się to na w pełni satysfakcjonujące efekty – nie da się jednak zaprzeczyć temu, że za każdym razem rzeczy od tego gościa osiągają poziom niedostępny dla większości polskiej sceny. A że od najlepszych wymaga się więcej? W mojej osobistej opinii mimo wszystko nieco ustępujący wyprodukowanemu z wielkim rozmachem, trzeciemu solowemu albumowi Piotrka, ale wciąż pozbawiony słabych punktów debiut Mesa należy koniecznie zaliczyć do pozycji z gatunku tych obowiązkowych, tuż obok "Fachu" Flexxipa.

mesiwo
#Klasyk jak Fach
kaszpirowski
Ma jakiś dobry cczłowiek skany tego wywiadu ze ślizgu o ktorym mowa?
dziejaszek
Piotra Pacaka poznaliśmy na "Dobrej częstotliwości" Praktika.
Kachaaa
coś w tym jest, bo zapiski to album do którego wracam najczęściej. Uwielbiam ten pierwiastek jazzu zawarty w bitach. W ogóle muzycznie - jest to najbardziej odpowiadający mi klimat. A teksty takie jak zdrada czy witaj śmierci to po prostu perły. Z

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>