Brother Ali "Mourning In America And Dreaming In Colour" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2012-11-08 16:00 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 4)

Od wydania ostatniego albumu zrobionego do spółki z Antem - "Us", minęły trzy lata, a Brother Ali na chwilę zamilkł ograniczając się w tym okresie do nagrania jednej epki, którą do spółki wyprodukowali członek Atmosphere i Jake One, który na "Mourning In America And Dreaming In Colour" zajął się całością muzyki. Najnowszy krążek rapera z Minnessoty i jednego z najważniejszych atutów Rhymesayers Ent. jest dużym powiewem świeżości w jego karierze. Po pierwsze Ali przez chwilę przestał koncertować, kiedy z reguralnego tourowania z nim zrezygnował jego przyjaciel i wieloletni współpracownik DJ BK-One. "Say goodbye to my DJ but not to my friend" nawija Ali, w innym wersie wspominając o tym, że następca BK-One nie dał rady wytrzymać jego koncertowego tempa i zrezygnował co ponownie komplikowało zadanie.

Ant, który pojechał w trasę Atmosphere nie był w stanie pracować z raperem przy nowej płycie, a współpraca z Jake Onem w tak szerokim zakresie była czymś zupełnie nowym. Trzyletnie milczenie sprawiło, że na nowej płycie Ali ma naprawdę sporo do powiedzenia i robi album, który jest czymś zupełnie odwrotnym niż "Us". Tamta płyta była troszkę gorszą wersją wcześniejszych płyt z Antem ze sporą ilością denerwujących momentów - "Mourning In America And Dreaming In Colour" jest zupełnie inne od wszystkiego co Ali nagrał dotąd.

Na nowej płycie autor takich krążków jak "Shadown On The Sun" czy "Champion's Sound" rozlicza się z okresem, który był dla jego życia w pewien sposób rewolucyjny. Ali wspomina o trudnym rozstaniu ze swoją żoną i o tym jak wylądował na ulicy. Z jednej strony w kozackim i rewelacyjnie rozkminionym numerze "Need A Knot" bardziej rozśmiesza. Opowiada o swoich zajęciach w dorywczej robocie przedstawiając je tak, że można to zrozumieć dopiero po ostatnim wersie każdej kolejnej zwrotki. Z drugiej strony materiał przez dużą część zupełnie poważnie mówi o problemach ludzi mieszkających w Ameryce. Nie są to zresztą problemy bardzo odległe od naszych. Otwierający materiał "Letter To My Countryman" w którym pojawia się Dr. Cornell Westkontrowersyjny filozof, wykładowca akademicki i aktywista, jest bardzo wyraźnym apelem do świadomości słuchających go rodaków i również tu można dostrzec wiele analogii do Polski. Kiedy opowiada o poszukiwaniach roboty i wczuwa się w pewną perspektywę człowieka w nienajlepszym momencie swojego życia w "Work Everyday" wjeżdżając "My god, there's got to me more to life than this/ There's got to be bigger reason that I exist/ Work to eat, to earn my keep/ To ensure somewhere to sleep and spend the weekend buying shit" ręce same składają się do braw. Ma się słuchając nowej płyty poczucie obcowania z normalnym koleżką, który ciężko pracuje na swoje życie, zna różne strony muzycznego biznesu, wzloty i upadki, ale wciąż ma w sobie mnóstwo siły by robić to dalej. Samobójcza śmierć przyjaciela Aliego, rapera z Minnessoty - Eyedea oraz śmierć ojca przedstawia w sposób pełen emocji, ale nie przesadzony. Mam wrażenie, że dawno nie słyszałem go w takiej dyspozycji.

Singlowe "Only Life I Know" szczególnie w połączeniu z mistrzowskim klipem robi niesamowite wrażenie. Numer wspina się na poziom najlepszych kawałków w dyskografii Aliego, a każdy, kto ją sprawdzał wie, że rewelacyjnych numerów tam nie brakuje. Inny singiel - "Mourning In America" mocno politycznie zaangażowany i nawinięty z niesamowicie ciętym stylem jakiego Aliemu czasami brakowało na "Us" doskonale równoważy klimat materiału i nadaje mu ostrego charakteru. Zresztą wydaje mi się, że sposób w jaki ten stary wyjadacz porusza się po bicie Jake'a, który łączy w sobie elementy chóru i fajnie wplecionej elektroniki po prostu nie może się nie podobać. Całość sprawia wrażenie broni dużego kalibru, która z głośniki oddaje strzały pełne treści. Chwilowe gadulstwa nie do końca związane z jakimkolwiek tematem zdarzają się niestety, podobnie jak spadki tempa czy trochę gorsze bity... "Say Amen" robi znakomite wrażenie - pierwsza długa zwrotka, krótka przerwa i drugie krótkie wejście, poskładane tak, że nic się dodać nie da. Szkoda, że oddzielone jest od reszty materiału "Won More Hit" i "Fajr", które przechodzą praktycznie niezauważone, a ten pierwszy jest wręcz irytujący. Do dobrego początku dorównuje mistrzowski, pianinkowy luz we flow w numerze "Namesake", który treścią jednak wcale taki wyluzowany nie jest, powiedziałbym raczej, że mocno skoncentrowany.

Jak spisuje się natomiast współpraca Aliego z Jake Onem? Pochodzący ze Seattle zawodnik już od wielu lat nie jest koleżką z undergroundu tylko w pełni świadomym, zdolnym i znakomicie wyposażonym w najlepszy sprzęt producentem. Jego bity brzmią w sposób absolutnie wyjątkowy i sposób w jaki wjeżdża werbel w "Only Life I Know" albo nietypowy dźwięk uderzanych o siebie pałeczek perkusji... Wszystko zrealizowane jest bardzo grubo, ale artystycznie są momenty, które przekonują znacznie mniej niż większość. Dla przykładu "My Beloved" to już dla mnie lekka przesada. Słuchając tego bitu poczułem się jakbym wrócił do momentu jak na rotację wchodziło "Through The Wire" Kanye Westa. Raperowi nie zawsze do twarzy z takimi pomysłami na bity jak "Stop The Press" czy "Won More Hit". Kiedy jednak słyszę takie perełki jak "Singing The Song", "Only Life I Know" czy "Need A Knot" to jestem przekonany, że warto ten album mieć na półce. Czwórka z plusem.

 

Japyczyl
Noo daniel ziomeczku, nareszcie napisales recenzje tej plyty, ktora hula i chuja po necie od dobrego miecha, ale spoko ziomeczku, szacuneczek dla Ciebie, lepiej pozno nic wcale, siemaneczko.
xxxfgdgadfsfd
droga redakcjo, sprawdzilibyście w końcu pocztę ;)
Raph Neternalz
Mały błąd się wkradł - nie krążek "Champion's Sound", tylko "Champion EP" ;) Nie wiem też, czy w zdaniu "Samobójcza śmierć przyjaciela Aliego, rapera z Minnessoty - Eyedea oraz śmierć ojca" chodzi o to, że przyjacielem Aliego był Eyedea, czy chodzi o innego przyjaciela. Wnioskuję, że o innego, ponieważ Eyedea zmarł z powodu przedawkowania bodajże środków nasennych i był to wypadek (ale jaka strata, nie? Szczególnie, że ostatni krążek Eyedei z Abilitiesem zniszczył system, w porównaniu do dwóch poprzednich, nudnych płyt :( ). Jak o innego, to się nie czepiam ;) Miło, że recenzujecie też takie rzeczy ;)
Anonim
Świetnie że w zasypie drętwego plastiku jaki tu serwujecie nie zapomnieliście o jednym z najlepszych.Byłoby miło gdyby recenzje tego typu albumów pojawiały sie u was wcześniej i częściej

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>