Skinner, Ty świnio... - felieton

kategorie: Świat, Felietony, Grime
dodano: 2011-03-20 15:00 przez: admin (komentarze: 22)
Kochany Mike'u...
Znamy się tylko z widzenia, wybacz więc bezpośredni ton. Nie chodzi mi też o taką zwykłą popkulturową miłość, bo wiesz, jakby ci to powiedzieć, piękny nie jesteś, wręcz przeciwnie.Parafrazując klasyków: z łóżka bym Cię wyrzuciła. Jest ku temu zresztą wiele powodów.

Ale nie obrażaj się. Masz inne zalety i kieruję do Ciebie te słowa pełne bałwochwalczego uwielbienia właśnie w związku z pozostałymi atutami... Kocham Ciebie, a w zasadzie Twoje The Streets. I w związku z tym mam jedno pytanie.

Stary, czy ty oszalałeś? Słucham Twoich nagrań od początku. No może nie od samiusieńkiego, w końcu dzieli nas olbrzymi dystans - Ty siedzisz sobie w Milutkiej Anglii, a ja w tej szalonej wylęgarni waszych kadr (Czekaj! Nie mam na myśli Indii, tylko kraj pochodzenia wszystkich waszych ładnych dziewczyn, hen gdzieś tam w tej mitycznej Europie, którą ponoć niektórzy Anglicy czasem widują za swoim angielskim kanałem). Ale gdy dekadę temu zapytałeś "Has It Come To This?" ja byłam po drugiej stronie i słuchałam. I podobało mi się to, bo od zawsze lubiłam wszystko co inne, dziwne, nietypowe. A to, co zrobiłeś z muzyką było jak antypasat... Tak, tak właśnie - brzmiało dziwnie, niby znajomo a jednak na opak, przynosiło powiew świeżości, a nawet można powiedzieć, że powalało na kolana (choć w sensie dosłownym na kolana rzucałeś nas, słuchaczy dopiero potem na swoich koncertach, choćby tym ostatnim w Stodole). Z jednej strony 2-stepowe rytmy przywodzące na myśl Artful Dodger, który, tak między nami mówiąc - zawsze wydawał mi się zbyt milusi, z drugiej coś innego, żadne tam zaśpiewy r'n'b w stylu Craiga Davida, tylko gadanie chłopaczka, w zasadzie o wszystkim i niczym, a jednak powiedziane w taki sposób, że z miejsca przykuwało uwagę.

Gdy wreszcie ukazał się debiutancki krążek "Original Pirate Material" coś się w moim życiu zmieniło. Trochę też dzięki Tobie. Po pierwsze ostatecznie oszalałam na punkcie brytyjskiej sceny. Symptomy choroby występowały już wcześniej, ale dzięki The Streets ogarnęła mnie totalna gorączka, brytyjska sepsa bez drogi powrotnej. Postanowiłam iść w świat i zarażać. Miałam możliwości, dzięki pracy w mediach. Wtedy też postanowiłam, że czas zrobić z Tobą wywiad. Wysyłałam listy, do Twojego Street Teamu, do brytyjskiego wydawcy, w końcu odezwał się do mnie wydawca polski, zrugał mnie i powiedział, że wszystko załatwi.... i rzeczywiście udało się po jakichś 7 latach (i to nie dzięki niemu, a dzięki niezastąpionej Pinky, dobremu duchowi wszystkich dziennikarzy). Zrobiliśmy ten cholerny wywiad, i nawet nie mejlowo, jak to na początku planowałam, ale osobiście. W międzyczasie Ty nagrałeś kolejne trzy płyty, jedne gorzkie, przećpane inne piwnie-rozśpiewane. Wszystkie miały u mnie na wstępie plus trzy za bycie płytami The Streets. Głupio przyznawać, to nieprofesjonalne, ale wiedz, że gdybyś kiedykolwiek coś spieprzył, zamiast minus trzech dostałbyś minus osiem- porażka faworyta boli dwa razy bardziej i wewnętrzny karzeł krzyczy wtedy "dobij go!".

Teraz, gdy myślę o tych twoich albumach, łączą się mi się w spójną całość. Kiedy jednak wyszło "A Grand Don't Come For Free" trzęsłam się ze strachu, że jednak dopadnie cię syndrom drugiej płyty, zwłaszcza, że sposób w jaki witałeś mnie tym swoim dziwacznie zaintonowanym "It Was supposed to be so Eaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasy" był nader irytujący. A tu niespodzianka, klipy hulały w telewizji (tak, to były piękne czasy, stacje muzyczne nie pokazywały zmarszczek Hugh Heffnera i pozycji seksualnych na SMS, a jeśli to robiły, to jakoś tak rzadziej i dyskretniej?), udało się! Dzięki świetnemu pomysłowi na opowieść snutą przez jedenaście utworów jak zwykle wkupiłeś się w łaski krytyków, trafiłeś do różnych nobliwych rankingów w stylu 1001 płyt, których musisz posłuchać przed śmiercią. I Dobrze. Teraz wiem, że mogę umrzeć po tysiąckroć, bo The Streets słuchałam dużo i często.Trzecia płyta też nie należała do słabych, najbardziej kojarzyła mi się z takim schyłkiem nasiadówki w brytyjskim pubie. Szczególnie jednym takim w miejscowości Weymouth, przy moście. Zawsze jak był przypływ na morzu, woda niemal wlewała się do środka, a na podłodze leżały stosy łupin po orzeszkach ziemnych. Widzę cię tam o czwartej nad ranem z wesołą kompanią, dajmy na to miłą ligą ex-facetów - rzuconych, zdradzonych , nigdy niekochanych - i innych przegrańców, jak sobie pijesz kolejną pintę odgazowanego ale`a i bujając się śpiewasz "It's The Hardest Way to Make An Easy Living!". A "Everything is Borrowed"? Było dobrym, dojrzałym albumem. Tylko Mike, stary, nie wiem, co Cię podkusiło, aby wybrać na singiel "The Strongest Person I Know". To strzał w stopę. A może sam chciałeś zostać największym twardzielem, mierząc się z falą niezadowolenia ze strony wiernych fanów? Szczęśliwie był to jedyny numer na krążku z tak cipkowatym klimatem. Landrynkowe pianino, fałszujący wokal to było dla mnie za dużo. Szczęśliwie na odtrutkę przygotowałeś małe "czekadełko", czyli internetowe cudeńko "Cyberspace and Reds", które chyba tylko dla kurtuazji nazwałeś odpadem, bo de facto oferowało mnóstwo zajebistych doznań muzycznych.

Ale wiesz co? Najfajniejsze w Twoich nagraniach, poza świeżym brzmieniem, epatowaniem tym okrutnym brytyjskim akcentem, ironicznym punktowaniem rzeczywistości i czarnym poczuciem humoru, okazało się to, że były tym magicznym kluczem do wrót wspaniałej krainy grime'u.

Dzięki tobie mogliśmy posłuchać takich ludzi jak Sway. To przemiły chłopak, którego błyskotliwość gdzieś się potem rozmyła, ale na początku rządził konkretnie. Albo Wiley- ten też miał dobry start, jak pierwszy raz złapałam jego wersy "gerydż?! łuczjukulit tustep?!" kopara opadła mi w dół. Przechlapał sobie dopiero jak wpadł do nas na Ursynów i charytatywnie wystawił swojego kolegę z plecakiem do mikrofonu. Kano? Zabłysnął u ciebie i potem wepchał się na scenę, jego pomysły nie zawsze mi przypadały do gustu, czasem był zbyt odpustowy (choć nie tak, jak ostatnio robi to Dizzee). Lady Sov? No bez kitu, mogłabym sobie strzępić język, że karlica daje radę i ma fajne numery na swojej demówce, ale znakiem jakości dla większości moich pracodawców był dopiero fakt, że SAM Mike Skinner zaprosił ją do udziału w singlu. Bracia Mitchell? Patrz, dziś może nie jest o nich głośno, ale ja tam pamiętam. Mogłabym tak wymieniać dalej, Roll Deepy i innych. Sprawiłeś, że mogłam pisać co miesiąc felietony o waszej scenie hip-hopowej ( oraz jej okolicach) i wykraczać poza ofertę ubóstwianego Ninja Tune. Dobra, trochę tu generalizuję.

Ale wiedz, że do dziś mam w pamięci większość tekstów z Twojej pierwszej płyty i odgrywają mi się często w wewnętrznym odtwarzaczu gdzieś tam w środku głowy. Miej też świadomość, że każdej kolejnej słuchałam z czcią przypominającą ekscytację Marka Niedźwiedzkiego na wieść o odkryciu niepublikowanych nagrań Abby, albo Wojciecha Manna czytającego prognozę pogody dla Suwałk.

Stary, a tą ostatnią płytą totalnie mnie zniszczyłeś. Od początku do końca, od świetnych "Going Through Hell" i "Roof Of Your Car", przez "Soldiers" aż po niebezpiecznie kiczowate "Trust Me". Dlatego nie mogę słuchać "Lock The Locks", bo nie życzę sobie takiego genialnego końca. Idź się wypchaj, a potem wracaj nagrywać kolejne płyty ty chudy brytyjski sam wiesz co.

I wiesz co ci powiem, że "We Can Never Be Friends". O. Bo jak ty w takim momencie mówisz mi "Żegnaj!" to chyba jesteś niepoważny...

Anonim
szanuje the streets za Blinded By The Lights przy tym kawalku można latac :) bardziej w jego twórczośc sie nie zagłębiałem.
piramjida
Dear Slim... ;)
Triz
O, to pierwszy tekst "wiedźmy" ?:)
bezstronny
Za The Streets jakoś nie przepadam specjalnie, ale muszę przyznać, że felieton ciekawy, zupełnie odmienny. Mam nadzieję, że będzie takich więcej
Anonim
Można powiedzieć, że zakończył karierę będąc w bardzo dobrej formie, coś jak Adam Małysz:) Skinner to zdecydowanie mój faworyt na brytyjskiej scenie. Niepodrabialny styl, ciekawe pomysły, artysta kompletny. Wszystkie płyty na bardzo wysokim poziomie. Moja ulubiona to "A Grand Don't Come for Free" z genialnymi "Blinded by the Lights" i "Dry Your Eyes". Nawet jeżeli to już jest definitywne zakończenie kariery to nie mam do niego pretensji. Nagrał płyty, można by właściwie powiedzieć, że idealne. Ma styl, którego wcześniej nikt nie miał i nikt już nie będzie miał. Jego nagrania są jedyne w swoim rodzaju. Kariera bez skazy:)
Straho
Droga Wiedźmo, nie znamy sie, ale kocham Cię za ten felieton;)
aaaa
Nie podoba mi się to i co ,że niby takie zabawne tak? takie śmieszne wpisy tylko kaleczą ten profil, niech ona sobie takie wypocinki to umieszcza na blogu swoim żeby nikt tego nie widział sorry :(:( A co do skinnera no dobry ziomuś .
Northim
Cess! Gdzie byłaś jak ciebie nie było?
Anonim
Skinnerem od niedawna się jaram, ale A grand dont come for free, największym sentymentem darze Dry your eyes.
Anonim
Częściej akapity wstawiaj, bo ciężko się to czyta
Anonim
slaby tekst, ale chetnie zobaczylbym twoje cycki, kochanie.
Anonim
osz kurwa. sprawdzilem profil na fb i wycofuje!!
Anonim
znam jego płyty. tylko jego słucham z anglii, no teraz jeszcze pg. A co do końca the streets.. cóż po co ma robić coś na siłę, ponoć teraz ma się zająć filmem.. może wyjdzie z tego coś dobrego..
Anonim
miod i cukier: hahaha,aż tak żle? podaj mi tego fb.
Anonim
hhehe potrzeba więcej panienek na Hip Hopowej scenie, kobiety mają zajebiste punche :D
piramjida
eee... tekst jest dobry, dupeczkowy koncept zawsze spoko.
Anonim
zawsze cos nowego ale jakos ten artykuł mi nie wchodzi wole normalne ogarnięte a te to taki pajacowanie na popis . i jestem pewny ze bedą takie powstawaly chocby po to by wkurwiac innych moze niektorym się podoba ale mi nie wchodzi. a tam ktos o cyckach nawinął też bym nie chial ogladac po tym co na fejsie zobaczylem
aaa
Katekarin masz stuprocentową rację tym bardziej ,że autorka też do jakichś piękności nie należy
aaa
a i już prędzej to skinner by ją wyrzucił z łóżka niż na odwrót.
Anonim
mistrz nad mistrze, świetny tekst
prockaa
Felieton kapitalny,ciekawy język"pisany" a the streets jaram się niesamowicie,miło się czytało pozdro

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>