Larry June i Cardo stworzyli idealny soundtrack na resztki lata (recenzja)

Pogoda znów zrobiła się letnia. Słońce smaży, temperatura kręci koło 20 stopni... W tych warunkach atmosferycznych nie mogło nas trafić nic lepszego niż wydane w piątek EP od Larry'ego June'a i Cardo.

Tytan pracy a zarazem król chilloutowego vibe'u z San Francisco (niebawem przybliżę Wam postać Larry'ego June'a w dłuższym artykule) upodobał sobie siekanie EPek z najlepiej budującymi klimat producentami w branży - po projektach z Harrym Fraudem czy Cookin Soul tym razem ponownie łączy siły z Cardo i... no jest to połączenie idealne.

W bitach Cardo jestem niezmiennie zakochany od dekady - to jeden z największych diamentów w środowisku około-taylor-gangowym, wiele z najlepszych perełek Wiza Khalify wyszło spod jego ręki, podobnie najlepsze single Bernera. Jak mało kto Cardo potrafi stworzyć klimat błogiego relaksu, rozpływającego się na głośniki. Świat wokół zwalnia a ty literalnie rozpływasz się w brzmieniu i stworzonym z dźwięków świecie.

A Larry June doskonale wie co z tymi bitami zrobić. To raper, który na pierwszy rzut ucha wydaje się toporny, sztywny, jednowymiarowy. Gdy jednak wejdziesz w jego vibe, dopasujesz się do rytmu i wibracji... to wsiąkasz. Zgrabnie balansuje między leniwą, pozornie niechlujną i surową nawijką a idealnie wyważonymi i wpasowanymi w bity wokalami, śpiewem czy nuceniem. Potrafi zabudować klimat i wciągnąć do swojego świata - czyli świata, który z jednej strony orbituje wokół klasycznych rapowych tematów czyli streetowych rozkmin, fur, ziomów, hustlerki i chilloutu, ale z drugiej strony serwuje biznesowe lekcje i porady, nakreśla grind i samoorganizację ("Bigger Risk"). To prawdopodobnie jedyny raper, który na soczyście westcoastowym leniwym bicie wleci z opowieściami o porannych rozkminach inwestycyjnych nad szklanką soku pomarańczowego.

"Into The Late Night" to 20-minutowa przejażdżka po Kalifornii, w której nie chce się wychodzić z fotela. Niby nic przełomowego, ale coś bardzo przyjemnego, pełnego świetnych bitów i doskonałego feelingu. Polecam, zresztą podobnie jak czerwcowe "Orange Print" Larry'ego i ubiegłoroczne EP June'a z Cardo "Cruise USA".

Larry June & Cardo - Friday Activities (Official Video)

Larry June & Cardo - Bigger Risk (Visualizer)

Larry June & Cardo - Don't Try It (Official Video)

Tagi: 

Miami stick drill
No nie powiem, teraz to dowaliłeś kozaczkiem panie Natali. Friday Activities dobre, muszę posprawdzać więcej bo tych gości nie znałem wcześniej.
Mateusz Natali

Do usług ;) Na dniach wrzucę pełny profil Larry'ego June'a, bo ostatnio bardzo gęsto na słuchawkach leci. A Cardo ma na koncie m.in. 'Paperbond' czy 'Mezmorized' Wiza, wiele najlepszych perełek Khalify jest na jego bitach

90'S
No Mateusz udało ci się mnie zaskoczyć tym newsem bo w zasadzie siedzę w latach 90's, ale ogarniam to co wychodzi teraz jeżeli chodzi o Larry'ego June'a obiło mi się o uszy klimat zajebisty ten Cardo też ok sprawdzę jak będę miał trochę więcej czasu. Pozdro
eee
tylko szkoda ze teksty prymitywne bo takto dobry chill
Yg Larry
Zdecydowanie lepiej wypadają poprzednie projekty na linii Larry - Cardo. "Mr. Midnight" to bardzo spójny i solidny album z 2019. Warto też wspomnieć o "Cruise USA" na bitach Cardo, który wg mnie jest ciekawszy niż ostatnie EP. Poza tym Larry świetnie odnajduje się na bitach DJ Fresh, K.Fisha czy Julian Avila oprócz podkładów od Cardo czy Harry Frauda. Z Cookin Soul też fajne EP nagrali :)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>