Czy Migos powinni zrobić sobie przerwę? (felieton)

Trudno spierać się z tezą, że Migosi to od jakiegoś czasu jedni z najbardziej popularnych, najbardziej głośnych i wzbudzających ogromne zainteresowanie osobistości na rapowej scenie. Jednocześnie, podczas sprawdzania kolejnych projektów sygnowanych ksywkami chłopaków, jakoś nie mogę pozbyć się wrażenia, że ta cała formuła zmierza donikąd albo wymaga tego, by chłopaki sobie któregoś dnia na spokojnie usiedli, odpalili jointa, zaparzyli herbaty i gruntownie zastanowili się w którą stronę warto byłoby ze swoją twórczością pójść, bo przecież ograniczenie swojej kariery do taśmowego tworzenia hitów zwykle nie przynosi twórczej nieśmiertelności.

Cholera, albo zwyczajnie mogliby zrobić sobie jakąś dłuższą przerwę.

 

"Culture" było uderzeniem potężnym. Było tak samo potężne, co zaskakujące biorąc pod uwagę poczynania sprzed tego przełomowego dla nich krążka. Wykręcili ogromny hajp dzięki "Versace" i "Hannah Montana", by za chwilę komercyjnie wyrżnąć się ze stromych schodów z legalnym "Yung Rich Nation", które – jak na tamten czas – nie było jakimś złym albumem, jednak jak w wielu przypadkach bywało, bywa i bywać będzie - nie do końca zadziałały wszystkie tryby w machinie promocyjnej wytwórni.

 

Kiedy wydawało się, że ksywki Migosów za jakiś czas będą zasilały pojawiające się regularnie zestawienia one-hit-wonderów, to oni wypuścili w świat "Bad And Boujee", po którym nic już nie było takie, jak wcześniej.

 

"Culture II" miało za zadanie przedłużyć rapowy "american dream" chłopaków z Atlanty i umocnić ich pozycję na szczycie mainstreamu. Pewnie - cyferki się zgadzały, sprzedaż hulała (199 tysięcy kopii w ciągu tygodnia, czyli o kilkadziesiąt tysięcy więcej niż "jedynka" w analogicznym okresie), licząca 24 numery tracklista idealnie skrojona pod serwisy streamingowe na pewno nie była tu bez znaczenia, ale okazuje się, że hitowo-bangerowa, pełna przepychu w tekstach formuła nie może być cały czas tak samo świeża. Zauważyli to krytycy i recenzenci. Znający się na rzeczy Dawid Bartkowski w recenzji dla Interii zwracał uwagę na to, że (...) historie o wożeniu się po mieście drogimi autami z należytym przepychem, złotem, drogimi alkoholami i niezbyt grzecznymi panienkami gotowymi zrobić wszystko, w końcu muszą się przejeść. Stężenie blichtru i powtarzanie oklepanych schematów zwyczajnie nudzi, zwłaszcza sami raperzy (...). W podobnym tonie wypowiadał się Karol Stefańczyk w tekście cgmu - (...) sami Migos nie wyglądają, jakby próbowali zmienić kierunek, nadać własnej twórczości nowy ton lub skorygować idee stojące za poprzednim albumem. Przeciwnie, dokręcają śrubę jeszcze bardziej (...).

 

Okej, powiedzmy, że druga część "Culture" dawała jeszcze radę i miała swoje naprawdę fajne momenty, natomiast zapowiedzi solowych albumów każdego z Migosów były trzema strzałami w dowolne części ciała. Jeżeli ktokolwiek łudził się, że chłopaki zaplanowali kapitalne posunięcie, bo chwilowe skupienie się na solowych rzeczach przyniesie powiew świeżości i pokaże światu ich pomysły i inspiracje, na które nie może nie było do końca miejsca podczas pracy nad wspólnymi albumami, to musiał się srogo rozczarować.

 

Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Jedyne co udało mi się zapamiętać z "Quavo Huncho" to bit z pierwszego numeru na trackliscie i featuring Madonny, kompletnie zresztą zbędny i nic pozytywnego na album nie wnoszący. Okazuje się, że ich oferty solowe są jeszcze bardziej ubogie i mniej godne uwagi niż "CII". Zwracano na to uwagę również za wielką wodą - portal hotnewhiphop sugerował, że krążek Quavo jest kolejną dostawą, na którą nie ma zapotrzebowania, dostając przy tym bardzo przeciętną i chyba zbyt pobłażliwą ocenę 65%, natomiast słuchacze byli już dużo bardziej surowi i średnia ich ocen wyniosła zaledwie 37%. Sprzedaż? 99 tysięcy kopii w pierwszym tygodniu.

 

Gdyby stało się tak, że marka Migos nagle przestanie być magnesem na spragnionych trapowo-autotune’owych bangerów słuchaczy, to według wielu, największą szansę na utrzymanie się na powierzchni powinien mieć ten pozostający w największym cieniu lub może zwyczajnie najbardziej leniwy Takeoff. To on został uznany za najjaśniejszy punkt na "Culture II" i to jego solowy projekt został przyjęty najcieplej. I rzeczywiście - jego album jest zdecydowanie bardziej strawny z kilku powodów - Takeoff skupia się po prostu na rapowaniu, nie wrzucał na siłę oklepanych hitowych singli i co ważne, zmieścił się z całą treścią w 38 minutach muzyki. Pytanie tylko, czy jeden Migos będzie miał taką siłę przebicia jak trzech Migosów? Nie sądzę, co chyba wyraźnie pokazują wyniki sprzedażowe – 49 tysięcy sprzedanych egzemplarzy krążka przez pierwszy tydzień od premiery, to w zaokrągleniu o połowę mniej niż wynik płyty Quavo, będącego nieformalnym liderem składu. Poza tym fakt, że Takeoff radzi sobie ostatnio najlepiej, to wcale nie jest równoznaczne z wyrobieniem u niego zupełnie nowego wachlarza świeżych patentów. "The Last Rocket" to wciąż produkt oznaczony wyraźnym stemplem "Migos", powielający zarówno wady, jak i zalety całej grupy.

 

Wciąż czekamy na solówkę Offseta (przynajmniej nie ukazała się ona jeszcze w momencie, kiedy ten tekst powstaje), jednak on zdaje się nadal ją promować poprzez głośne rozstanie z Cardi B, jeszcze bardziej huczną formę przeprosin za rzekomą zdradę i późniejszy wspólny odpoczynek pary na skuterach wodnych w Puerto Rico. Serwisy informacyjne zwariowały, co zapewne pozwoli na podkręcenie nieco wyników sprzedażowych albumu. W każdym razie trudno oczekiwać, że to właśnie Offset da na swojej płycie jasny sygnał kolegom z zespołu, by Ci zechcieli pokazać słuchaczom coś ciekawszego niż ostatnie projekty.

 

"Culture III" - co chyba nikogo nie dziwi - zapowiedziano na rok 2019. Niczego poza tym, że będzie, na razie nie wiadomo i poważniejsze rozważania na temat tego, jak ten projekt będzie wyglądał będzie można rozpocząć, gdy w sieci trafi pierwszy singiel. Chociaż jedna myśl nasuwa się cały czas, a mianowicie, czy po wydaniu w ciągu zaledwie dwunastu miesięcy czterech albumów (zakładając, że Offset wyda płytę przed "Culture III"), będą oni w stanie wymyślić się na nowo i czymkolwiek nas zaskoczyć? Pytanie drugie - czy patrząc na to, jak dobrze sprzedały się ostatnie dwa albumy ze słowem "Culture" w tytule, Migosi będą chcieli podejmować ryzyko, by przeprowadzać gruntowną rewolucję w swoim stylu? Pozwolę sobie od razu na te pytania odpowiedzieć, korzystając ze słów znanego prowadzącego jeden z teleturniejów w telewizji publicznej.

 

"Nie wiem, ale się domyślam."

 

Słucham
99 000 wystarczyło na debiut na 2 miejscu billboardu synek. Quavo napisał Shit, jest na większośći najlepszych komercyjnych płyt tego roku a jakiś gimbus z popkillera proponuje mu zrobienie przerwy. Miej godność człowieka i już nic więcej nie pisz Szymonie.
Elo
Ja najbardziej lubie ich mixtapy
Sadboy
Jako naczelny fan Migosów w Polszy :D też uważam że przydałaby im się przerwa - goście po prostu za dużo pracują i troszkę im ostatnio brakuje tej świeżości co na Culture czy genialnych mixtape'ach jak Young Rich Niggas czy No Label 2
Anonim
[część komentarza usunięta] (felieton)? pytanie kurwa retoryczne, jak z dziwki da się jeszcze jakieś soki wycisnąć to ruchasz, tak samo migosi robią ze sceną. najlepszy zespół od czasu powstania rat pack
Polskimikmili
Migosi już 5 lat temu byli wtórni i kazdy ich kawałek brzmiał i był o tym samym. Czym tu się jarać?

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>