Skepta "Konnichiwa" - recenzja

recenzja
dodano: 2016-06-08 16:00 przez: Wojciech Graczyk (komentarze: 0)

Skepta był dla mnie zawsze w cieniu jeśli chodzi o brytyjską scenę. Nigdy też jakoś nie przyciągała mnie jego twórczość. „Greatest Hits” i „Microphone Champion” to jednak nie był poziom płyt Wileya, Kano czy pierwszych trzech krążków Dizzee Rascala. Tylko i aż poprawne rzeczy. Mojej opinii na jego temat tym bardziej nie zmieniło radiowe „Doin' It Again”, które było najsłabszą rzeczą jaką wydał. Dużo mojej sympatii zyskał dopiero po wydaniu „Blacklisted”, które pomimo bycia zaledwie mixtape'em, było najciekawszą rzeczą w jego katalogu. Dzięki temu krążkowi oraz wypuszczonym singlom, czekałem na „Konnichiwa”, które pomału zaczynało stawać się grime'owym „Detoxem”. Na szczęście czas oczekiwania skończył się i możemy raczyć się nim w głośnikach.

A więc jak wyszło? Krótko – najlepsza płyta Skepty. Brzmieniowo jest ascetycznie, brudno i elektronicznie. Po prostu - typowy przedstawiciel grime'u (no może poza singlem „Ladies Hit Squad” z gościnnym udziałem A$AP Nasta). Cieszy to, że Skepta oddalił się od radiowego brzmienia na rzecz właśnie tej stylistyki. Potrafił jednak wyważyć tę ciężką i agresywną stylistykę świetnymi, łatwo wpadającymi w ucho refrenami. Płyta posiada dwanaście utworów, dzięki czemu nie ma tu przesytu i można krążek wchłonąć za jednym posiedzeniem. Oczywiście nie jest też tak, że nie ma się do czego przyczepić, ale są to rzeczy właściwie nieistotne dla odbioru całej płyty. Jedyną rzeczą, która na serio mnie tutaj drażni jest refren członka A$AP Mob, który nieudolnie imituje Drake'a z "Hotline Bling". Cała reszta to naprawdę wysoki poziom.

Płyta jest angielska do szpiku kości. Nie chodzi tu tylko o muzyczną stylistykę w jakiej obraca się Skepta, czy w jego akcencie. Również teksty i odniesienia, takie jak diss na fake'owych muzułmanów w „Shutdown”, potwierdzają brytyjskość tego projektu. Wersy rapera orbitują wokół typowych spraw młodego, czarnoskórego Anglika. Kobiety, ulica, policja. Niby nic wyjątkowego, ale jest to podane w taki sposób, że przyjemnie się tego słucha.

Na szczęście „Konnichiwa” nie jest ostatecznie angielskim „Detoxem”. Określiłbym tę płytę mianem wyspiarskiego odpowiednika „Only Built For Cuban Linx Pt.2”. Tak jak w przypadku płyty Raekwona, tak i tu musieliśmy czekać długo, mieliśmy wysokie oczekiwania, które na szczęście nie zostały zawiedzione. „Konnichiwa” to bardzo dobra produkcja, jedna z lepszych w tym roku. Ode mnie 5- i to tylko dlatego, że mimo wszystko nie ma w niej tego błysku geniuszu, jaki posiadał „Boy in da corner”. Nawiasem mówiąc jestem ciekaw czy Skepta zrobi karierę w Stanach jak jego kolega Drake.

*************************

ECHO REDAKCJI:

Michał Zdrojewski: Każdy fan grime'u czekał na tę płytę z wytęsknieniem od czasu wydania przez Skeptę "That's Not Me", czyli totalnie zmieniającego wizerunek rapera z Północnego Londynu singla, w którym Skeppy przyznał, że wyrzuca wszystkie Gucci i Louis V i wraca do korzeni. Była to bardzo dobra zmiana, ponieważ Skepta w pewnym momencie swojej kariery po prostu się "sprzedał" i robił hip-hop wręcz nieznośny dla ucha, pełen cukierkowatości i popowych melodii. Na "Konnichiwa" słychać jednak, że obecny, "prawdziwy" Skepta brzydzi się tego i pokazuje, co w grime'ie jest najlepsze. Agresywne flow, mroczne, ale bujające bity i przede wszystkim świetne punche. Widząc pierwszy raz tracklistę "Konnichiwa" byłem troche zawiedziony małą liczbą kawałków i tym, że kilka z nich było znane nawet ponad roku temu. Z początku popsuło mi to odbiór albumu i mówiłem sobie, że powinien być on wydany już rok temu, jednak już po czasie myślę, że taka konwencja sprawdziła się bardzo dobrze. Ucieszyło mnie też umieszczenie na albumie grime'owego bangera, czyli "It Ain't Safe". Obok tego utworu świetnie prezentują się "Crime Riddim", tytułowe "Konnichiwa", zamykające krążek "Text Me bAck" oraz nawiązujące do słynnej bitwy grupy legendarnego Wileya z Pay As U Go Cartel z 2001 roku. Zawiodłem się jedynie utworem z Pharrellem, pomimo swojej niewątpiwej chwytliwości. Overall, album naprawdę dobry i przede wszystkim myślę, że otworzy nowy etap w już i tak bujnej karierze Skepty. 5/6

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>