Noize From Dust "Dlaczego Piotr Skała robił producenckie płyty?" - wywiad cz.2

Noize From Dust

Dlaczego Piotr Skała robił producenckie płyty?”

Marcin: Jak odbiór płyty? Jesteście zadowoleni?

 

Siódmy: Dobry jest. W Prosto są ponoć zadowoleni, dostajemy nowe rzeczy do zrobienia, część ruszy wkrótce. Generalnie się zajebiście przyjęło i ci, którzy się nie dograli to stwierdzili, że żałują, że się nie zdążyli dograć.

 

Marcin: W takim razie warto dzisiaj robić płyty producenckie?

 

Siódmy: No a dlaczego nie? Spotkałem się z takim, kurwa, zarzutem, że „na chuj robić producenckie płyty?”. Jeden z raperów z naszej płyty mi to pytanie zadał.

 

WorstCase: Na przekór...

 

Siódmy: A ja go zapytałem, „to na chuj robić solowe rapowe?”. No a dlaczego mamy nie robić? To tak, jakbyś Pete Rocka zapytał, dlaczego robi producenckie. Dlaczego Piotr Skała robił producenckie płyty? Chociaż faktycznie, ja mam inny przelot, bo mogę sobie też robić płytę rapową. U nas w kraju jest tak, że jak wypuścisz płytę instrumentalną, mówi się, że „przecież nikt cię nie zna”, a jak już masz jakieś tam nazwisko, to oczywiście to wezmą. Ale czy wrzucisz płytę producencką do internetu, czy ona wyjdzie legalnie, wyjdzie na to samo.

 

WorstCase: Mały odzew.

 

Siódmy: Spotkałem się z takimi komentarzami, że na płycie, którą teraz wypuścił Noon z HV, mogłoby nie być raperów. Ja jestem innego zdania – uważam, że dobrze, że są. W razie czego w edycji specjalnej są instrumentale.

 

Marcin: A Just Blaze powiedział, że robienie producenckiego albumu to według niego jest zły pomysł z tego względu, że się po prostu nie opłaca. Dużo lepiej wychodzi się na sprzedawaniu bitów raperom.

 

Siódmy: Ale w naszym przypadku, powiedz mi, kto by wziął od nas bity, gdybyśmy nie pokazali, co potrafimy? Producentów w Polsce jest mnóstwo, cała masa. My mamy patent na zajebiste robienie muzyki, ale żeby było nam łatwiej, musieliśmy zrobić płytę producencką.

 

Marcin: Żeby się wybić?

 

WorstCase: Dokładnie. Pokazać skill...

 

Siódmy: Po prostu żeby dojść do większego grona, może tak. To po pierwsze. Po drugie, zapraszając raperów na płytę tak naprawdę dowiedzieliśmy się, czy faktycznie te bity dochodzą do ludzi. Okazało się, że wszyscy byli zajarani, chcieli się dograć i biorą od nas bity na jakieś swoje projekty, to jest zajebiste. Gdy do nich pisałem, reagowali „Siódmy, ty jesteś raperem, jak to producencka?”, więc miałem pod górkę. „Stary, sprawdź, jest zajebista paczka”, a on mi odpisuje „ty, kurwa, dlaczego ty wcześniej bitów nie robiłeś, tylko rapowałeś?”. Chociaż to nie było tak, że każdy dostawał wszystkie bity, część sobie dobieraliśmy pod danych raperów.

 

Wydawniczo to producencka się chyba lepiej przyjęła niż Echinacea, która uważam, że była sztosem akurat. Ja tam zawsze tego projektu będę bronił, bo był zajebisty, tylko... inny, no. Kixnare w życiowej formie tam był, bez kitu.

 

Marcin: Echinacea naprawdę przyjęła się gorzej niż Noize From Dust?

 

Siódmy: Znaczy, gorzej... Stary, tu wydało nas Prosto, a tam wydała nas Aloha. I w ogóle – broń Boże – nie powiem złego słowa na Aloha, bo bardzo dużo mnie łączy z tą wytwórnią też w sferze prywatnej, bo się z Michałem (Proceente – przyp. MP) zajebiście znamy. Ale nie oszukujmy się, Prosto jest chyba najlepszą wytwórnią, jeżeli chodzi o zasięg i promocję. A po drugie ta Echinacea ucichła gdzieś. Nawet w Antologii Polskiego Rapu nic nie napisali, a tam mieli pole do popisu. Chociaż może i dobrze, że tam nic nie ma, bo jak się spotykaliśmy ze słuchaczami czy ze znajomymi, to ludzie zupełnie inaczej odbierali i interpretowali teksty czy tematy, niż my robiąc Echinaceę. Kurde, to jest fajne w muzyce.

 

WorstCase: Że każdy interpretuje na swój sposób.

 

Siódmy: Chociaż wtedy, gdy Echinacea wyszła, to nawet nas okrzyknęli, że jesteśmy zastępcami Grammatika i „Świateł miasta”. To już za daleko ktoś poleciał, no nie oszukujmy się. O, może tak – przyjęła się dobrze, ale nie miała takiego zasięgu. A wiesz, prędzej bym się spodziewał, że – załóżmy – druga Echinacea ma szansę wyjść w Prosto, a wyszło Noize From Dust. Zaprosiliśmy Sokoła na płytę i Sokół zapytał „ty, a gdzie ta płyta wychodzi?” – „nigdzie, bo ona jeszcze powstaje” – „no to prześlij jeszcze coś”.

 

Marcin: I poszło.

 

Siódmy: Zauważyłem – z punktu widzenia słuchacza, nie artysty – że Prosto w ogóle zmieniło politykę i niekoniecznie biorą raperów, którzy mają fejm, tylko – jak to Wojtek zawsze w wywiadach mówi – tych, którzy w danej działce są najlepsi. Poczułem się dowartościowany muzycznie, bo to znaczy, że materiał jest dobry. I ogólnie recenzje są zajebiste. Nawet w CGMie ogólnie recenzja nas, jako producentów, jest w porządku. Tam raczej... wiesz, ja nie lubię czegoś takiego, tam się skupił bardziej na raperach niż na samej warstwie muzycznej.

 

Marcin: Bo numerem numerem jeden na tej płycie są właśnie bity.

 

WorstCase: I klimat, i skrecze.

 

Siódmy: Z naszego punktu widzenia to tak, ale przecież ja nie uważam, że raper jest uzupełnieniem bitów czy bity są uzupełnieniem rapera. Teraz DJe są bardzo pomijani, jest coś takiego, że „DJ to uzupełnienie rapera i producenta”. Nie!

 

WorstCase: To wszystko się łączy.

 

Siódmy: Nie można tak mówić, że coś jest uzupełnieniem czegoś. Nie wiem, może my jesteśmy jacyś zacofani już.

 

WorstCase: Wszystkie te rzeczy są równorzędne. Chodzi o to, żeby razem kopały po dupie.

 

Siódmy: Albo ktoś zapytał, dlaczego na płycie jest Mam Na Imię Aleksander, bo to zupełnie inna stylistyka. Przecież on siedzi na tym bicie jak zły! Tak pasował do tego utworu, że nie ma innego. Numer Raz z Kubą Knapem – to specjalnie zrobiliśmy. I zajebiście, że jesteśmy pierwsi, którzy ich w końcu połączyli. Kuba Knap nic nie widział w ogóle, to jest najlepsze. Nie powiedzieliśmy mu. Jak już Numer się dograł i zrobiliśmy aranż, on był zajarany, whoa! Jak, na przykład, jest „Kropka nad i” z VNMem, Rasem i Eldoką, to Eldo nie wiedział, że VNM będzie w kawałku. I zajebiście wyszło. To w ogóle trzy inne stylistyki, chcieliśmy to pomieszać.

 

Marcin: Właśnie ten numer jest przez to ciekawy.

 

Siódmy: I o to chodziło. Jeszcze Sarius z Żytem – są z Częstochowy, z tego samego osiedla, ale każdy ma zupełnie inny styl, a we dwóch tak ładnie pasują do siebie. Prosto w takie rzeczy trochę idzie, że chcą sobie mieszać. Powstaje jakiś projekt teraz w Prosto i tam dopiero będą mieszanki.

 

Marcin: A te wstawki pojedyncze przed kawałkami albo po nich, jakby żywcem wyjęte z płyt Stones Throw...

 

WorstCase: Celowy zabieg.

 

Siódmy: O to chodziło! Chociaż ja bardziej się inspirowałem Pete Rockiem, on miał taki zamysł.

 

Marcin: A mnie się z Madlibem najbardziej kojarzy.

 

WorstCase: Właśnie taki klimat miał być.

 

Marcin: Czyj to był pomysł? Wasz wspólny?

 

Siódmy: Sebka... O, jaki skromny teraz.

 

WorstCase: Nie no, tak, taka prawda.

 

Siódmy: Ja miałem taką korbę, ale Sebuś dobre wyłapywał rzeczy. Nie chcę, żeby ktoś nas zamknął na zasadzie „bo to jest Pete Rockowe” albo na przykład „aa, bo to bardziej brzmi jak Detroit niż Nowy Jork”. Kurde, no i dobrze, bo miało brzmieć jak...

 

WorstCase: Jak my.

 

Siódmy: ...stare, dobre rzeczy. Sebek jest bardziej detroitowy niż ja. Ja bardziej nowojorski, chociaż jaram się Detroit, ale tym starym, bo z tym nowym to w ogóle nie wiem, co się dzieje. Kurde, w ogóle dzisiaj przeczytałem, że Royce będzie na Kempie z PRhyme!

 

WorstCase: Zajebiście!

 

Będziesz grał na chrzcinach mojego dziecka”

 

Marcin: Worst... WorstCase czy Grzybaz, jak wolisz?

 

WorstCase: (śmiech) Pierwsza ksywa jest od nazwiska, a druga... stwierdziłem, żeby się nie zamykać, że tak powiem. Jakbym napisał do, przykładowo, Joey'ego Bada$$a z taką ksywą, to raczej to by był trochę szok.

 

Siódmy: Mushroom byś był. Ale tam patrząc na ich ksywy, to... stary! Ice Cube – kostka lodu.

 

Marcin: Po angielsku to jakoś lepiej brzmi niż po polsku.

 

WorstCase: Druga ksywa bardziej się odnosiła do tego, że generalnie jestem muzykiem, skończyłem szkołę muzyczną na klarnecie i saksofonie. Grałem, łączyłem te dwie pasje i w końcu stwierdziłem „w najgorszym wypadku będę robił bity”. I stąd jest ta ksywa.

 

Siódmy: Będziesz grał po weselach. Ty masz lepsze alternatywy niż ja. Ty możesz jechać grać w kapeli weselnej, ja nie mogę.

 

Marcin: A nie myślałeś, żeby wykorzystać ten saksofon na płycie?

 

WorstCase: Myślałem, ale to już tak... wiesz, no trochę zajebałem, a to trochę...

 

Siódmy: Jest głupi, ja mówiłem, żeby dograł saksofon.

 

WorstCase: Ale przy nowych projektach na pewno. Trochę zaniedbałem tę kwestię i stwierdziłem, że lepiej dać z siebie 150%.

 

Siódmy: Ale mamy zajebiste saksofony z sampli!

 

Marcin: Bo wiesz, to już trzeci znany mi przykład osoby związanej z hip-hopem, która gra na saksofonie i nie wykorzystuje tego.

 

Siódmy: Kto jeszcze gra na saksofonie? Ja wiem, kto na skrzypcach...

 

Marcin: (śmiech) Efen jest jeszcze saksofonistą i kiedyś w Bolesławcu był taki skład Kategoria, w którym jeden gość grał właśnie na saksofonie.

 

Siódmy: Ale jest jeszcze Roux Spana. Kawałek „Czekając na falę” Echinacei – nie wiem, czy kojarzysz, ale mniejsza o to – tam nie ma ani jednego sampla. A wszyscy myślą, że to sampel. Teraz zrobił jakiś projekt, na którym samplował, ale z tego, co wiem, to nie lubi tego robić. Woli sam grać.

 

Marcin: Nie wiem, na ile to jest udany pomysł, a na ile głupia fanaberia odklejona od rzeczywistości, ale moglibyście stworzyć duo producent/instrumentalista. Jeden robi bity, a drugi gra na saksofonie.

 

Siódmy: A o mnie nie mówią, że gram na instrumentach. Akai (MPC – przyp. MP) to jest instrument, nie oszukujmy się. Ale mamy klawisze różne, także wiesz... Grane jest.

 

WorstCase: Różne techniki były. Część partii była dograna i zsamplowana, jest też parę takich myków, o których nikt nie wie. Nie, że tylko sampel, chcieliśmy to trochę urozmicić.

 

Siódmy: Basy powstawały na różnych patentach. A odnosząc się do twojego pytania, faktycznie niech używa saksofonu też. Ale ja nie słyszałem, jak on gra. Naprawdę, nie słyszałem jeszcze.

 

Marcin: A można cię usłyszeć jako saksofonistę grającego gdzieś poza rapem?

 

Siódmy: Będziesz grał na chrzcinach mojego dziecka.

 

WorstCase: Spoko. Wiesz co... kiedyś, jeszcze w czasach liceum, grałem w amatorskim zespole, kapeli reggae, ale nie ma żadnych nagrań. Miałem w ogóle dredy i byłem zajarany klimatem jamajskim.

 

Marcin: Każdy był w liceum.

 

Siódmy: Mnie się nigdy nie udało dredów zapuścić. Zawsze byłem łysy.

 

WorstCase: Tak to jeszcze grałem po jakichś orkiestrach dętych, także mam dużo znajomych po akademii muzycznej, trębaczy... i może w przyszłości coś takiego zrobimy.

 

Siódmy: Ja będę nalegał, że powinien. Ty, zgrałbyś taki saksofon i jeszcze byśmy go pocięli. Teraz to chyba WENA robi taki projekt z instrumentalistami.

 

Marcin: A WENA teraz z Quizem nie praży czegoś?

 

Siódmy: Z Quizem – tak, ale z tego, co wiem, robi dwie rzeczy, drugą z Electro-Acoustic Beat Sessions. Dokument o tym był w internecie. Ale Ostry dużo...

 

WorstCase: Ostry chyba na „Jazz, dwa, trzy” też miał taki patent, że robił bity właśnie ze zsamplowanych instrumentów.

 

Siódmy: O, Emade zajebiście, dużo instrumentów przecież. U niego słychać, że bębny często nie są z samplera, tylko żywe. Sztos, zupełnie inaczej to brzmi. Jak jeździliśmy na koncerty z Echo, to graliśmy z ekipą, wiesz, gitara, bas, perka, klawisze i DJ. Dużo jest takich połączeń, że artyści odgrywają bity w żywym akompaniamencie, ale mi zawsze brakowało takiego The Rootsowego brzmienia, bo to zawsze brzmi albo rockowo, albo polsko-rockowo. I jak się wkręciłem w Roux Spanę, pomyślałem „kurde, on właśnie robi takie bity, że wszystko gra. To jest to, tego mi brakowało”. Mówię o starej twórczości The Roots, o czasach „Things Fall Apart”, „Illadelph Halflife”, to było zajebiste. Tam były sample, ale tak połączone z instrumentami, że dobrze brzmiały. Nie wiem, może jest jakiś undergroundowy zespół, co brzmi jak The Roots, ale to moja fanaberia.

 

Marcin: Realizujesz się na tej płycie i jako raper, i jako producent. Zabrakło ci bycia producentem?

 

Siódmy: Ja zawsze robiłem bity dla siebie, nigdy wcześniej żaden nie wyszedł. Wyszedł tylko jeden dla Kfiata, ale poza tym nie ma niczego, na czym robiłem bity. Chyba że znajdziesz moje kasety magnetofonowe, jeszcze z podstawówki.

 

Marcin: No nie, nie znajdę.

 

Siódmy: Nie znajdziesz, bo ja sam ich nie mogę znaleźć. Mówiłem ci na początku, brakowało mi takich bitów, jakie ja chciałem słyszeć i na jakich bym chciał słyszeć polskich raperów. Długo sobie robiłem te bity w domu, ale nigdzie nie wychodziły. Jestem raperem, a jeszcze cały czas mam metkę bitewnego freestyle'owca, którym już nie jestem od dawna. To miało też swój plus – robiłem sobie bity na swój sposób i do pewnych skillów doszedłem sam. Teraz robię ich w chuj, ale tak naprawdę dopiero, od kiedy młody (WorstCase – przyp. MP) się odezwał. Zaczął mi przysyłać swoje rzeczy, więc stwierdziłem, że robimy płytę, bo kuma bazę i szuka tych samych sampli. Teraz będę się realizował jako producent i raper.

 

Marcin: WorstCase, wyobraźmy sobie, że mam dzień wolny, nic do roboty i stwierdziłem, że pojadę sobie do jakieś losowego miasta w Polsce. Padło na Złoczew. Dlatego warto to zrobić?

 

Siódmy: Ja wiem, tam jest... ten dom strachów.

 

WorstCase: (śmiech) Jest tam opuszczony dom, w którym podobno straszy, ale nie wiem, czy to ciekawa miejscówa. Złoczew to bardzo spokojne, ciche miasteczko, gdzie człowiek może się zrelaksować, odpocząć. Jest dużo zieleni, ma to swój urok. Jest tam taka... nie wiem, jak to się fachowo nazywa. Takie miejsce, w sumie klasztor...

 

Marcin: Może to ten, co kupił winyl od Czarnego?

 

Siódmy: Nie, nie, tamten był w Wielkiej Brytanii.

 

WorstCase: ...taka samotnia, w której za ciężki pieniądz wyciszają się ludzie show businessu czy jakieś gwiazdy typu Maryla Rodowicz. W sumie nie wiem, za jaki pieniądz, ale wyciszają się.

 

Siódmy: Teraz przecież jest taka kampania, że fani Harry'ego Pottera chcą kupić jakiś wielki zamek, to możesz im polecić tamten opuszczony dom strachów, tam będzie dobra miejscówa. Może się zrzucą?... Oczywiście żartuję, nie jestem fanem Harry'ego Pottera. Za stary już jestem... Ale Tolkien zawsze! No, to teraz powinieneś mi zadać pytanie „mam wolny czas i co byś polecił, żeby przyjechać do Warszawy?”.

 

Marcin: Albo na Wawrzyszew.

 

Siódmy: Wawrzyszew to jak każde warszawskie osiedle. Teraz nie wiem, jak jest, bo się zmieniło. Już metro dochodzi tam... Wiesz, widokiem to jest huta warszawska i jako dziecko chodziłem tam z ojcem na Hutnika, to taki klub czwartoligowy. No ale polecam Warszawę, można dużo zobaczyć, można się przejść Mostem Łazienkowskim teraz. I druga linia metra rusza (rozmawialiśmy szóstego marca, druga linia metra została otwarta ósmego – przyp. MP).

 

Marcin: Słyszałem, podobno.

 

Siódmy: Rusza, ja wiem, że rusza. Mój znajomy pracował przy budowie metra i we wrześniu mi powiedział, że ruszy dopiero w marcu, więc Hania (Gronkiewicz-Waltz – przyp. MP) oszukała wszystkich, bo zataiła fakt, że odbiory trwają pół roku i nie wyrobią się do wyborów. Widziałem się z tym znajomym tydzień temu i powiedział, że faktycznie już się zakończyły.

 

Marcin: Ostatnie parę słów na koniec.

 

Siódmy: Kupujcie polskie rap płyty! Naprawdę... ale nie tylko rap. Kupujcie sobie Noize From Dust. Zawsze możecie do nas napisać, jak ktoś chce fajne bity. I Czytajcie Popkillera! Ale żebyście tam więcej newsów wrzucali, bo pomijacie dużo fajnych amerykańskich projektów, które uważam, że powinny tam być, a ich nie ma.

Zdjęcie: Paweł Janasz

yo
yo

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>