Mac Dre "Stupid Doo Doo Dumb" (Klasyk Na Weekend)

Kończąc nasz tydzień z legendarną ikoną Bay Area pora na zaprezentowanie klasycznego albumu z przebogatego dorobku rapera z Vallejo. Samo przekopanie się przez lawinę projektów w których brał udział to zadanie niezwykle trudne a i wybranie najodpowiedniejszego krążka również nie należy do rzeczy prostych. Dlaczego? Ponieważ Mac Dre był jednym z nielicznych artystów w hip-hopie, nagrywającym świetnie brzmiące krążki również po 2000 roku.

W większości przypadków określając płytę mianem "klasyka", myślisz o latach 90-tych - i słusznie, wszak chyba największa ilość takich albumów powstała właśnie w złotej erze. Dlatego nie zamierzam się wyłamywać i również zaprezentuję wam dzisiaj produkt powstały właśnie w "good ol' 90's". Nie kieruję się jednak jedynie datą wydania - dla mnie to po prostu najlepsza płyta Mac Dre i kropka.

Okoliczności powstania "Stupid Doo Doo Dumb" są bardzo ciekawe. Był to bowiem pierwszy krążek Andre Hicksa, na który składał się całkowicie nowy materiał. Brak tutaj wydanych powtórnie kawałków jak na "Young Black Brotha" i innych odgrzewanych kotletów. Płyta została nagrana bardzo szybko i wydana w niecały rok czasu odkąd raper opuścił więzienie, gdzie spędził ostatnie 6 lat swojego życia za planowanie napadu na bank. Moment wypuszczenia albumu na rynek był więc lekko niefortunny. Z jednej strony nieco spóźniony z marketingowego punktu widzenia (wszak moda na rap z zachodniego wybrzeża zaczęła w drugiej połowie lat 90-tych odchodzić do lamusa), uniemożliwiający osiągnięcie takich profitów jak jeszcze parę lat wstecz - z drugiej, wydany w ciekawym okresie początkowego rozkwitu niezależnych wydawnictw na terenie Kalifornii, o których przecież Mac Dre wiedział już to i owo. Pewnie dlatego reprezentant Crestside nie zdołał nigdy przedostać się ze swoimi singlami do mainstreamu, ale być może właśnie dzięki temu został niekwestionowanym królem Bay a "independent struggle" dodało mu autentyczności i kilka punktów do "street credibility".


Jaki klimat dominuje na płycie? Cóż, mamy tu tak naprawdę miszmasz wszystkiego - od humorystycznych nawijek (tytułowe "Stupid Doo Doo Dumb") po twardy uliczny gangsta rap ("Da Real Deal"). Mac Dre potrafi się odnaleźć w każdym klimacie a jego wszechstronność jeśli chodzi o topiki kawałków zawsze stała na bardzo dobrym poziomie i tak jest również na "Stupid Doo Doo Dumb". Nieważne czy słuchasz gorzkiego, przepełnionego bólem i frustracją "Life's A Bitch" czy też imprezowo-pimpowskich "Hoes We Like" i "Freaky Tales" - z każdego tekstu bije autentycznością, której brakuje często wielu raperom. "Some people live it, while others just talk about it" - Mac Dre z pewnością reprezentuje tę pierwszą grupę. Jak już wspomniałem, tematycznie raper stara się dotknąć wszystkiego po trochu i leci raczej utartymi schematami, które przyniosły mu szacunek i uznanie fanów - robi to jednak w sposób na tyle umiejętny, że nie razi powtarzalnością niektórych patentów. Jeśli chodzi o technikę, to jak zwykle nie idzie się do niczego przyczepić - płynne, melodyjne flow (świetnie widoczne w utworze "3c Romp"), fajne wejścia w bit, ciekawie złożone rymy ("They sent me to the pen for five years for a crime that was never committed/I ain't no bank robber but that five years had me thinking maybe I should have did it") i zapadające w ucho pancze.
Muzycznie płyta również spisuje się całkiem dobrze, chociaż brakuje nieco produkcji Kharyee, który był odpowiedzialny za brzmienie poprzednich płyt Mac Dre i wyprodukował sporą ilośc najlepszych kawałków, jakie kiedykolwiek wyszły znad Zatoki (polecam sprawdzić przy okazji jego dyskografię). Myślę jednak, że zastępcy - K Lou, Funk Daddy czy Johnny Z wykonali naprawdę porządną robotę i stanęli na wysokości zadania osadzając krążek w dobrze znanych klimatach mobb, z dźwięków którego całe Bay Area słynęło w latach 90-tych. Ze wszystkich gości obecnych na płycie (Spice 1, Mac Mall, Dubee, itd.) show kradnie dla mnie Fetty Chico, aczkolwiek warty odnotowania jest także featuring Mac Malla, chociażby z uwagi na późniejsze spięcia i dissy między nim a Mac Dre (patrz: świetne "Mac Stabber" z wydanego w nastepnym roku "Rapper Gone Bad").

"Stupid Doo Doo Dumb" to album powstały jeszcze zanim Mac Dre zaczął dzielić i rządzić w Bay Area, chociaż już w chwili wydania płyty był uważany za jednego z najlepszych raperów w regionie - przynajmniej jeśli chodzi o rejon Vallejo. Krążek ukazał się na długo przed tym, jak Andre Hicks zaczął sięgać po spore ilości ecstasy a Oakland ogarnęła gorączka hyphy. Jeśli więc uwielbiasz klasyczne, mroczne brzmienie północnej Kalifornii lat 90-tych zabarwione wciąż dominującymi gangsterskimi rymami autentycznego ulicznego hustlera z krwi i kości a dyskografia Mac Dre jest Tobie nadal obca to polecam sprawdzić ten krążek - nie zawiedziesz się na zawartej na nim muzyce, która powinna zachęcić cię do zgłębienia twórczości i fenomenu gracza z Crestside.

Thizz In Peace Mac Dre [*]

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>