Udar "Stay Fly" - recenzja

recenzja
kategorie: Elektronika, Recenzje
dodano: 2014-05-11 17:00 przez: Marcin Półtorak (komentarze: 1)

Naprawdę świetnie jest patrzeć, jak kojarzeni z rapem producenci puszczają świeże, pomysłowe, wielogatunkowe płyty. Przyszła kolej na Udara – bardzo fajnie, szkoda tylko, że wydaje się celować w gusta Fajnej Młodzieży Szukającej Muzyki Do Melanżu.

 

Biografię Udara sobie daruję, bo zakładam, że każdy czytający to słuchacz zna jego produkcje u Łoza czy Kościeya – bardziej istotne jest to, jak bardzo działalność tego producenta w ramach muzyki elektronicznej różni się od rapowych dokonań. Te od zawsze słynęły z polotu i zmysłu do melodii, ale dopiero na półinstrumentalnym „Stay Fly” talent miał szansę objawić się w pełnej krasie. Tak, „miał”, bo finalnie znalazło się kilka dość poważnie przeszkadzających mu potknięć.

 

Rzecz główna: korzystanie z wobbli w charakterze innym niż opcjonalnego dodatku trochę śmierdzi zgnilizną. Fakt, że dub/brostepy leżą martwe dało się odczuć już w okolicach „Radia Pezet”, a i to przy optymistycznym założeniu. Ponadto od premiery RP minęło półtora roku. Dziś raczej wypada dostarczać kompozycje dobre pomimo wobbli niż dobre z powodu wobbli.

 

„Stay Fly” jak najbardziej warto posłuchać – ba, ciężko tej płycie odmówić naprawdę doskonałych momentów – ale przez kilka chwil towarzyszy wrażenie, że aranżacje można było rozwiązać inaczej. Najjaskrawiej sprawa dokucza w „Zniknąć i zapomnieć”, w którym całość kompozycji miała zapewne pociągnąć śpiewająca Emilia z EmilyRose – jakkolwiek dobra wokalistka – coś jednak nie zatrybiło jak należy. Numer zaczyna się cudowną perkusją dającą nadzieję na dobrą piosenkę, niestety finalnie bębny okazują się jedynym fajnym elementem: w tle nie dzieje się absolutnie nic ciekawego, refren jest – aż uporczywie wbrew tytułowi albumu – zbyt mało „fly” (może więcej chórków?), a ultranudne basowe przejście zamiast napędzić całość jakimś fajnym motywem precyzyjnie zabija całą ewentualną klasę nagrania. Pudło.

 

Szczęśliwie, to jedyne tak drastyczne chybienie na całym „Stay Fly”. Tym marginalniejsze, że w zestawie znalazł się utwór bliski absolutu – to open track „Stay with me” z rapowo-śpiewanym udziałem Black O i Kingsley Anowi. Numer wita beztroskim, typowo udarowym motywem prowadzącym, a ocean syntezatorów wpływa do uszu i przenosi na ubogą w ludzi, wypełnioną rozżarzonym piaskiem plażę. To, co się dzieje na zwrotkach oraz w refrenach upoważnia „Stay with me” do nieskończonej rotacji podczas leniwego, lipcowego urlopu.

 

W ogóle cały projekt trzyma się słonecznego klimatu – pod tym względem jest wręcz idealny na początek wiosny wypełniającej zmęczony zimą umysł. Wystarcza już pierwsze kilka sekund po dropie w zamykającym całość drum'n'bassowym „Backwards”, aby doskonale wiedzieć, co przez najbliższe dni będzie nieskrępowanie hulało w samochodzie. Ten niepozorny motyw z 0:45, tak dla niepoznaki pourywany i przykryty echem, zdaje się definiować wiosenną radość z każdego wyjścia na zewnątrz, której popyt na teraz grawituje ku nieskończoności. Że po połowie kawałek robi się nieimponujący, to już osobna rzecz.

 

W „Bats” z kolei najbardziej podoba mi się perkusja i kochane 8-bity zbliżające numer do tego, co robi choćby Xilent. Urzeka, jak niepewnie z początku stąpa stopa i do jak bezbłędnego drive'u finalnie dochodzi pera na wysokości 2:05. Ale zanim kompozycja się rozwinie, uprzednio bombarduje... tak, zgadliście, wobblami.

 

Dostajemy więc czterotrackowe wydawnictwo, na którym jeden numer jest znakomity, jeden bardzo dobry, jeden średni i jeden słaby. Problem z EPkami jest taki, że o ile na płycie długogrającej pojedynczy zgrzyt nie musi drastycznie pociągnąć oceny w dół, o tyle na albumie trwającym mniej niż 15 minut coś takiego w ogóle nie powinno się znaleźć. Ocena 3+, którą finalnie wystawiam, może w pierwszej chwili się wydać krzywdząca, ale naprawdę ciężko mi dać coś więcej przy koniecznym obniżeniu progu punktowego dla EP, nawet dla tak sympatycznej płyty jak „Stay Fly”. Nie zrażajcie się – w swoich szczytowych momentach i w kombinacji z prażącym Słońcem oraz zapachem kwitnącej tarniny album potrafi dobić do piątki.

wujek
słuchałem ale ledwo ujdzie.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>