Big Boi "Vicious Lies and Dangerous Rumors" - recenzja

recenzja
kategorie: Audio, Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2013-02-24 19:00 przez: Marcin Natali (komentarze: 5)

If you all don’t know me by now, y’all ain’t gon never know me – tymi słowami otwiera swój drugi (czy jak to sam ujmuje, trzeci) solowy krążek Antwan Andre Patton aka Sir Luscious L. Left Foot aka Daddy Fat Sax aka Hot Tub Tony aka The Son Of Chico Dusty aka Big Boi. To oczywiście tylko niektóre z przydomków nietuzinkowego wymiatacza z Atlanty. Wszystkie trudno spamiętać, jednak nie w tym rzecz... Przedstawiający się jako "one half of the mighty OutKast, one whole of me" raper już na początku daje nam do zrozumienia, że zawsze będzie reprezentował OutKast, ale jednocześnie zamierza iść do przodu i czuje się pewnie jako scenarzysta i aktor pierwszoplanowy w swoim spektaklu.

Jeśli do tej pory wciąż nie poznaliście osobowości Big Boi’a, jego cech oraz kwintesencji stylu, ten album może wam w tym pomóc, albo wręcz przeciwnie, zdezorientować. Gotowi przekonać się co tym razem wysmażył jeden z najlepszych MC’s na Południu Stanów Zjednoczonych?

Zgodnie z kontynuowaną przez Big Boi’a tradycją najbardziej stylowego i innowacyjnego duetu w historii rapu, po raz kolejny jest zaskakująco a General Patton śmiało może dodać sobie kolejny przydomek "The Riddler" (Człowiek Zagadka). Marka, jaką wyrobił sobie OutKast i tym samym Big Boi powinny przygotować wszystkich ich fanów na każdorazową, potężną dawkę świeżości i ciężkie do przewidzenia eksperymenty…

Oczywiście nie można kierować się opiniami innych ludzi, ale ogromnym zaskoczeniem były dla mnie powtarzane przez kilka osób, których zdanie szanuję słowa, że "Big Boi zawiódł". Jako wielki fan rapera nie przejmowałem się tym jednak i podszedłem do płyty z pozytywnym nastawieniem. "Zawiódł" - serio? Jeśli spodziewaliście się kolejnego albumu, będącego wdzięczną kopią poprzednich dokonań rapera, czy też odtworzenia klimatu niesamowitego "Sir Luscious Left Foot… The Son of Chico Dusty", to rzeczywiście mogliście się rozczarować… Rozumiem też, że dla wielu osób przez cały okres działalności duetu to Andre był tym na swój sposób niedającym się zaszufladkować, ekscentrycznym, ustalającym na nowo definicje kreatywności typem, a Big Boi wydawał się gościem mniej skomplikowanym, twardo stąpającym po ziemi, którego teksty i zachowanie łatwiej było zrozumieć. Tłuste basy, bity up-tempo, świeżość pomieszana z klasycznym brzmieniem Południa, wystrzeliwane z dużą szybkością rymy i giętkie flow – z tym kojarzył się do tej pory. Kto jednak nie idzie do przodu, ten się cofa, czyż nie?

"Vicious Lies and Dangerous Rumors" w dużej mierze nie brzmi tak, jak byście się spodziewali. Nie widzę w tym jednak nic złego, a kiedy sam Big Boi w licznych wywiadach opowiada o swojej wizji artystycznej i chęci współpracy z ekipami z pogranicza muzyki elektronicznej i nowoczesnego popu jak Little Dragon czy Phantogram, nie czuję tu sztuczności. Kiedy mówi o chemii zaistniałej między nimi w studiu, czuję jego zajawkę i pasję. W rezultacie dostajemy album śmiały, nowoczesny, czerpiący z różnych gatunków muzycznych, bardziej przypominający lata 80. niż funkowo-soulowe lata 70. Co więcej, Pan "Cooler than a polar bear’s toenails" eksperymentuje również z wokalem, nie ograniczając się do rapu, a próbując śpiewu ("Descending"). Sporo tu elektroniki i zahaczających o pop refrenów, które co bardziej konserwatywnych słuchaczy mogą z miejsca odrzucać…

Na szczęście Big Boi nie zapomniał jednak o korzeniach i nie zmienił brzmienia w 100%, dzięki czemu mamy przyjemność usłyszeć m.in. kolejny owoc współpracy ze Sleepym Brownem w postaci świetnego, samplującego Jodeci, otwierającego płytę (tuż po intrze) "The Thickets". Nie mogło również zabraknąć wieloletnich współpracowników rapera – mikrofonowej bestii Killera Mike’a i utalentowanego wokalisty Scara. Dostajemy też tłusty, południowy banger "In The A" z gościnnym udziałem dwóch innych wyjadaczy z ATL – T.I.’a i Ludacrisa, oraz (w wersji Deluxe) bujające odpowiednio "Gossip" na bicie Organized Noize, z UGK i Big K.R.I.T.’em na mikrofonie.

Stricte rapowych, surowych numerów mamy tu jednak jak na lekarstwo, a Big Boi stawia na energiczne, pełne śpiewanych refrenów, pozytywne kawałki. Nie ma jednak co się dziwić, gdyż Hot Tub Tony znajduje się obecnie w punkcie, w którym może robić co mu się żywnie podoba i nie musi nikomu nic udowadniać. Jest żywą legendą, powszechnie szanowaną w środowisku postacią, jednym z najlepszych MC’s na Południu USA, a na koncie ma niezliczoną ilość hitów i klasyków. Cieszy więc fakt, że wciąż pełno w nim zajawki i chęci poszerzania horyzontów muzycznych. Nie w każdym przypadku niestety efekt jest równie dobry, a słuchając "Raspberries" mamy wrażenie, że trochę za bardzo odleciał z tym śpiewem… Potem wchodzi jednak niesamowite, wzniosłe, bardzo osobiste "Tremendous Damage", w którym artysta mówi o śmierci swego ojca i tym, jak to wydarzenie na niego wpłynęło. Dopełnieniem i kontynuacją tego utworu jest następujące po nim "Descending", które pokazują nam Big Boi’a, jakiego wcześniej nie słyszeliśmy – zarówno pod względem treści, jak i formy.

Taka właśnie jest ta płyta – obok wspaniałego jak zawsze, powyginanego we wszystkie strony świata flow i wersów "See I'm the letter with the anthrax in it, pass that, hit it / Sniff it, snort it, then gon' take a bump shawty / Uh, take a number cause I'm serving the chumps / That wanna jump up and get beat down, I'm Brand Nubian" mamy kawałki z elementami popowymi, lżejsze, a zarazem dla fanów klasycznego rapu cięższe w odbiorze. Krążek nie jest idealny i bezbłędny, ale nie można mu odmówić oryginalności i innowacyjności. Zawód sprawiłby mi, gdyby nie spełniał właśnie tych dwóch ostatnich kryteriów. Brand new again, never get old – mówi o sobie Antwan Patton i potwierdza to nowym albumem na mocną czwórkę. Aha, i pamiętajcie – nigdy nie ufajcie człowiekowi z plastikowym nożem do masła! Never trust a man with a butter knife, plastic butter knife…

Big Boi Ft. Sleepy Brown - The Thickets

Big Boi - Mama Told Me (Explicit) ft. Kelly Rowland

Big Boi - In The A (Explicit) ft. T.I., Ludacris

Big Boi Ft. Bosko - Tremendous Damage

Big Boi "Lines" f. A$AP Rocky & Phantogram (Official Live Performance Music Video)

Tagi: 

kurtis
Właśnie wczoraj dopiero odpaliłem "VLaDR" i wpadła mi w ucho, wcale nie zraziłem się do niej przez eksperymentalną świeżość, widać że Big Boi'a jakiekolwiek granice nie dotyczą. Dobra recenzja, fajnie że dziś się ukazała, ode mnie czwórka
mac_dre
wszystko od Big Boi'a jest na poziomie, tym razem też
Kamil1989
Mnie jakoś nie urzekła. Płyta ie jest zła ale mało rapow bardziej to pop przypomina.
Anonim
Komentarz został usunięty przez moderatora.
redman
Tyle czekałem na tą płytę, oglądałem każdy wywiad z big boi'em poprzedzający jej wydanie, nie zawiodłem się wcale. jest wszystko o czym mówił, oryginalność, kreatywność. Antwan ma otwartą głowę i prawdziwy talent muzyczny czego nie można powiedzieć o dużej grupie ludzi robiących hip-hop. Czekam na te wymarzone przez Big Boi'a collabo z Kate Bush.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>