Aloe Blacc w Warszawie - relacja z koncertu

kategorie: Relacje, Soul
dodano: 2011-11-11 16:00 przez: Marcin Natali (komentarze: 4)


Jest 23:35 kiedy zaczynam to pisać. 9 listopada - co to był za dzień. Wczoraj po raz kolejny słuchałem "Good Things" Aloe Blacca i zdecydowałem, że koncertu tego Pana przegapić nie mogę. Stąd więc ranne gorączkowe poszukiwanie biletu po cenie tańszej niż 140zł, zakończone sukcesem dzięki pewnej stronie internetowej z drzewem w nazwie. Dalej - 17.00 spotkanie z Aloe Blacciem w Empiku na Marszałkowskiej, bardzo przyjemne wydarzenie, okazja, aby zadać parę pytań, wziąć autograf, zrobić pamiątkową fotkę. Kolejny punkt - ulica Złota, klub Palladium, 20.00. No i tutaj dopiero zaczęło się dziać.

Na miejscu byłem jakoś za dwadzieścia ósma. Trafiłem na set DJ'a Exile'a, który umiejętnie serwował zgromadzonym pod sceną ludziom mieszankę starego soulu, r&b, funku, rapu a także paru innych gatunków. Co do publiki to od razu w oczy rzucało się jej zróżnicowanie, zarówno jeśli chodzi o wygląd, ubiór, jak i wiek (na koncercie bawiły się też kilkuletnie dzieci). Wszyscy przyszli tu jednak z tego samego powodu - aby usłyszeć kawał dobrej muzyki, obejrzeć świetne przedstawienie i po prostu dobrze się bawić. Jeszcze zanim zaczął się na dobre koncert, podróżująca z ekipą Aloe wokalistka i raperka Maya Jupiter chwyciła majka i zaczęła rozgrzewać publikę. Po chwili zeszła pod scenę i krótkim pytaniem o obecnych w klubie B-Boyów rozkręciła pokaz breakdance'u. Stricte hip-hopowa, spontaniczna opcja, tworząca fajny klimat zabawy.

Po jakichś 20 minutach i zakończeniu pokazu na scenę wyszli pierwsi muzycy z zespołu The Grand Scheme. No i zaczęło się to, na co wszyscy czekali. Niesamowite show, przepełnione pozytywną energią oraz klimatem starego, dobrego soulu. Aloe wypadł rewelacyjnie, pokazując, że jak najbardziej zasługuje na miano prawdziwego soulmana. Raz latał po scenie, tańczył i wyginał się przy szybszych numerach, aby zaraz urzec nas wspaniałym wykonaniem spokojnego, poruszającego "If I". Rozszerzone wykonania utworów pozwoliły mu na pokazanie pełnej skali swego głosu, a ta jest naprawdę imponująca. Takie perełki jak 9-minutowe "You Make Me Smile" powinny być pokazywane wszystkim aspirującym piosenkarzom jako wzór. Świetny kontakt z publiką, dużo oryginalnych patentów, ciekawe aranżacje, masa zaraźliwie pozytywnej energii, idealnie zgranie z zespołem - słowem wszystko, czego można sobie zażyczyć od takiego artysty. A propos zespołu - The Grand Scheme to 5 bardzo zdolnych muzyków, którzy w żadnym wypadku nie trafili na trasę koncertową Aloe Blacca przez przypadek. Każdy miał oczywiście okazję pokazać, co potrafi podczas licznych solówek.

Warto wspomnieć także wyjątkowe wykonanie "Politician" oraz to, co nastąpiło pod jego koniec. Aloe wspomniał jak jako dzieciak oglądał klasyczne show Soul Train, po czym poprosił publikę w środku, aby rozstąpiła się na boki i zrobiła wolne miejsce. Następnie zaprosił wszystkich do pokazania swoich talentów tanecznych. Ludzi nie trzeba było długo namawiać, a po chwili okazało się, że chętnych do zwariowanego tańca jest naprawdę wielu. Stopniowo cały wolny pas się zapełnił a Aloe wrócił do regularnego grania. Coś pięknego... Albo 7-minutowe wykonanie największego hitu artysty "I Need A Dollar", zawierające dodatkowe elementy reggae a nawet muzyki latynoskiej. Przewidziane jako zakończenie koncertu, oczywiście nim nie było. Muzycy co prawda zeszli ze sceny, ale nie dali długo się prosić i po chwili wrócili, aby zagrać jeszcze 3 numery, w tym oryginalny, świeży cover "Billie Jean" Michaela Jacksona. Faktycznym końcem show było 7-minutowe wykonanie "Loving You Is Killing Me", podczas którego każdy z muzyków miał okazję pokazać swoje indywidualne talenty (nawet Exile dostał chwilę na skrecze).

Słowem zakończenia. Więcej takich artystów! Więcej takich koncertów! Show, które zapewnił nam Aloe Blacc to dobitny dowód na to, że koncerty hip-hopowe i soulowe to kompletnie inna bajka, inna jakość. Półtorej godziny gry, gdzie ani jednej minuty nie można uznać za zmarnowaną. Nikt się tu nie nudził, nikt nie narzekał. Jedynym minusem jest to, że nasze Popkillerowe kamery nie mogły być w Palladium i niestety nie uwieczniły tego wspaniałego występu w całości (mamy za to video z występu na Splashu, które czeka na montaż i publikację). Jednak kto był, nie zapomni. Kto nie był, myślę, że jeszcze będzie miał szansę, jako, że Aloe pewnie znów zawita do Polski za jakiś czas. Wtedy już jednak pamiętajcie - nie wolno tego przegapić.







maciej z południa
byłem, potawierdzam info
Anonim
rozpierdol, szokda że nie mogłem wpaść :(
Lardmen
Hejtuje, bo nie było mnie :(
korbolus
Koncert super, potrafi śpiewać na żywo. Palladium to świetne miejsce na koncerty.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>