Hip Hop Kemp 2011 - relacja

dodano: 2011-11-02 15:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 33)


Za nami już dziesiąty, jubileuszowy Kemp. Działo się sporo, nasz kilkudniowy pobyt w Hradec obfitował w atrakcje i mimo morderczych upałów, mocnego deszczu i rzepy latającej po polu namiotowym postaraliśmy się zarejestrować dla was jak najwięcej...

Materiały foto i video otrzymywać będziecie stopniowo od jutra, czas jednak na początku podsumować cały festiwal i zebrać go do kupy. Racja, relację powinniśmy przedstawić wam już dawno, czekaliśmy jednak, aż na serwerach znajdą się wszystkie zdjęcia i koncerty, by publikować je ciurkiem - teraz wszystko już mamy, możemy więc przejść do sedna. Czy HHK 2011 można zaliczyć do udanych?

Całościowo z pewnością tak - to festiwal, który łącząc muzykę z atmosferą wszechobecnej rapowej zajawki i melanżu bez ograniczeń zawsze zostawia pozytywne wrażenia. Nie zmienia to faktu, że główni czescy organizatorzy mogliby postarać się trochę bardziej, bo chyba wszechobecne propsy i komentarze mówiące z rocznym wyprzedzeniem, że "i tak jadę na Kemp za rok" usypiają ich zbytnio a zamiast osiadania na laurach można by poprawić parę rzeczy, które rażą szczególnie w zestawieniu z dopiętym na ostatni guzik Splashem. O tym jednak później, zacznijmy od strony muzycznej.

Pomysłem na tegoroczny lineup było wymieszanie artystów z dotychczasowych 9 edycji i dołożenie paru nowych, tak by zebrać historię festiwalu w pigułce. Pomysł fajny, wykonanie również dobre, choć normalne, że każdemu mogło kogoś brakować - ja z chęcią posłuchałbym B.o.B już o wieczornej porze czy Masta Ace'a jako jednej z ikon festiwalu (w tej roli byli Vadim, Yarah i Looptroop). Wstępna obsada prezentowała się jednak naprawdę konkretnie, choć brakowało tam "nowości" z naprawdę grubej rury - zajawki na Odd Future nie czuję, zresztą jeszcze zaraz o nich wspomnę. Szkoda, że po drodze trochę artystów i kolorytu się pogubiło - K-Otix, Peedi Crack, Sicknature, DJ Static & Nat Ill a już na miejscu okazało się, że nie doleci Mayer Hawthorne. Podziurawiło to trochę line-up, ale mimo tego czekało nas naprawdę wiele mocnych i zróżnicowanych koncertów.

Najlepiej wypadli chyba Hocus Pocus, którzy stworzyli chyba jeszcze lepszy klimat niż na Warsaw Challenge - pewnie też przez dodatkową scenografię, gołe niebo nad głowami i niepodrabialny kempowy klimat. 20Syl i spółka grają koncerty, które po prostu nie mogą się nie podobać, nie ważne czy na co dzień słucha jazzu, rocka czy rapu. Są po prostu do granic "muzyczni" a soczyste granie uderza z potężną siłą. Kto poza nimi? Method Man i Redman kolejny raz pokazali, że co dwie głowy to nie jedna i zagrali nieporównywalnie lepiej niż ostatnio sam Meth. Charyzma, świetne zgranie, demolka ustawionych na scenie liter RED i MEF, które po kolei leciały w tłum, skok w tłum z saltem... Klasa. Konkretnie wypadł też R.A. The Rugged Man, którego arsenał sztuczek i szalonych zachowań jest wręcz nieprzewidywalny. Zdzielenie w łeb (fake'owe) fotografa, deptanie pełnych kartonów z sokiem a potem robienie na mokrej scenie dżdżownicy, 8-letni na oko hypeman nawijający zwrotki Vinniego Paza... Swoje zrobiła też publika, gdy w stronę Ruggeda poleciała dmuchana lala. Co na to nasz bohater? Rozgryzł ją między nogami i "flaka" zawiązał na szyi jak szalik. Wow.

Tradycyjną porcję scenicznego ognia zapewniły też wulkany energii z M.O.P. wsparte buchającym z boku sceny ogniem. A młode, rzekomo grające niesamowite koncerty, pokolenie? Ani trochę nie czułem zajawki na wykręcone jazdy Odd Future, koncertu byłem jednak ciekaw, bo zdążyłem się nasłuchać jakie to ogniste show mnie czeka. "Pooglądaj na youtube'ie co oni wyrabiają live", "Zobaczysz, to będzie masakra". Na youtube'ie nie oglądałem, poczekałem na live... i jeszcze bardziej nie czuję zajawki i nie kumam o co w tym wszystkim miało chodzić. Jeśli gdziekolwiek był ogień to w publice (pozdrowienia dla Polaczka, który w ubiegłym roku spadł na Eskobara w Bitwie O Kemping, a w tym wbił się na scenę na czwartkowym headlinerze, po czym zeskoczył niezłapany przez ochronę), sami panowie z OFWGKTA zaprezentowali się do bólu przeciętnie, chadzając po scenie i gadając "swag" oraz widocznie nie pasując do kempowego klimatu. Jedyną innowacją był jeżdżący na rowerku Tyler, ale poza tym... grubo poniżej oczekiwań. Zawiodłem się też trochę na Monchu, który 2 lata temu pozamiatał Outline Colour Festival. Oczywiście - "Simon Says", "Desire" czy "Clap" wypadły świetnie. Ale oprócz tego w ok. 40 minutowym show mało było rapu, dużo dodatków i wypełniaczy (hołd dla klasyki, popisy Boogie Blinda), co w połączeniu z zamulającym mikrofonem Faraona (czy akustyk cokolwiek wtedy ogarniał?) pozostawiło niedosyt, szczególnie że dopiero co rozpaliło nas Hocus Pocus.

Polacy? Klasą samą w sobie byli na warm-upie Te-Tris i W.E.N.A., którzy wycisnęli z siebie max możliwości, rozpalając grubo przeludniony hangar i świetnie przeplatając materiał i godnie reprezentując Polskę w środowy wieczór. Podobnie jak Grubson i 3oda Kru, którzy kolejny raz pokazali, że takiej porcji energii i scenicznych szaleństw szukać można ze świecą. Bieganie, skakanie, tańczenie, wciąż nie zapominając korzystać z mikrofonów. Z różnych powodów nie udało mi się dotrzeć na Mesa i Gurala, ale słyszałem, że szczególnie ten drugi musiał sporo namęczyć się z akustykiem. Nie można też zapominać o koncertach Młodych Wilków (jestem nieobiektywny, ale opinie od osób trzecich docierały bardzo pozytywne) oraz o Hymnie, który wypadł nieporównywalnie lepiej niż się spodziewałem i dużo lepiej niż pierwszy live w roku 2007. Zajawka bijąca ze sceny, dodatkowo skumulowana energia oraz głód i chłonięcie wzrokiem tłumu, widoczne szczególnie u biegających po całej scenie Białasa i Bonsona pozwalało być wyraźnie zadowolonym z faktu, że udało się dać im możliwość występu na głównej scenie w Hradec. Jeśli już o Polakach mowa to miło było patrzeć na jedność rodzimej sceny - wspólny, często oporowy melanż na polu lub przy stoiskach, łączący postaci z różnych miast, różnych labeli i różnych światów. Legendy krążyły o czwartkowej imprezie przy stoiskach Alkopoligamii i Szpadyzora, jednak niestety pochłonięty melanżem na polu nie miałem okazji tam dotrzeć - to też dobrze pokazuje, że na Kempie zawsze dzieje się tyle, że nie przegapić niczego jest niemożliwością.

Jak natomiast wygląda kwestia wspomnianych minusów i organizacyjnego zamieszania? Najciężej było na warm-upie, bo takiego zainteresowania chyba się nie spodziewano. Potężne korki, wszechobecne zamieszanie i niesamowita kolejka do wejścia na pole namiotowe, gdzie tłumy czekały godzinami na opaski przy 1 otwartej kasie w największym słońcu. Efekt był taki, że my (jak i wiele innych osób) przez cały dzień byliśmy zmuszeni wbijać na pole przez... dziurę w ogrodzeniu, na nielegalu. Ja sam opaskę kupiłem już po koncertach, o 3 w nocy, choć i wtedy trzeba było trochę poczekać w kolejce... Kwestie toitoi'ów i pryszniców wszyscy poruszają co roku i dziwne, że nic wciąż się w tych kwestiach nie zmienia, bo przy czyszczonych regularnie splashowych toi'ach, ogarniętych elegancko prysznicach oraz ogródku z zimnym piwem i budkach z jedzeniem na terenie całego pola namiotowego widać było spory kontrast. Dziwne wrażenie robił też namiot Axe. Od dawna mówię, że jeśli na terenie festiwalu czegoś brakuje to właśnie czegoś klubopodobnego, gdzie można by też poszaleć na parkiecie a nie tylko pobujać głową. Ale niech nie będzie to ustawione tak, by gryźć się dźwiękowo z główną sceną i niech leci tam muzyka pasująca do festiwalu a nie łupanki, od których wszyscy na te parę dni staramy się uciec! Patrząc na to jak rok w rok coraz prężniej przy organizacji Kempu działa polska strona i Agencja Joytown może Czesi powinni poprosić ich o więcej pomocy? Bo w tym roku różnica fachowości ogarnięcia jeśli chodzi o joytownowców (przedkempowo, choćby cała akcja z Hymnem) i lokalnych organizatorów (na miejscu) była wyraźnie widoczna.

Kemp co roku jest świętem rapu, była nim i jubileuszowa dziesiąta edycja. Zajawka, przenikająca do głębi, zamknięty hip-hopowy świat, kierujący się swoimi własnymi regułami i wyrywający nas z kłębów szarej codzienności. Masa mocarnych koncertów, pole z tysiącami osób, a na nim niekończący się melanż w rytmach klasyki. Kolejny raz te parę dni było okresem, który chciałoby się szybko powtórzyć, jednak w tym roku liczba narzekań na organizacyjne niedociągnięcia (szczególnie w kwestii pola, kolejek czy warunków sanitarnych) niebezpiecznie wzrosła - na 11 edycję życzę więc czeskiej ekipie zakasania rękawów, odpowiedniej reakcji i sprawienia, by w przyszłym roku przez dźwięki rapu nie przebijały się już żadne pomruki niezadowolenia. Jestem pewien, że rosnąca kempowa rodzina z naszego kraju z chęcią w miarę możliwości pomoże w tym, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i by nic nie odciągało nas od chłonięcia festiwalowej atmosfery.

Mehmet
No, wisi to i wisi Z jednej stonry pasuje Cola nowa butelka, biało-czerwona kolorystyka Ale z drugiej stonry, nową butelkę już reklamują normalnie , a do tego hasło jakoś tak na drugi rzut oka średnio pasuje. I bez pytajnika?
xxx
true
polska
pomijając fakt ze mój ziomek dostał kose w brzuch na polu namiotowym :) a i wiele kradzieży było :/
Anonim
Pod wieloma względami ten kemp był po prostu słaby.
ELOsz
o kradziezach słyszałem ale żeby sie ciąć kozikami to już Qwa przegiecie. Ja osobiście nigdy tam niebylem chce jechac w przyszłym roku ale widze ze bez ekipy nie ma co sie ruszac i ryzykowac przypału.
bsdvds
jak jestes lapsem bez jaj i pozujesz na kozaka to masz kose. szybko sie obudziliscie z kempem. kiedy wideo z wbw 2el ?
s
Moim zdaniem lepszy klimat Hocus Pocus osiągnęło w Warszawie. Na kempie spora część publiki z przodu nie jarała się do końca i oczekiwała po prostu na następne koncerty, gdzie w WWA mniejszy amfiteatr szalał cały.
okland
Grubson zagrał świetnie ? NAJGORSZY KONCERT NA KEMPIE ! Porównując to jak zagrał w hangarze a to jak w tym roku to hangar milion razy lepiej ! Powiedziała osoba z 5 letnim kempowym stażem.
Anonim
W Giżycku był lepszy klimat.
Anonim
Kto w ogóle był z polski na kempie?
DzS
"Kemp co roku jest świętem rapu ...." a inne elementy to co? :P
WJK
Byłem pierwszy raz w tym roku na kempie i od razu się zakochałem. Wyjątkowy klimat, wspaniali ludzie i co najlepsze - połowa osób to po prostu piękne panie które o rapie wiedzą niemal tyle samo co my (faceci). Jeziorko - wyjątkowe !!!! Wyjątkowe orzeźwienie na cały dzień. A pogoda po prostu cudowna. Freestylo'we cyphery z żywymi instrumentami koło wejścia bądź na polu z beatboxem z graczami z całego świata to coś pięknego. Bitwa w czekoladzie to beka roku hehe kto był ten wie o co chodzi ;) Klimat na koncertach czy to na dużych scenach czy w hangarach był genialny. Na pewno będę wracał przez jeszcze wiele lat!
sen
"jak jestes lapsem bez jaj i pozujesz na kozaka to masz kose." Gratuluję podejścia, mam nadzieję, że tego typu ludzi na kempie za rok będzie mniej.
tagjezd
sen, jemu chodziło raczej o to, że to "lapsy bez jaj, pozujące na kozaków" noszą kosy, a nie dostają kosy ;-) 5.
guti
tagjezd, przeciwnie. sen dobrze zrozumial ;p
Anonim
w listopadzie dawać relacje z kempa, jak wszyscy w zupełnie innym klimacie a za miesiąc już zima, brawo kurwa.
Michau Wrocław
Siemanko wszystkim, spotkał się ktoś z okradzeniem auta? bo na polu to słyszałem, że znikają różne fanty. A gdyby tak np. ciuchy i hajs, trzymać w autku? pozdro!
pale_camele
oddawać mój prlowski stolik - raz raz - przyznawać się kto zajumał!
paweł z pierwszej miłości
osobiście wolałem trzymać ciuchy w samochodzie, chciałem mieć więcej miejsca w namiocie ;p w gwoli sprostowania koleżka który wbił się na scenę na Odd Future , to nie ten sam gość co rok wcześniej . Pozdro Damian, ty luju ! ;p
rolnik
na scene na odd future wbilo 2ch gosci, ten pierwszy z nich to wspomniany Polaczek
wacłaWWA
jak dla mnie odd future i hocus pocus dali najlepsze koncerty, pac div też dali radę, poza tym średniawka. w poprzednich latach było lepiej, nie tylko jeżeli chodzi o koncerty, ale i o całą organizację. liczę że w przyszłym roku wszystkie niedociągnięcia zostaną poprawione!
@bsdvds
Wręcz odwrotnie, to cioty noszą kosy. Bo skoroś taki kozak, to po co Ci ona? ;) Co do kempa nie wypowiem się, nie byłem.
Anonim
muzycznie najlepszy Kemp na jakim byłem, a to był mój trzeci. z kolei od strony organizacyjnej... tragedia, tak źle nie było nigdy. klimat na polu niby spoko, ale to nie to co choćby rok temu, zbyt dużo niekumatych typów, drechów i ludzi których przyciągnęło głównie legalne jaranie

Strony

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>