O tym, że Ortega Cartel wniosła na rodzimą scenę powiew świeżości mówiło się już dawno, za czasów nielegali "Podziemne Disco" i "Nic się nie dzieje".
Bezdyskusyjnym fenomenem jednak okazał się pierwszy prawie-legalny album kolektywu -"Lavorama", który błyskawicznie zyskał olbrzymią rzeszę fanów i nie bez powodu uważany jest za pozycję kultową polskiego hip-hopu.Nic więc dziwnego, że kiedy 1 października 2010 r. ukazał się piętnastominutowy klip "Lavorama", przedstawiany jako "odejście w wielkim stylu", wielu fanów mogło poczuć się rozczarowanych. Ojcowie projektu: Piter i Patr00 niejednokrotnie w wywiadach podkreślali, że projekt Ortega Cartel jest tworem wyłącznie studyjnym, nie nastawionym na koncertowanie.Na całe szczęście, pozostałe osoby, które dołożyły swoje przysłowiowe 3 grosze podczas nagrywania "Lavoramy" postanowiły nie odpuszczać tak łatwo i podarować albumowi drugą młodość, spełniając tym samym marzenie wielu fanów.
Reno, Mielzky, Proceente i Spinache, bo o nich mowa, 22 kwietnia w łódzkim klubie Nasiadownia ?Stara Szwalnia? zorganizowali wyjątkowy koncert pod szyldem Lavoholics, czyli event dla wszystkich maniaków "Lavoramy", którym udowodnili, że fani Ortegi nie śpią i mają się dobrze.Piątkowy line-up otworzył set DJ-a Cookie Monster, fana muzyki funkowej z okresu lat '70 i '80, lubującego się również w klimatach soulowych oraz oldschoolowego hip hopu. Taką też mieszankę mogliśmy usłyszeć na rozgrzewkę.
O godzinie 23 łódzki klub był już wypełniony po brzegi podekscytowanymi fanami i długo oczekiwany event mógł rozpocząć się na dobre. Właściwie ciężko nazwać piątkową imprezę regularnym koncertem.
Patrząc na to co działo się na scenie, można by odnieść wrażenie, że Procent, Mielon, Spinacz i Reno postanowili urządzić sobie swobodny jam session w domowym klimacie. Jednak już pierwszy zagrany kawałek, na beacie z "Dokąd Tak Gnasz" Ortegi niewątpliwie pokazał komu dedykowana jest ta impreza. Później chłopaków można było usłyszeć zarówno na nowszych podkładach jak "Black and Yellow" Wiza Khalify, jak również na klasycznych instrumentalach np. Gang Starr ? "Full Clip".
Proceente popłynął również na bicie duetu Blackstar ? "Definition", a follow up kawałka Snoop Dogga "Who am I" i refren godny "Lavoholików": "W chuj goudy ziooom" zebrał jeden z największych hałasów publiki. Nie zabrakło również solowych kawałków Mielzky?ego, Reno, oraz Proceente, które porwały publikę. Spinache wraz z gościem specjalnym - SisAnn wykonali kawałek "Urywki" z płyty Art Of Beatbox "ARTcore". Jako gość niespodzianka na imprezie pojawił się również Emazet, człowiek Szybkiego Szmalu. Lilu, której obecność na koncercie zdradził już wcześniej spot reklamujący imprezę, zaprezentowała swoje dwa premierowe kawałki.
Sięgnięto również do polskiej klasyki. Spinache rozkręcił publikę klasykiem Krystyny Prońko "Jesteś lekiem na całe zło", oczywiście w wersji jego rodzimego składu Thinkadelic.
Cała imprezę można by z powodzeniem podsumować używając słów - kluczy, które niejednokrotnie przewijały się w recenzjach albumu "Lavorama": entuzjazm, optymistyczna zajawka, pozytywne wibracje, domowa atmosfera. Jeżeli do tych określeń dodamy podkreślającą wyjątkowość imprezy oprawę wizualną oraz muzyczną mamy w zasadzie pełen obraz tej niezwykłej nocy.
Pozostaje mieć nadzieję, że chłopaki z Lavoholics nie poprzestaną na jednym evencie i zabiorą w tę nostalgiczną podróż po dźwiękach Lavoramy również słuchaczy w innych miastach w Polsce.