Grabiszczy podsumowuje dekadę

dodano: 2011-01-23 15:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 25)
Dziennikarz muzyczny trzymający rękę na pulsie jak mało który i rokrocznie powiększający swoją domową kolekcję płyt o więcej wydawnictw niż niejednemu udało się odsłuchać, lub choćby pobieżnie sprawdzić single. Ostatni redaktor naczelny Ślizgu i uznana marka z wyrobionym gustem.

Mogliście przeczytać jego archiwalne podsumowanie roku 2006, dostaniecie zestawienie za rok 2010, ale póki co mamy dla was największe i najważniejsze z nich trzech. Oto dekada okiem Krzyśka "Grabiszczego" Grabowskiego.

1. Jay-Z - The Blueprint (2001)
Bo to płyta, która ustawiła mainstreamowy rap na całe dziesięciolecie. Chociażby w tym, że usadowiła gospodarza na tronie Nowego Jorku i ukazała całemu światu talent Kanyego Westa, o którym zresztą jeszcze nie raz będzie na tej krótkiej liście. Pan Carter miewa w swojej karierze wzloty i upadki, ale jak już wzlatuje, to na wysokość niedostępną dla innych.

2. Outkast - Speakerboxxx/The Love Below (2003)
Bo co to by była za lista bez najlepszego albumu dekady rodem z południa ("Speakerboxxx") i najbardziej wykręconego cross-overu hip-hopowego, który był w stanie odnieść sukces ("The Love Below")? Szkoda tylko, że to znakomite wydawnictwo przypieczętowało rozejście się Big Boia i Andre 3000 na dwie różne ścieżki artystyczne?

3. Masta Ace - A Long Hot Summer (2004)
Bo chcę wprowadzić trochę prywaty. Nienawidzę tego albumu z bardzo prostego powodu. Chcę mieć kiedyś wszystkie swoje prywatne klasyki na półce z winylami, a w przypadku "A Long Hot Summer" wiąże się to niestety z bardzo poważnymi kosztami. Cóż, nie tylko ja tak bardzo doceniam ten rapowy zapis nowojorskiego lata. Pomóżcie!

4. The Roots - Phrenology (2002)
Bo nie mogło ich tu zabraknąć. Album z 2002 roku jest do dziś największym eksperymentem zespołu i był sporym zaskoczeniem po klasycznym "Things Fall Apart". Ale ja to łykam, łącznie ze wstawką punkową, psychodelicznym "Water", z techniawkowym bonusowym "Thirsty", z Nelly Furtado i z Codym Chestnuttem.

5. Common - Be (2005)
Bo... nie mogło go tu zabraknąć. Nie dałem do rankingu "Electric Circus", gdyż musiałbym się dalej tłumaczyć z wyboru niemal tak samo jak w przypadku numeru 4. A tak na poważnie, to najlepsza w tym dziesięcioleciu hip-hopowa płyta z gatunku tych, które najlepiej słucha się, siedząc z zamkniętymi oczami w fotelu. No i jeszcze dwa słowa - Kanye West!

6. Clipse - Hell Hath No Fury (2006)
Bo lubię być zaskakiwany. Coraz mniej mi się podoba to, co robią Pharrell i spółka, ale na tym albumie przeszli samych siebie. Odważne, futurystyczne brzmienie The Neptunes, bez oglądania się na trendy stanowi o wyjątkowości płyty. A rozwój braci Thornton tylko w tym pomógł. Niby w kółko o tym samym, ale za to z jaką stylówą!

7. Blackalicious - Blazing Arrow (2002)
Bo na Gift of Gaba u szczytu formy nie było bata. Wątpisz? To sprawdź takie "Chemical Calisthenics" chociażby. Z kolei Chief Xcel zapewnił tutaj swojemu mc tak różnorodne pole do popisu, że nie mogło nie powstać arcydzieło. Mój stosunek do krążka ? tak jak tytuł jednego z numerów - "Purest Love".

8. Kanye West - Late Registration (2005)
Bo to tak dobra muzyka, jak wielkim dupkiem jest jej autor. Płyta odważniejsza niż debiut, ambitniejsza niż "Graduation" i... bardziej osłuchana niż tegoroczny album. Kanye jest dużo lepszym raperem niż wielu się zdaje, a jego skillsów producenckich chyba nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionuje - vide pozycje 1 i 5.

9. Dungeon Family - Even In Darkness (2001)
Bo czuję do tej płyty wielki sentyment. Czasy, kiedy wszyscy pozytywni szaleńcy z Atlanty trzymali się razem, już nie wrócą. Ale na szczęście pozostało po nich coś więcej niż wspomnienie. Outkast, Goodie Mob i reszta załogi w zwariowanej podróży swoim "ekspresem" przez ten wspaniały ponadczasowy styl, ach...

10. Pharoahe Monch - Desire (2007)
Bo jakbym wybrał "EarDrum" z tego samego roku, to by wszyscy skwitowali, że mam taki sam gust jak Marcin Flint i zostałoby mi tylko zapuszczenie brody i przybranie paru kilo na wadze? Album zarazem ponury jak i wesoły, soulfulowy i surowy, rozrywkowy i śmiertelnie poważny. I magicznie mnie przyciągający.
Anonim
nie kumam dlaczego w kolejnym już rankingu nadal nie pada ksywa KRS-One'a i album "Keep Right". Nie słyszał o nim nikt? Taki nyga z bronksu, trochę taguje mury na hoodzie, czasami podśpiewuje elo-rapy...(zabieg stylistyczny)
Anonim
hmm, a Nasy, Ludacrisy, Snoop Doggi, The Game'y, DMXy, Eminemy, Wu Tangi, Ice Cube'y, Dilated Peoples? Cośkolwiek z ich dyskografii? Sporo artystów jeszce można byłoby wymienić. Hmmm, ale kilka pozycji to absolutne podbitki.
Anonim
Oni chcą być alternatywni, wkońcu to modne. Trzy popularne płyty na 10 wystarczą
Anonim
Jacy alternatywni, przecież to w większości przypadków głośne, naprawdę głośne ksywy.
Anonim
Zgadzam się z Norhimem. Nie znacie takich ksyw jak Pharoahe Monch, Common czy Masta Ace? Nie mówiąc już o Jayu, czy Kanye? Porażka...
Anonim
Jasne ze znemy, ale czy Masta Ace jesat chcoaz w 10% tak popularny jak Ice, Snoop Dogg czy Eminem? Nie. Mi brakuje Tech N9ne i Eminema wlasnie na tym zestawieniu :)
Obe
To ze sa popularni nie znaczy, ze sa lepsi. Swoja droga lipne podsumowanie.
Anonim
Eminema sam bym dał jako sajkofan, ale czy Snóp i Ajs wydali coś od 2001 na tyle dobrego by się wcisnąć do TOP 10 dekady? Obe - twoje podsumowanie też by wszystkim nie podpasowało, więc co to za zarzuty? Ja bym parę pozycji zmienił, ale też wiem, że byłoby setki komentarzy w stylu: "a gdzie X, albo Y?" Chcecie naprawdę złego podsumowania? To sprawdzcie Andrzeja Budę, albo to co odwalił Premier ostatnio. Grabiszczy piona joł.
Grabarz
Dla mnie podsumowanie tej dekady bez Rip The Jackera oraz Death Is Certain to nieporozumienie.
Rossi
Northim chce moda, proste
Taivan
Black Album zamiast Blueprint, a od Kanyego debiut. Z resztą się całkowicie zgadzam.
Glounce
Northim -> haha, Rap Addix przed Kanye Westem, Chada przed Janelle Monae, bez kitu nie popisał się ;] obiektywny (zakładając, że to określenie oznacza sumę setek subiektywnych ocen) ranking 2000s Hip Hop top10 macie tutaj: 10 J-Live - The Best Part 9 Ghostface Killah - Supreme Clientele 8 Jay-Z - The Blueprint 7 Masta Ace - A Long Hot Summer 6 Reflection Eternal - Train of Thought 5 Cannibal Ox - The Cold Vein 4 CunninLynguists - A Piece of Strange 3 Deltron 3030 - Deltron 3030 2 J Dilla - Donuts 1 Madvillain - Madvillainy nie wierzycie? zweryfikujcie na RateYourMusic
Anonim
Hmm... Są różne gusta, więc czepiał się nie będę... Byłoby to co najmniej dziwne i niepotrzebne... Przeczytałem Ale korzystając z okazji. U mnie na pewno byłby Eminem (pewnie nie solo, a krążek Devil's Night, który osobiście uważam, za lepiej wyprodukowany i przyjemniejszy w odsłuchu), Tech N9ne (i tu miałbym problem... Everreaddy, Killer czy K.O.D.), KRS-One (The Sneak Attack) i... pewnie większość się nie zgodzi, ale... Run DMC - Crown Royal... Jeden z bardziej katowany przeze mnie krążków... Może i wcześniejsze płyty mają większą renomę (bo jednak były pierwowzorami), ale wg mnie to ostatni jest ich najlepszym dokonaniem...
Anonim
Aj... Gdzieś niechcący usunąłem kawałek... Tam miałoby "Przeczytałem opinię Grabiszczego i uważam, że nie mogę jej nic zarzucić... Solidnie uargumentował swój wybór, więc skoro tak sądzi - ma do tego prawo..."
Bogart
Jest to podsumowanie dekady a ktoś tu wyskakuje ze Snoopem Krsem Ice Cubem czy Tech N9ne. Porażka panie i panowie.
Anonim
Bogart - co w tym jest z porażki? Są różne gusta... Dlaczego mam uważać za jedno z dzieł dekady na przykład Kaynego Westa, który to poza ostatnim krążkiem do mnie nie przemawia... Nie jest problemem powymieniać tego typu rzeczy, np EPMD nagrało świetny album w 2008, tyle, że ja do tego nie wracam... Dla mnie są to albumy jakich wiele... KRS - nie tylko jest legendą, ale także tworzy albumy, które chce się słuchać... To samo dotyczy Ice Cube'a... Tech N9ne ma świetny styl i po skończeniu odsłuchu jakiegoś krążka chce się go włączyć jeszcze raz... Oczywiście nie każę Ci tego słuchać i podawać za ulubione... A jedynie powiedzieć, że nie każdy musi uważać tak jak Ty i to nie jest porażka... Dla mnie ktoś może nawet podać Soulja Boy'a, tylko niech będzie w stanie uargumentować swój wybór (co w tym wypadku jest bardzo trudne :))
Anonim
@Glounce Reflection Eternal, Deltron i Ghostface to rok 2000, a tutaj podliczamy od 2001 ;) Co do Best Part to zawsze mam problem, bo to jednak jest nagrane parę lat wcześniej...
kaaban
a i jeszcze beka z braku "black album"
Bartazzz
@ Mateusz Natali Czy będzie też podsumowanie dekady w Polsce tego Pana, tak jak u Marcina Flinta? Pozdr
Anonim
Nie daleka 10 od mojego zdania. ;) Tylko gdzie Lupe Fiasco. ? !
pete
a 2001 od Dre?
GRB
@Pete - Sprawdź sobie datę wydania Dre. @Ike - Lupe dobijał się dość śmiało do pierwszej "10", ale odpadł jako jeden z ostatnich @Bartazz - nie będzie, bo ten pan za mało słuchał ostatnio polskich rzeczy, żeby się wymądrzać
Glounce
Taivan -> wiem, dlatego na początku zaznaczyłem "ranking 2000s" a nie "pierwszej dekady XXI w.", ale jeśli chcesz żeby było po waszemu, to wykreśl wspomniane 3 lub 4 albumy i dopisz (w kolejności od najwyżej ocenianego): Masta Ace - Disposable Arts Viktor Vaughn - Vaudeville Villain The Roots - Game Theory i Kanye West - My Beautiful Dark Twisted Fantasy :)
Anonim
ja to bym jeszcze dopisał dwa krążki, o których ludzie zapominają: Welcome 2 Detroit i Petestrumentals, chociaż to drugie też robione przez lata jak Best Part ;) @Glounce Masta i Viktor - trochę jestem zaskoczony, sądziłbym, że dorzucisz jeszcze coś od MF Doom'a, co do Rootsów się zgadzam, bo wg mnie to jest lepsze niż tak świetnie oceniane Phrenology, ale KOMPLETNIE NIE ROZUMIEM UMIESZCZANIA TEJ PŁYTY KANYE. Przehajpowane.
Patyczak2PL
HEHEH, GRB WARIOCIE, ALE REEDYCJE ALHS Z HHV NABYŁEŚ ;d

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>