Oer "Nie ma sztywnej reguły" (Tak To Się Robi #3)


Zgodnie z obietnicą dziś prezentujemy wam kolejny odcinek cyklu "Tak To Się Robi". Naszym gościem jest dziś Oer, niezwykle utalentowany producent z Bydgoszczy, zwycięzca konkursu WuDoo w kategorii "produkcja" i zajawkowicz dużego formatu.

Możecie przeczytać u nas o podejściu Oera do produkcji, o tym jak powstają jego bity i jak postrzega swoją pracę. Zapraszamy do lektury.

Od czego zaczynasz pracę nad bitem?

Nie ma jakiejś sztywnej reguły co do powstawania bitu. Niemniej jednak zazwyczaj zaczynam od stworzenia albo odpalenia wcześniej zrobionej perkusji. Hip-hop to przede wszystkim rytm, a rytm w bicie to przede wszystkim bębny, instrumenty perkusyjne, potem bas no i reszta dźwięków oraz melodii. Najważniejsze dla mnie jest zawsze to od jakich próbek dźwiękowych zaczynam ponieważ im głębszy, bogatszy i tłustszy dzwięk tym więcej można z niego wycisnąć. Kiedyś brałem się za co popadnie i liczyłem na to że po nałożeniu miliona efektów, z gównianego bitu powstanie tłusta, dynamiczna perełka. Nic bardziej mylnego, i zauważyłem że wiele osób tworzących bity (nawet wiele lat) nadal bagatelizuje tą sprawę i uważa że pan od miksu i masteringu wszystko załatwi.  Jeśli chodzi o inspiracje to cały czas jestem pod wpływem takich narkotyków jak Dj Premier, The Roots, Pete Rock D.I.T.C czy stary Dj 600 Volt. To są ludzie na których się wychowałem i chociaż na dzień dzisiejszy staram się krystalizować swoje niepowtarzalne brzmienie i styl to dla czujnego ucha elementy tej klasyki zawsze będą słyszalne w mojej muzyce. Opcją do której zacięcie dążę i na jej podstawie chce tworzyć swoje przyszłe brzmienie to łączenie samplingu, syntezy oraz żywych instrumentów. Uwielbiam komponować kawałki od zera, grając na żywo melodie i potem dokładać do tego tłuste trzeszczące sample z żywymi przeszkadzajkami takimi jak kastaniety czy krowie dzwonki. To że wychowałem się na klasyce nie oznacza jednak wcale zamknięcia na eksperymenty czy newschoolowe jazdy. Ostatnio coraz bardziej doceniam muzyczne zaplecze ludzi takich jak Lil Wayne nie wspominając już o Timbalandzie, Scott'ie Storch?u czy Pharellu Williamsie. Polecam otwartość na wszystkie rodzaje muzyki, naprawdę poszerza horyzonty.

Starasz się możliwie dopracować i wzbogacać kompozycję czy szybko zaczynasz pracować nad nowym pomysłem?


Jeśli czuje że trafiłem w dziesiątke z loopem to staram się go rozbudować aż ogłuchnę. Jeśli natomiast bit nie przynosi mi tyle radości co opisany wyżej, odkładam go na później i biorę się za następny. Często bywa tak, że wracam do zaczętego pomysłu nawet po miesiącach pracy nad czymś innym i po kilku małych przeróbkach z brzydkiego kaczątka powstaje łabędź (np. zarys bitu do kawałka "Nic do stracenia" z "Raportu", powstał gdzieś w roku 2008. Niezbadane są wyroki przypadku i weny (śmiech).

Samodzielne doskonalenie brzmienia czy oddanie mixu i masteringu w ręce ludziom, którzy znają się na nim najlepiej?

Akurat tak mi się trafiło że od samego początku robienia muzyki nie miałem nikogo kto mógłby służyć profesjonalną poradą więc sam zajmowałem się tym co dzisiaj wszyscy tak pewnie i ochoczo nazywają miksem i masteringiem. Jak już wcześniej wspomniałem od samego początku dobieram jak najlepiej i najpełniej brzmiące sample żeby w fazie miksu miał pełne pole manewru. Jeśli chce zmiksować stopę z basem, wybieram takie brzmienia które w częstotliwościach nawzajem się uzupełniają. Miks i mastering to według mnie procesy tak samo twórcze jak aranżacja czy układanie bitu (często nawet trudniejsze). Obecnie wykonuje te czynności na zamówienie i zawsze staram się żeby to był kreatywny proces, po którym piosenka zyskuje na wartości.

Praca nad albumem od początku do końca czy dzielenie przestrzeni muzycznej z innymi beatmaker?ami?

Jeśli jestem częścią jakiejś kompilacji producentów na solowym albumie pewnego rapera to absolutnie nie denerwuje mnie to, że ktoś zrobił coś lepiej niż ja. Poza tym raczej ciężko mi to obiektywnie ocenić dlatego tą kwestie zostawiam już słuchaczom.

Jeśli pracuje nad albumem swojej formacji (np. B.O.K) to zazwyczaj jestem jedynym beat?makerem/producentem na płycie. Mam wtedy pełne pole do popisu oczywiście konsultując to cały czas z pozostałymi członkami zespołu. Uważam, że zespół tworzy się po to, aby był samowystarczalny i stworzył pewien niepowtarzalny i rozpoznawalny styl. Jeśli uderzamy w profesjonalizm to uważam, że dobrą opcją jest, kiedy nad produkcją czuwa jakiś producent wykonawczy, odpowiedzialny za dobór bitów, zwrotek, jakości nagrań, aranży czy chronologii utworów. Dobrze jest mieć w zanadrzu jakieś osoby o różnych gustach muzycznych, które sprawdzą i wydadzą opinie na temat piosenki jeszcze w fazie produkcji. My sami mamy pewien sztab zaufanych krytyków, których zdanie częściej lub rzadziej bierzemy pod uwagę, dobierając utwory na płytę i finalizując projekty.  

Jak ustosunkujesz się do sformułowania "hajs za bit"?

Dokładnie tak samo jak do sformułowania "Hajs na czynsz" - czyli normalna sprawa. Nie mam już 16 lat żeby unosić się jakąś chorą dumą i traktować robienie muzyki tak jak mohery traktują słuchanie Radia Maryja. Staram się być profesjonalistą w tym co robię i staram się pracować z profesjonalistami albo przynajmniej z ludźmi którzy dążą do tego profesjonalizmu. Jeśli ktoś ma podejście z góry typu: "Ja nie płacę za bity albo robię muzykę tylko dla zajawki bo nie jest na sprzedaż itd." to wiem że nie mamy o czym rozmawiać. Spotkałem się na swojej drodze z raperami, którzy, może nie mieli jeszcze zajebistego poziomu, ale ich podejście do własnego rozwoju i szacunku do czyjejś pracy, sprawiały że bez problemu sprzedawałem im bity. Transakcje typu kupno-sprzedaż na różnych polach i gatunkach muzycznych istnieją w bardziej rozwiniętych cywilizacjach od zawsze. Jeśli tylko nie zajmują się tym przypadkowi ludzie, wychodzi to zawsze na plus dla rozwoju muzyki. Oczywiście zdarzają się często sytuacje, kiedy oddaje swój bit za darmo. Nabywcami jednak, zazwyczaj są moi długoletni przyjaciele lub artyści którzy mnie czymś szczególnie zafascynują.

Tagi: 

Bydgoszczanin
pseudogwiazdy bydgoskiego rapu w Bydgoszczy mają już was Dość.
def
to to strasznie zacofane miasto musi być, dobrze, że te "pseudogwiazdy" się w to nie wpisują, przynajmniej z pożytkiem dla muzyki to wychodzi :)
Krasow
Całkiem racjonalnie odpowiedział na ostatnie pytanie.
fan rapu
faktycznie, ma to sens.
tomi
najlepszy rapowy skład od wielu wielu lat, ostatnio się jarałem tak tylko afro kolektywem..

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>