BADBADNOTGOOD "IV" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Jazz, Recenzje, Soul
dodano: 2016-09-05 21:00 przez: Jędrzej Pawłowski (komentarze: 0)

BadBadNotGood, czyli obecnie jeden z moich ulubionych zespołów, powrócił w lipcu z nowym albumem pt. "IV", który wydany został nakładem Innovative Leisure. Przy okazji premiery nowego materiału od kanadyjskiej grupy postanowiłem przypomnieć sobie ich wcześniejsze, niezależne wydawnictwa, które znaleźć można na platformie Bandcamp. Słuchając ich nie mam wątpliwości, że jednymi z kluczowych pojęć dla twórczości tego zespołu są rozwój i kreatywność, które objawiają się w ciągłym poszukiwaniu nowych muzycznych rozwiązań i zaskakiwaniu słuchaczy.

Ich dwie pierwsze płyty, czyli "BBNG" i "BBNG2", zawierały przede wszystkim jazzowe interpretacje znanych utworów - od Nasa, Slum Village czy Kanye Westa, aż po Odd Future, Flying Lotusa oraz Jamesa Blake'a. Mimo że ich trzeci album skomponowany był już z całkowicie autorskiego materiału, to wydaje się, że dopiero tegoroczne wydawnictwo stanowi dla nich prawdziwy sprawdzian własnych możliwości. Nie tylko ze względu na stale rosnące oczekiwania słuchaczy oraz krytyków, ale również z uwagi na fakt, że "IV" jest pierwszą płytą w dyskografii zespołu, na której udzielili się inni wokaliści i muzycy. Lista gości nie jest może zbyt długa, ale z pewnością różnorodna - w tworzeniu albumu pomogli Sam T. Herring, Colin Stetson, Kaytranada, a także Mick Jenkins oraz Charlotte Day Wilson. Warto też zwrócić uwagę, że przy okazji nagrywania  tego materiału do zespołu oficjalnie dołączył ich stały współpracownik Leland Whitty, którego partie saksofonu nadają brzmieniu BBNG dodatkowej dynamiki i polotu.

Co najbardziej mnie urzekło w twórczości Kanadyjczyków to przede wszystkim wspomniana już kreatywność oraz niesamowicie świeże podejście do jazzowej stylistyki. Na "IV" cechy te nadal znajdują swe odzwierciedlenie, a być może są nawet jeszcze wyrazistsze niż dotychczas. Słychać to już w dwóch pierwszych "And That, Too" oraz "Speaking Gently", które imponują przestrzennością, a także klimatycznym, stopniowym budowaniem napięcia i nawarstwianiem kolejnych dźwięków. Dodatkowego kolorytu nadają elektroniczne "Lavender" z Kaytranadą  oraz "Hyssop of Love", które jest chyba najlepszą jazz-rapową kolaboracją, jaką słyszałem w tym roku. Swoją drogą, poziom chemii występujący w drugim z tych utworów pomiędzy BBNG, a Mickiem Jenkinsem sprawia, że aż chciałoby się usłyszeć owoc ich współpracy w postaci jakiegoś dłuższego projektu.

Jedną z rzeczy, która najbardziej odróżnia "IV" od wcześniejszych projektów zespołu jest to, że na ich poprzednich płytach zdecydowanie więcej było improwizacji, która sprawiała, że kompozycje tam zawarte były dynamiczniejsze i bardziej nieprzewidywalne. Nie oznacza to jednak, iż nowy album Kanadyjczyków pozbawiony jest spontaniczności. Aby przekonać się o niesłuszności tego twierdzenia wystarczy posłuchać numeru tytułowego, czy nagranego wspólnie z Colinem Stetsonem "Confessions Pt II". Jednymi z najmocniejszych momentów są także zmysłowe "Time Moves Slow" z Samem T. Herringiem oraz "In Your Eyes" z Charlotte Day Wilson, czyli numery nawiązujące klimatem do starych soulowych piosenek sprzed kilku dekad.

Pomimo, że nowy album różni się zdecydowanie od wcześniejszych projektów grupy, to jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest on naturalną kontynuacją tamtego brzmienia i kolejnym krokiem w stronę realizacji obranej przed kilkoma laty wizji. Dla mnie to jedna z najlepszych premier tego roku i świetny dowód na to, że jazz niekoniecznie jest skierowany tylko do zgredów i krytyków muzycznych, ale ma też sporo do zaoferowaniu młodszym słuchaczom. 5+/6

Autor prowadzi bloga http://pogadajmyomuzyce.blogspot.com/

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>