Trudno to coś za oknem określić mianem summertime, ale z pomocą, jak zwykle zresztą, przychodzi muzyka. W oczekiwaniu na powrót słonecznej pogody, polecamy wsłuchać się w kojące dźwięki utworu "Summertime", który znajdzie się najprawdopodobniej na nadchodzącej wspólnej płycie pochodzącego z Kalifornii Blu i anonimowego (jeszcze?) producenta tworzącego pod ksywką Bombay. Odsłuch poniżej.
Zeszłoroczne "Trouble Man: Heavy Is the Head" (nasza recenzja) nie jest może najmocniejszym punktem w muzycznym dorobku T.I.'a, jednak to wciąż porcja muzyki na bardzo solidnym, momentami nawet świetnym, poziomie. Gdzieś pomiędzy solidnym a świetnym znajduje się najnowszy singiel z płyty, okraszony niegłupim teledyskiem utwór "Hello", w którym oprócz gospodarza słyszymy również Cee-Lo Greena. Z nieco innej beczki - ponoć jeszcze w tym roku premiera "Trouble Man II: He Who Wears the Crown", który to - jak się pewnie domyślacie - ma być sequelem do wcześniej wspomnianego krążka.
A$AP Rocky, 2 Chainz, Wiz Khalifa i Usher to tylko niektórzy artyści, którzy wystąpili do tej pory w remiksie popularnego utworu "U.O.E.N.O.". Ale prawdziwym wydarzeniem - nie ujmując niczego wspomnianym wcześniej panom - jest dopiero nowo poznany "Black Hippy Remix", na którym pojawia się, tu bez niespodzianek, załoga Black Hippy w składzie Kendrick Lamar, Schoolboy Q, Ab-Soul i Jay Rock. Ów remiks to bardzo miłe dla słuchaczy uczczenie dopiero co rozpoczętej trasy "good kid, m.A.A.d. city", która zahaczy także o Polskę (lipcowy Heineken Open'er w Gdyni). Odsłuch poniżej.
Po niemal 10 latach ciszy wraca formacja Goodie Mob! I co najlepsze - wraca w pełnym składzie. Konflikt pomiędzy Cee-Lo a resztą grupy został na dobre zażegnany, dlatego na zbliżającym się albumie reprezentantów Atlanty - tytuł: "Age Against The Machine", premiera: 27. sierpnia - usłyszymy CeeLo, Khujo, T-Mo, a także Big Gippa. Pierwszy singiel z krążka, doprawiony industrialnym podkładem i świetnym refrenem od nieomylnej Janelle Monáe "Special Education", pokazuje, że jest na co czekać. To jak - czekacie?
DMX to mimo wszystko niedoceniany raper. Owszem, sprzedał ponad trzydzieści milionów płyt. Owszem, wielokrotnie lądował na samym szczycie list Billboardu. Owszem, jego najgłośniejsze single znają nawet niedzielni słuchacze rapu. Ale bardzo rzadko mówi się o nim w kontekście tego, jak dobrym jest raperem; wypomina mu się raczej jego niekończące się problemy z prawem, ewentualnie pastwi nad uzależnieniem od narkotyków.
A przecież DMX wydał kilka bardzo dobrych płyt, wśród których przynajmniej jedna w pełni zasługuje na miano materiału klasycznego. Mam tu przede wszystkim na myśli krążek, po którym Dark Man X wypłynął na szerokie wody - debiutancki "It's Dark And Hell Is Hot".
Już 11 września światło dzienne ujrzy siódmy longplay w dorobku rapera - Undisputed.
Jego debiutancki longplay prezentuje poziom nieco wyższy, ale żadna w tym zasługa gospodarza.
Ale tenże balon, zamiast wznieść się ku górze i dryfować gdzieś w kierunku nieba, zahaczył o pierwsze lepsze drzewo i najzwyczajniej w świecie pękł. Bo piąty longplay w dorobku Rozaya to materiał co najwyżej średni.
Dlatego trudno się dziwić, że oczekiwania wobec "Self Made Vol.2", drugiego krążka należącej do Rozaya Maybach Music Group, były bardzo duże. Czy drużyna Ricka Rossa - w składzie: Wale, Meek Mill, Stalley i Omarion - podołała wyzwaniu?
Czy ta opinia sprawdza się i w przypadku tego duetu?
W tym roku na rynek wyjdzie długo oczekiwane "God Forgives, I don't", ale Rozay przygotował nam najpierw przystawkę w postaci darmowego mixtape'u. Przystawkę, dodajmy od razu, bardzo smaczną, sugerującą nam, że o danie główne możemy być spokojni.
A przecież jest jeszcze wydany w 1996 roku "Muddy Waters": krążek w niczym nie ustępujący wspomnianemu już debiutowi, mój osobisty faworyt w dorobku Funk Doca. Album, który definitywnie obala teorię głoszącą, że płyty długie, najeżone skitami, nie mogą być wybitne. Bo "Muddy Waters" płytą wybitną jest.
Jak na przykład ASAP Rocky, jedno z ostatnich odkryć. Do niedawna miał na swoim koncie ledwie kilka utworów i nazywanie go fenomenem było trochę na wyrost, ale jego premierowy mixtape, "LiveLoveA$AP", rozwiewa wątpliwości: bardzo prawdopodobne, że mamy do czynienia z nową gwiazdą.
"George Kush da Button", wspomnniany już mixtape, był jedną z moich ulubionych płyt ubiegłego roku. Prezentował on jakość pełnoprawnego longplaya. Świeżość, luz, zajawka. Fantastyczny nastrój. A przede wszystkim: Ski Beatz jako producent większości utworów. Czy "Rolling Stone" to krążek równie dobry?
Album trafił do sprzedaży w sierpniu, czyli w tym samym miesiącu, co "Watch The Throne", "The R.E.D. Album" czy "Tha Carter IV". I jeśli chodzi o sprzedaż, nie wytrzymał konkurencji. W pierwszym tygodniu po album sięgnęło 16 tysięcy osób, do dziś ten wynik jest co najwyżej o połowę wyższy. A czy wytrzymał konkurencję pod względem stricte muzycznym?