Przegląd polskich rapowych płyt 2014 - subiektywny ranking (miejsca 20-11)

Ranking ma na celu przelot przez pięćdziesiąt wybranych wydawnictw, które ukazały się w polskim rapie w ubiegłym roku. Od siebie chciałbym dodać, że każdą z tych płyt warto sprawdzić, a kolejność ma tak naprawdę subiektywne i drugorzędne znaczenie i nie stanowi oficjalnej linii redakcji. Miejsca 50-46 stanowi pięć "bonusowych" pozycji, na których znajdują się albumy instrumentalne, czasami nawet tylko luźno związane z hip-hopem. Od miejsca 45. zaczynają się pozycje "właściwe", które obejmują zarówno albumy dostępne w oficjalnej dystrybucji, jak i nielegale, epki i mixtape'y. Zapraszam.

[Krystian w naszej redakcji zajmuje się przede wszystkim polskim rapem, a poza mainstreamem śledzi również mniej wyeksponowane rejony podziemia, trzymając cały czas rękę na pulsie. W samym 2014 roku słuchał imponującej liczby prawie 120 polskich albumów, co pozwoliło mu ułożyć poniższe subiektywne top 50, które dostawać będziecie przed najbliższe 5 dni a które ja sam przeczytałem z ciekawością. Przegląd to bowiem dość obszerny i przekrojowy, do sprawdzenia którego zapraszamy, zapowiadając zarazem, że to oczywiście nie koniec naszych podsumowań tego, co działo się w polskim rapie w roku 2014 a wręcz przeciwnie - jeszcze trochę przed Wami - przyp. Mateusz Natali]

Za nami już półmetek, dziś czas więc na drugą dziesiątkę notowania...

MIEJSCA 50-41

MIEJSCA 40-31

MIEJSCA 30-21

20. Czarny HIFI "Nokturny i Demony"

Osłupiałem, gdy czytałem pełne zachwytu opinie o "Nokturnach i Demonach" jako "zupełnie innej" niż "Niedopowiedzenia". Hmmm, zupełnie innej powiadacie? Przyjrzyjmy się zatem. "Nokturn" to wypisz wymaluj "Walter Erviti", reakcja osiągnięta przez zmieszanie produkcji Czarnego i pracy gramofonowej Kebsa. "Tommy Lobo" jest już bez DJa, za to z tym samym warczącym, potężnym bassem. "Trudne Szczęścia" na wstępie przypominają "Niedopowiedzenia II". "Dziecko we mgle" z kolei spełnia rolę tego klasycznie hip-hopowego numeru, którym poprzednio był "Remis" z HIFI Bandą. Ustalmy jedno: od pierwszych dźwięków "Nokturnów…" słychać, że to jest Czarny. Owszem, to bardzo dobry producent, z wypracowanym własnym stylem, wyczuciem brzmienia, klimatem i własnymi patentami na muzykę. I może właśnie za dużo tu tego "własnego", a chciałoby się więcej nowego. Mniej przewidywalności oraz przestojów i przymuleń gdzieś tak w środku tracklisty, a najprawdopodobniej byłby album kompletny. (recenzja Macieja Sulimy)

19. Abel "Ostatni Sarmata"

To jest faktycznie grube nieporozumienie, że takie albumy jak solówka Abla mają tak znikomy rozgłos i brak przełożenia na zainteresowanie koncertowe. Zawiodła promocja? Nieświadomi słuchacze? Nieistotne. Ważne, że to dobrze zarapowana (spokojne TOP3 najlepiej przyspieszających raperów w PL), mocna lirycznie i bitowo płyta i wciąż nie jest za późno, żebyście się z nią zapoznali. (recenzja Macieja Sulimy)

18. Hades "Czasoprzestrzeń"

W odróżnieniu od bardziej tanecznego "Mamuta", Emade na solówce Hadesa pokazuje swoje rdzennie hip-hopowe oblicze. I jest to równie doskonała muzyka. O Hadesie można mówić różne rzeczy: że przynudza, że jest jednostajny, że 'zabłyśnie' nieraz jakąś niefortunną linijką,. Trzeba jednak oddać, że ucho do bitów ma wyjątkowo dobre (patrz: poprzednie "Nowe Dobro To Zło" we współpracy z Galusem) i z tym swoim zimnym, skupionym głosem umie się w nie idealnie wkleić. Niektórzy nawet dają „Czasoprzestrzeni” maksymalną notę. Ja nie wariuję, choć "Robo Ty", "Dziewięćdziesiątki” i "Proste słowa" to jedne z najlepszych bitów jakie dane mi było słyszeć w 2014. (recenzja Macieja Sulimy)

17. Flint "Zła Sława"

Z całym szacunkiem do Flinta, który odwalił kawał dobrej roboty na swojej czwartej solówce, będącej ewidentnie jednym z większych zaskoczeń roku (zwarty koncept całości, gorzka tematyka kawałków, do tego energiczne flow – 'solidny średniak' to już nieaktualne określenie w stosunku do warszawiaka), ale moja pierwsza myśl związana ze "Złą Sławą" brzmi: DJ Flip. W szoku, co ten dzieciak wyprawia. Nie wierzę, że w jego wieku można siekać tak niszczące bity jak "Całe życie na supporcie" i "Syreni Śpiew". Młody, nie czitujesz aby? ;) (recenzja Piotra Zdziarstka)

16. Ńemy "Ń"

Nie wnikam w powody rozstania Ńemego z MaxFlo, ale nie da się ukryć, że stylistycznie o wiele bardziej pasował do labelu Rahima, niż do stajni Sokoła. Prosto idzie coraz szerzej, przyjmując w swoje szeregi kolejnych artystów z różnych bajek, powoli zacierając ten niegdyś wyrazisty, uliczny profil. Ten zalew materiałów nie służy chyba jednak samym wykonawcom, którzy mimo teoretycznie dobrych warunków promocyjnych, jakie zapewnia wytwórnia, nie potrafili się przebić ze swymi materiałami – jak to jeden kolega dziennikarz stwierdził, że nawet nie zauważył, kiedy takie płyty jak 2stego czy Dioxa w ogóle się ukazały. Można do tego zestawu spokojnie dopisać album Ńemego. Rapowo: ekscentrycznego technika; bitowo: uwielbiającego mieszać gatunki szalonego wizjonera, którego talent docenił sam RZA. "Żyć wietrznie", "Sick Pro", "Byłaś tą" (hit!) czy "Słońce" to utwory, które warto sprawdzić, podobnie jak całe "Ń". Klasowy alternative hip-hop z Polski. (recenzja Marcina Półtoraka)

15. Cira "Niewidzialny Celebryta"

Ostatnimi czasy Cirson jest bardziej zapracowanym niż obibokiem, bo stara się jak może (2x solo + album w duecie w 2 lata), by przestać być niewidzialnym celebrytą, a żeby go ktoś w końcu zauważył. Tym mniej optymistyczne, że czwarty już album rapera wydaje się być… najsłabszym w jego dorobku. Ale wiecie co jest gorsze? To że ten niby najsłabszy album Ciry wciąż jest albumem dobrym, a nawet coś więcej niż tylko dobrym. Trochę niespójnym co prawda, ale nie szkodzi. "Mike Skiller", "Smutna Królowa", "Ożywcza Bryza", "Samotny Autostopowicz", "Czarna Flaszka" – każdy z tych numerów jest trochę z innej bajki. A ten wciąż dystansujący ponad 3/4 sceny na polu flow, techniki i liryki białostoczanin sprawdza się w każdej. (recenzja Macieja Sulimy)

14. Okoliczny Element "Teatr Uliczny"

Opuszczenie szeregów Step Records i dołączenie do Alohy, jak się okazuje, wyszło na dobre chłopakom z Okolicznego Elementu. Ninja i Mej wrócili do formy i dali nie za długi, równy, przyjemny materiał, idealnie sprawdzający się jako soundtrack do letniego byczenia. Tylko tyle i aż tyle. (recenzja)

 

13. Żyto "Wiry"

Żyto Bandyto to wyjątkowy przypadek. Uliczny raper, który zupełnie nie trafia do ulicy (no porównajcie sobie fanbase Małacha i Rufuza – kolegów z wytwórni, również przedstawicieli ulicznego nurtu – do tych marnych 4 tysi, które ma na facebooku Jinksiarz), za to w jakiś magiczny, niedefiniowany sposób próbuje schlebiać 'świadomemu' słuchaczowi. Niewątpliwie to jeden z najbardziej intrygujących gości, jacy się pojawili na scenie w ostatnich latach. Styl "prosto-prościej", głos a’la Parzel/Bonus RPK, za to tony charyzmy i co wyróżniające wśród innych stricte ulicznych raperów, duża zajawka na nowoczesną muzę. Może nie zawsze potrafi ją wyczuć, porusza się na tych brytyjskich bitach jakby topornie, ale chyba taki już jego urok (dotyczy to też refrenów – ej, przecież żrą niesamowicie!). Zwłaszcza, że bity jakie sobie dobrał na "Wiry" same w sobie urywają głowę i różne inne części ciała. Świeżość! (recenzja Jacka Balińskiego)

12. LJ Karwel "Niepotrzebne Skreślić"

Czarny koń ultramocnej alkopoligamicznej drużyny. Długo nie mógł mnie do siebie przekonać (w końcu w Młodych Wilkach 2012 wybijali się inni), ale nie bez powodu na pierwszym "Klaserze" to Karwel dostał najwięcej pola do popisu. Braggowe "Ahoj", zakręcona "Gruba Miłość", szczery, refleksyjny "Krzysiek" – każdy z tych numerów był zaskakująco udanym strzałem. Debiutancka płyta jest w podobny sposób formą sprawdzenia się w różnych tematykach i naprawdę niewiele znajduję na niej pozycji, które miałbym z czystym sumieniem, za namową autora, skreślić. Inspirowane najlepszymi amerykańskimi graczami flow, z którym LJ robi co chce (przedłuża końcówki wersów, zmienia akcentowanie, moduluje intonację na rozmaite, dzikie sposoby), do tego solidna porcja autobiograficznych, mocnych tekstów, okraszona specyficznym poczuciem humoru i dobrą techniką, a to wszystko pod świetnie wyselekcjonowane bity (i co z tego, że mało odkrywcze). A "Jeden" to jedno z najmocniejszych wejść w ostatnich latach w polskim rapie. (recenzja Marcina Flinta)

11. Kamel "W Międzyczasie"

Kamel nie dotrzymał słowa i nie wyrobił się z LP, które miało się pojawić na jesień, ale może to nawet lepiej. Dzięki temu uniknęło się przesytu, a do "W Międzyczasie" dało się powracać nawet po kilku miesiącach od premiery. Dużą zaletą tego materiału, oprócz świeżości wykrywanej na obu polach – rapowym i muzycznym – jest jego równość. Utrzymanie stałego, dobrego poziomu przez 20 tracków nie jest, jak wiadomo, łatwym zadaniem, ale jak widać Kamilowi się udało. Dowód, że trap/dirty south można robić po polsku, oryginalnie i na poziomie. (recenzja)

JUŻ JUTRO PIERWSZA DZIESIĄTKA

QUEBOBOT
GEDZ, SENTINO, TAU, TRIKU/GRAF, PRO8LEM - NAJLEPSZE PŁYTY W 2014. TO RANKING TYLKO LEGALI ???? I CZEMU TAK WYSOKO W TYM ZESTAWIENIU SĄ TAK MARNE PŁYTY ????
-20zł
Jeśli Deys będzie w pierwszej 10 to zwrócę honor, ale jeśli nie, to musicie porządnie zatrząść głowami w redakcji żeby wam wszystkie kutasy powypadały z uszu. Nie umieszczenie go w top 50 rapowych płyt roku to śmiech - nawet jeśli go nie lubicie.
yox
z tym kamelem to beka, słaby album.
Witosz
Jeśli nie przeoczyłem, musi być w TOP 10 Żyt Toster. Płyta sztos, na pewno na Wasze Top 50.
Chriss
Takie pewniaki do top 10: Włodi, Tau, Pro8lem, Knap, Mes, Kuban. Reszta ciekawy jestem.
be do g
Kaz Balagane i Belmondo sztos straszny, pewnie nie bedzie w TOP10 wiec slabo ze nie ma w ogóle w 50tce

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>