W siedzibie tajnych służb panowały zgiełk i zamieszanie, typowe dla zwykłych, rutynowych dni. Mnóstwo zawiłych spraw do rozwikłania, z których większość udaje się załatwić w okresie mniejszym niż dwa tygodnie. Jednak wśród ostatnich wydarzeń znaleźć można było także jeden orzech, naprawdę ciężki do zgryzienia.
Wydawało się, że mimo zaangażowania Interpolu i CIA polska policja okaże się bezradna. Wykorzystano już każdy możliwy trop, ale wszystkie urywały się w martwym punkcie. Sytuacja bez wyjścia, psująca reputację i dająca mediom pożywkę do wyśmiewania służb. Nie dziwiła więc marsowa mina mózgu całej akcji, któremu brakowało już nawet brzytwy, której mógłby się chwycić. Czuł, że tonie a tym razem nie było mowy o drugiej szansie. Zmęczony i przytłoczony ostatnimi dniami bezowocnych prób siedział we własnym biurze. Już miał wlać w siebie kolejną lufę z opróżnionej prawie do końca flaszki, gdy z letargu wyrwał go telefon...