J. Cole "4 Your Eyez Only" - wyjaśnienie konceptu i narracji płyty

recenzja
kategorie: Audio, Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2017-02-12 15:00 przez: Marcin Natali (komentarze: 10)

Czytając rozmaite opinie słuchaczy, recenzje na krajowych portalach, jak również krytyczne uwagi części znajomych na temat najnowszej płyty J. Cole’a, a potem zestawiając je z tekstami na szanowanych przeze mnie amerykańskich stronach hip-hopowych, praktycznie jednoznacznie wychwalających walory artystyczne tego albumu, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że chyba wiele osób tak naprawdę zupełnie nie zrozumiało konceptu tej płyty...

Ocenianie "4 Your Eyez Only" przez pryzmat samego, zdaniem części „nudnego” brzmienia, a jednocześnie niezauważanie myśli przewodniej i dwojakiej narracji prowadzonej przez całą płytę, a najmocniej uwypuklonej w tytułowym numerze, zmusiło mnie do napisania tekstu, który pomógłby zrozumieć ideę i przesłanie Jermaine’a.

"4 Your Eyez Only", nawiązujące już samym tytułem do twórczości 2Paca i klasycznego "All Eyez On Me", to kolejny po "2014 Forest Hills Drive" koncept album i chronologicznie napisana opowieść, w której każdy numer spełnia ważne zadanie. W przeciwieństwie do poprzednika jednak, nie jest to zapis osobistej wędrówki Cole’a w poszukiwaniu siebie, a historia życia widzianego oczami bliskiego przyjaciela artysty – Jamesa McMillana Jr. (imię i nazwisko zostały celowo zmienione ze względu na bliskich, ale sama historia oparta jest na faktach), który zginął w wyniku przemocy ulicznej w Fayetteville w wieku zaledwie 22 lat.

Duża część obserwacji i przeżyć wypowiedzianych głosem reprezentanta Dreamville na tym albumie nie wynika więc z jego własnych doświadczeń, a jest projekcją rzeczywistości, w której dojrzewał i walczył o przetrwanie James. Jest to zarazem jednak ta sama rzeczywistość, z której autorowi „Cole World” udało się wyrwać, dzięki czemu wszystko brzmi bardzo realistycznie i wiarygodnie. Zarazem tłumaczy skrajną desperację i poczucie przegranej w głosie Cole’a w otwierającym całość "For Whom The Bells Tolls", niby-autobiograficzne wersy o dilerce i obsesji na temat wyglądającej zza rogu śmierci w "Immortal", czy pragnienie opuszczenia Ville (czyli Fayetteville) i pozbycia się tamtejszej małomiasteczkowej mentalności w "Ville Mentality".

Mentalności zgubnej, która doprowadziła do tragicznego końca ojca dziewczynki, pojawiającej się pod koniec czwartego na płycie numeru i występującej jako Nina, córka Jamesa. Sposób myślenia tkwiącego w ulicznym półświatku Jamesa dobrze uzupełniają też wersy Nigga play me, never, give up my chain, never /Give up my pride, never, show 'em my pain, never /Dirt on my name, never, dirt on my name, never – ukazujące pewną lekkomyślność, dumę I porywczość bohatera. Są one jednak silniejsze od niego i pomimo chęci zmiany, rozkwitającej miłości ("She’s Mine pt. 1") i nadziei na lepsze dni w niesamowitym, przywołującym ducha 2Paca "Change", nie potrafi odciąć się od dotychczasowego otoczenia i sposobu życia.

Doin' dirt, hoping to God, He know my intentions
To see a million 'fore I see a casket
I got a baby on the way, know he gon' be a bastard
I'm living fast like I'm in a drag race, how that cash taste

James modli się więc do Boga, jednocześnie grzesząc i mając nadzieję na przebaczenie w myśl stwierdzenia „Only God Can Judge Me”, dowiaduje się o tym, że jego dziewczyna spodziewa się dziecka, a zarazem ciągle żyje, jakby nie miało być jutra i goni za szybkim zarobkiem, handlując narkotykami. Ma jednocześnie świadomość, że droga, którą podąża, zaprowadzi go najpewniej do więzienia (Right now, my lifestyle destined for a federal facility) bądź na cmentarz, jako że nie brakuje mu wrogów (Keep a pistol at all times, niggas want what's mine)…  O tragicznym finale, wyprzedzającym narrację Jamesa, dowiadujemy się zresztą w drugiej części numeru, gdzie pojawia się już prawdziwy J. Cole, opisujący bezlitosne zasady współczesnych ulic oraz wspominający, jak dowiedział się o śmierci Jamesa z wiadomości porannych w telewizji.

Co najciekawsze, obie narracje (Jamesa i Jermaine’a) przeplatają się nie tylko w samym "Change", a punktów wspólnych jest więcej. Należą do nich obie części "She’s Mine" – pt. 1 dedykowana swojej drugiej połówce, a pt. 2 nowonarodzonej córce. Jako wyłączny podmiot liryczny Cole pojawia się praktycznie jedynie w kapitalnym "Neighbors", opowiadającym autentyczną historię z marca zeszłego roku, kiedy to oddziały SWAT wkroczyły do wynajmowanego przez artystę domu na przedmieściach w Północnej Karolinie, ponieważ sąsiedzi obserwując grupki młodych Afroamerykanów, palących marihuanę wokół domu, doszli do wniosku, że to z pewnością dilerzy, i zgłosili sprawę na policję. Długie i kosztowne dochodzenie zakończyło wtargnięcie do (na szczęście pustego akurat) domu, nazywanego przez ekipę Dreamville „Sheltuh”, i szok, gdy przygotowani na strzelaninę agenci SWAT zastali w piwnicy… studio nagraniowe.

Swoistym zwieńczeniem i ukoronowaniem całego krążka jest tytułowe, 9-minutowe i zamykające album, wyjaśniające podwójną narrację Cole'a  "4 Your Eyez Only". W pierwszej zwrotce kawałka Cole ponownie wciela się w Jamesa McMillana Jr.’a, przedstawiając jego punkt widzenia i ukazując tragizm sytuacji, w której ten się znalazł tuż przed śmiercią (Can't visualize myself as nothing but a criminal). W drugiej przemawia już natomiast niejako „zza grobu”, jest to wiadomość, którą chciał przekazać swojej córce na wypadek, gdyby zginął.

You probably grown now so this song'll hit you
If you hearing this, unfortunately means
That I'm no longer with you in the physical

James McMillan Jr. przewiduje tu swoją śmierć (My pops was killed too so I know how part of you feels), wiedząc, że jest ona nieuchronna (I'm writing this because me and the devil had a dance. Now I see death around the corner, apologizing in advance), nie mając jedynie pewności, czy zginie z rąk policji, czy w skutek porachunków ulicznych. Próbuje jednak wyjaśnić córce, jak do tego doszło – jak wyglądały jego początki, co sprawiło, że skręcił na złą drogę, jakie popełnił błędy i czego najbardziej żałuje (I was a fool, spent all my time ducking school, ducking cops / Ducking rules, hugging blocks that don't love you). Wyraża zarazem nadzieję, że może jednak uda mu się przeżyć, doświadczyć, jak dorasta i wpajać jej te lekcje osobiście, ale wie, że szanse są nikłe…

W pewnym sensie "4 Your Eyez Only" to Cole’owska wersja "Sing About Me" Kendricka Lamara, który również wcielając się w postać przedwcześnie zmarłego przyjaciela opowiadał jego historię własnymi słowami. W finalnej zwrotce utworu pojawia się już J. Cole we własnej osobie, dzieląc się wspomnieniami ostatniej rozmowy, jaką odbył z Jamesem i wspominając jego słowa Write my story down, and if I pass, Go play it for my daughter when she ready… Tak jak Cole obiecał, tak więc zrobił, a jego najnowsze dzieło to krążek, który nie przemówi do wszystkich, ale dla dzieci takich jak Nina niewątpliwie będzie miał nieocenioną wartość, stanowiąc pomost między nimi, a nieobecnymi już w ich życiu ojcami… For your eyes only.

Pod spodem wspomniane "Change" i "Neighbors" - polecam jednak oczywiście sprawdzać album w całości.

Tagi: 

xo
Mati jako jedyny trzymasz poziom na tej stronie i robiąc recenzje płyty przygotowujesz się do niej. Poprzednia którą tutaj czytałem o "4 your eyez only" to dno, czytając ją czułem się jakby pisał ją człowiek z łapanki, którego delikatnie można dopisać do tego co kiedyś VNM nawinął na swoim tracku [parafrazując: 90% słucha rapu i nie kuma angola]. Pozdrawiam.
purpleswag96
jak Jermein cos zjebal to juz trzeba go ratowac obszernym textem wyjasniajacym fenomen plyty. ta plyta nie jest fenomenem. jest bardzo slaba. po prostu wydawnictwo mu nie wyszlo, zdarza sie. jak kdot da ciala z nastepnym lp to tez ludzie pewnie go beda ratowac... najwiekszym kotom XXIw rap gry moze czasem nie wyjsc.
Marcin Natali

A czy gdziekolwiek napisłem, że ta płyta jest fenomemen? Nope, nie jest fenomenem, ale to dobry, solidny koncept album, który dobrze zrozumieć, zanim wyda się jednoznaczny osąd, tyle ;) Pozdr

polski rap gówno
Komentarz został usunięty przez moderatora.
Komsi
Ta płyta jest poprostu średnia, nie ratuje jej nawet ten koncept, bo co z tego, że on jest jak to nie brzmi tak jak powinno
Janek_022
Świetny artykuł. W świecie trendów, gdzie warstwa liryczna zostaje spłycona do granic możliwości, brakuje followupów (bo mniej zaagażowani nie skumają) i opowiadania historii z punktu widzenia kilku postaci w zwrotkach, J. Cole zaprezentował totalne przeciwieństwo tego stanu rzeczy. Jermaine osobiście imponuje mi swoją misją, czyli negacją celebryctwa i świata gwiazd, by nagrywać płyty o szczęściu, czy w imię danego przyjacielowi słowa. Pomimo ogromnych umiejętności technicznych i tekstowych pozostał sobą i nie słucha głosów środowiska. Nagrywa bez gości i jego albumy to świetnie opowiedziane, spójne historie. Można nie doceniać konceptu, ale należy się szacunek za podążanie własną ścieżką, w zgodzie z zasadami.
Dddddddddd
Amen.
Jeden
Ta płyta jest zajebista jak każda J Cole'a. Tyle że z jego twórczością jest tak, że nie wchodzi za pierwszym ani za drugim razem. Ja mam tak z kazda jego plyta - Jak wychodzi wydaje mi sie mocno średnia i jestem zawiedziony ale przy czwartym odsłuchu zaczynam ją czuć i przy piątym okazuje się ze to coś pięknego i jaram sie jak dziecko coraz bardziej z kazdym kolejnym odsluchem. Fajne jest w tym to, że to wartościowe rzeczy a nie tylko fajne i zostają w playliscie na lata a nie na dwa odsłuchy. Dobra robota Mateusz

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>