Justice Smith & Herizen Guardiola (Books & Mylene) - wywiad z aktorami "The Get Down"

Wcześniej w tym miesiącu prezentowaliśmy wam nasz videowywiad z Grandmaster Flashem, przeprowadzony dla ProstoTV przy okazji naszego spontanicznego tripu do Big Apple i pobytu na planie serialu "The Get Down" w dzielnicy Queens. Oprócz legendarnego DJ'a, udało nam się też porozmawiać z kilkoma aktorami grającymi w najnowszej produkcji Netflix, która dopiero miała swoją premierę.

Na pierwszy ogień mamy dla was rozmowę z wybuchowym duetem Justicem Smith & Herizen Guardiolą, czyli serialowymi kategoriami ujmując - Books i Mylene. Niezwykle sympatyczna, otwarta i ekspresyjna dwójka podzieliła się z nami wrażeniami z pracy nad "The Get Down", w dużej mierze też od strony hip-hopowej edukacji i młodzieńczej zajawki.

MN: “The Get Down” ukazuje późne lata 70. na Bronxie. Co najbardziej podobało Wam się w powrocie do tego okresu i jak czuliście się ożywiając lata 70., początki i korzenie hip-hopu?

Justice: Cała ta moda była fajna, zupełnie inne układanie fryzur, również masa fajnego slangu z lat 70., którego dziś już nikt nie używa.

Herizen: O tak, slang był zabawny. Również podobały mi się elementy tamtej mody. Sama nigdy nie noszę sukienek, raczej jestem typem dziewczyny od t-shirtów i jeansów, także miałam ubaw zakładając buty na obcasach i strojąc się. Jak widzicie, też moja fryzura znacząco różni się od tej w serialu także podobała mi się ta metamorfoza.

Przy okazji kręcenia serialu mieliście okazję współpracować z legendami tej muzyki takimi jak Grandmaster Flash, Kurtis Blow czy Nas. Czy dzielili się z Wami swoimi historiami i wspomnieniami sprzed lat?

J: Jak najbardziej, praktycznie przy każdej scenie, którą kręciliśmy, ktoś nam opowiadał „O pamiętam kiedy ja to robiłem w dawnych latach”.

H: Tak, chłopaki wybierali się do tych klasycznych miejsc –  nawet jeśli nie zawsze były to faktyczne miejscówki, to kapitalnie odwzorowane repliki miejsc, w których jako DJ zaczynał Grandmaster Flash. Miał on ogromny wkład w scenografię, instruował reżysera Baza czy kogokolwiek, kto akurat kręcił dany odcinek, jaki powinni ukazać klimat, a nawet jak wyglądać powinno oświetlenie czy dekoracje.

J: Cały serial jest owocem ścisłej współpracy wielu osób.

H: Tak, dokładnie. Sam Baz powiedział, że to w tym zakresie największe przedsięwzięcie, w jakim brał udział, ponieważ swój wkład i wpływ miało tak wiele osób. Wyszło dzięki temu bardzo autentycznie i to się liczyło przede wszystkim, gdyż przedstawiamy tu skrawek historii. Jedyna rzecz fikcyjna to same postacie, ale w rzeczywistości nie brakowało takich dzieciaków.

Teraz, kiedy mieliście tak niepowtarzalną okazję zagłębić się bardziej w kulturę hip-hopową, czy zmieniło się wasze postrzeganie jej i jak ważna jest wciąż? Ponieważ wydaje się, że przez lata niejako zapomnieli o pozostałych elementach takich jak graffiti czy breakdance…

J: Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że hip-hop był bardziej niezbędny na samym początku, kiedy powstawał, ponieważ przemoc uliczna, gangi i uzależnienie od narkotyków w tamtych latach naprawdę były silne. Wszędzie wokół działo się coś negatywnego, złego. Hip-hop dał dzieciakom możliwość wyrażania swoich emocji w sposób pozytywny, a także wpłynięcia na swoje środowisko i zrobienia czegoś dobrego, wartościowego. To podejście kierowało młodzieżą jeszcze w latach 80. i 90. – też czuję, że lata 90. to swoista „złota era” rapu. Obecnie coraz więcej numerów ogranicza się jedynie do tekstów w stylu „Mam te fury…”

H: Hip-hop stracił swoje znaczenie, w pewnym sensie.

J: Tak, ale mam wrażenie, że powoli coraz więcej raperów młodego pokolenia wraca do korzeni.

H: Mamy Kendricka Lamara, J. Cole’a

J: Dokładnie! Właśnie o nich pomyślałem.

H: Tacy raperzy jak oni przypominają nam o korzeniach gatunku, bo mają do przekazania więcej niż to, że „mają panny w Atlancie”. („I got broads in Atlanta”) <śmiech>

J: Tak, chodzi o przesłanie, mówienie o tym, jak wyglądają Twoje zmagania każdego dnia, jak wygląda życie w tym systemie.

H: Ponieważ w latach 70. nie miało znaczenia to, co posiadasz, bo nie miałeś niczego – jedynie muzykę. To poprzez nią wyrażało się swoje pragnienia i opisywało codzienną walkę, to było główne „ujście”. Z czasem ludzie przestali to doceniać, bo wszystko zaczęło przychodzić zbyt łatwo, a wszyscy pokochali hip-hop, a tym samym bity, które wyszły z czasem na pierwszy plan. Bit stał się ważniejszy od przesłania.

J: Od tego się jednak przecież zaczęło, na początku DJ był najważniejszy. Dopiero później, kiedy pojawili się „wierszokleci”, MC’s, zdano sobie sprawę, że można w ten sposób promować swoje przesłanie, zamiast jedynie rozkręcać imprezy. Moim zdaniem od początku towarzyszyła tej muzyce dobra energia.

H: W tamtym czasie bardziej brzmiało to jak poezja przeniesiona na bit, obecnie mam wrażenie, że pozostał sam bit. Ale jak wspomniałam, niektórzy artyści wracają do korzeni tej sztuki i jest to niezmiernie ważne.

J: Myślę, że też dlatego ten serial jest tak wyczekiwany, bo ludzie tak bardzo kochają hip-hop.

H: Dla mnie to czasem frustrujące, kiedy słyszę komentarze „O, słuchasz tego całego hip-hopu…”. Przecież kiedyś hip-hop miał przesłanie, duszę i pewną godność, rozumiesz. Bardzo się cieszę, że ten serial to ukaże i mam nadzieję, że zainspiruje więcej osób do wracania do esencji.

Co było dla was najważniejsze w historii hip-hopu przedstawionej w „The Get Down”?

H: Dzięki możliwości „przeniesienia się w czasie”, dużo nauczyliśmy się o historii hip-hopu. Przeczytaliśmy i przestudiowaliśmy wiele książek. Wydaje mi się, że moim ulubionym elementem i najważniejszym dla mnie była sama „walka” („the struggle”) – wiele osób nie miało pojęcia o całej codziennej „batalii”, którą toczyli młodzi w latach 70. na Bronxie.  To coś, co było pomijane – ludzie skupiali się na samej muzyce i sztuce, ale nie zagłębiali się i nie zastanawiali się, skąd to się wzięło, a wyrosło to ze zmagań i bólu. Wiele dzieci nie miało domów, ludzie podpalali mieszkania i budynki, aby wyłudzić pieniądze z odszkodowań. Dochodziło też do wielu zabójstw na przypadkowych przechodniach na tle rabunkowym, można było zginąć z najmniejszego powodu. Przyznam się, że sama nawet o tym nie wiedziałam, dopóki nie rozpoczęłam pracy nad tym serialem. Nie miałam zielonego pojęcia, że takie rzeczy się działy w tamtym czasie. Byłam w szoku, to szalone, a zarazem bardzo smutne, aż serce się łamie. Te dzieciaki miały natomiast tak niewiele, a zrobiły z tego pożytek i stworzyły imperium – coś pozytywnego. To coś jak kwiat lotosu, który wyrasta z brudu i błota i staje się najpiękniejszym kwiatem… Przynajmniej dla mnie, to mój ulubiony. <śmiech>

Ale tak, to przepiękna historia wytrwałości oraz wiary w swoje marzenie. Czasem masz ochotę to porzucić, ale w tym wszystkim chodzi o wiarę we własne marzenia. Nawet na moim przykładzie - wierzyłam w siebie i nigdy się nie poddałam, mimo tego, że rodzina w kółko powtarzała mi „Powinnaś chodzić do szkoły, zostać w przyszłości lekarzem albo prawnikiem” – wszyscy moi kuzyni to prawnicy, ale powiedziałam „Nie ma mowy, to po prostu nie ja, sorry. Nie jestem w tym dobra, wolę zająć się sztuką”. Podobnie te dzieciaki – przeciwstawiały się nie tylko swoim rodzicom ale praktycznie całej społeczności, nie przejmowali się ich zdaniem, wierzyli w siebie. Myślę, że to przesłanie, które trafi do każdego, kto obejrzy ten serial.

Wbrew wszystkiemu.

Dokładnie, wytrwałość wbrew wszelkim przeciwnościom losu.

Czy uważacie, że „The Get Down” może stać się czymś na miarę „Straight Outta Compton” dla historii N.W.A., w kontekście tego, że opowiada o początkach i genezie hip-hopu? Do tej pory nie było chyba serialu czy nawet filmu, który opowiedziałby tę historię z perspektywy czasu.

J: Tak, jeśli chodzi o przedstawienie samej genezy i historii początków, to są do siebie trochę podobne, ale „The Get Down” oferuje o wiele więcej. Opowiada o fikcyjnych postaciach w prawdziwym otoczeniu…

H: Gramy fikcyjne postacie jeśli chodzi o same nazwiska czy rodziny, ale takich dzieciaków było wtedy od groma. Wcielamy się w rolę dzieci z lat 70., które miały te same marzenia. Również wtedy żyła Mylene, może miała inaczej na imię, ale też marzyła o zostaniu gwiazdą muzyki disco, rozumiesz. Ja staram się z całych sił ukazać to tak autentycznie jak tylko umiem.

Pod spodem zapis audio rozmowy:

shaolinfabntastic
Dlaczego nie ma wideo??!!Skandal!Ta laska to zajebista laska.
Marcin Natali

To jeden z wywiadów, na które nie byliśmy wcześniej "zapisani", nie mieliśmy ich ustawionych i jedynie forma "roundtable" - luźnej gadki w gronie kilku osób (jeszcze paru dziennikarzy z innych krajów) - wchodziła w grę. Niestety tylko audio, ale zarazem aż audio, biorąc pod uwagę, że to był totalny spontan i weszliśmy trochę "bocznymi drzwiami" ;)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>