YG "My Krazy Life" - recenzja nr 1

Jedni swoją szansę uzyskują od razu, u innych procentuje konsekwencja, samozaparcie i charakter. YG (rozwinięcie ksywki odkrywcze nie jest - Young Gangsta) zdecydowanie należy do drugiej grupy. W gronie Freshmanów XXL'a znalazł się w roku 2011, od tego czasu podkręcał lokalny hype w Kalifornii kolejnymi bangerami, aż w końcu dodatkowo wsparty przez Jeezy'ego wypalił w ostatnich miesiącach.

Przede wszystkim hitowe "My Nigga" (85 milionów odsłon w YT!), a także "Left, Right" i "Who Do You Love" uczyniły z jego debiutanckiego albumu jedną z bardziej wyczekiwanych tegorocznych pozycji, sam YG w wywiadach opowiadał o tym, że nagrać klasyka wcale nie jest trudno a stojący za produkcją większości krążka DJ Mustard okrzyknął wręcz "My Krazy Life" teraźniejszym "The Chronic". Czy naprawdę mamy do czynienia z aż taką bombą?

Nie, ale zacznę po kolei - Mustard królu złoty! To, co przygotował tutaj coraz bardziej widoczny w mainstreamie młody producent i muzyczny kompan YG zasługuje naprawdę na pokłony. Ich współpraca to typowo synergiczna kooperacja - YG pomógł Mustardowi przyciągnąć uwagę i zbudować całkiem już mocną ksywkę (słynne już "Mustard on the beat hoe" to też cut z numeru YG) a ten dostarczył mu podkład pod materiał, którego ciężko byłoby nie wykorzystać. Co najbardziej urzeka mnie w twórczości autora większości bitów na "My Krazy Life"? To w jaki sposób wyciąga kalifornijską esencję, zarazem zachowując świeżość. "Ratchetowy" (jak sam go nazywa) styl miesza bowiem inspiracje, trendy i brzmienia, które rządziły westcoastem przez ostatnie 20 lat, jednocześnie unikając kopii, kserówek, poddawania się modom i wyciągając z nich coś własnego i cholernie zaraźliwego. W produkcjach Mustarda słyszymy echa g-funku, mob music, hyphy, jak i newwestowej klubowej jazdy. Mamy tu i grube piszczały i pulsujące basy i dominujące w kalifornijskim rapie ostatnich lat surowość i minimalizm. Melodie i patenty, które układa czasem są mega proste, ale wbijają się w głowę z miejsca i bujają karkiem niesamowicie a wyłapywanie kolejnych inspiracji i smaczków każe stwierdzić pod nosem "zrobiłeś to zuchu!". Żeby nie być gołosłownym - "My Nigga" z miejsca kojarzy mi się z brzmieniem takich ekip jak Luniz (na czele z ich kultowym "I Got 5 On It") tylko przeniesionym 20 lat wprzód, natomiast gdy odpalę klip do "Who Do You Love" to czuję się jakbym oglądał klip do któregoś z klasycznych bangerów Bay ad '95, jedynie z lepszą jakością obrazu - szczególnie gdy ze zwrotką follow-upującą kultowe "Playaz Club" Rappin' 4-Taya wjeżdża Drake. Mustard garściami czerpie z klasyki, odwołuje się do najlepszych lat kalifornijskiego rapu, wyciągając jednocześnie z tego własny pierwiastek i sprawiając, że na jego produkcje entuzjastycznie zareaguje zarazem fan złotych lat g-funku, jak miłośnik dzisiejszego kalifornijskiego minimalizmu i surowych do bólu club-bangerów. Niesamowita robota.

A YG? Jego największą zaletą na "My Krazy Life" jest... że tego po prostu nie psuje. Nie jest raperem wybitnym, raczej solidnym i poprawnym, stawiającym na twarde uliczne opowieści, charakterną nawijkę i oddawanie realiów kalifornijskich osiedli. Zadbał też o to, by materiał brzmiał spójnie i nie rozchodził się na boki, opierając go na prostym koncepcie codziennych historii, powiązanych ze sobą gadanymi skitami - pod tym względem jego debiut rzeczywiście można by porównać do "The Chronic". Rzuca nam gangsterskie opowieści i typowe imprezowe bangery, ale nie unika też refleksyjnych, spokojniejszych momentów, emocjonalnych wersów do matki czy opowieści o hm... kobiecej naturze. Poziom utrzymuje solidny, raz wypada lepiej ("Meet The Flockers" czy "Really Be")) raz gorzej, ale poniżej pewnego poziomu raczej nie schodzi - choć szczerze przyznam, że oryginału "My Nigga" nie jestem już w stanie słuchać, po tym, gdy osłuchałem się z remixem i tym, jak niemiłosiernie pozjadała tam Nicki Minaj. Właśnie zwrotki gości w remixie singlowego hitu, zestawione z tym, jak w oryginale wypada YG (umówmy się - sukces tego numeru to w większości refren Rich Homie Quana, bit Mustarda i hype Young Jeezy'ego) ukazują jak dużo brakuje mu jeszcze do czołówki i do tego, by z poprawnego, solidnego MC stać się mikrofonowym asem.

Nie brakuje za to na pewno charakteru, który pomógł postawić na swoim i wydać głośny debiut w idealnym momencie, mając za sobą wsparcie ludzi - czego zabrakło wielu teoretycznie bardziej błyskotliwym, bo pamiętajmy, że ilość talentów z Cali przepadających i marnujących szansę jest naprawdę ogromna, by wymienić tylko Ya Boya, Bishopa Lamonta, czy wieloletnie przejścia Crooked I'a czy Nipsey Hussle'a. YG postawił na swoim i wydał album, który brzmi stricte kalifornijsko, pozbawiony jest muzycznych kompromisów i radiowych umizgów a zarazem sprzedaje się jak świeże bułeczki. A do tego od pierwszej do ostatniej sekundy kłania się w pas klasyce, legendom, brzmieniu złotych lat westcoastu, zarazem robiąc z tego coś świeżego i swojego - uczcie się polscy newschoolowcy, rap to kontynuacja i ewolucja a nie przeciwstawność a żeby zrobić coś świeżego inspiracji można szukać także przed 2009 rokiem. 4+ i czołówka tego roku, Westsideee!

YG - Who Do You Love? (Explicit) ft. Drake

YG - Left, Right (Explicit) ft. DJ Mustard

wysmiewani
Twoje posty to jest katorga dla moich oczu, pisz dluzej ale skladniej to po pierwsze. dla które cos co funkcjonuje od dawna w hip-hopie jest wielkim zaskoczeniem, ale nic dziwnego jesli dla ciebie najistotniejszym hasłem kultury jest "pojazd po komercyjnosci'. - wytlumacz mi ten fragment prosze bo nie moge za chuj go zrozumiec. Od poczatku pisania, nie nazwe tego dyskusja bo albo zaslaniasz sie subiektywnoscia, albo w ogole nie czytasz tego co napisalem, stwierdziles juz ze YG jest chujowy, jak reszta Ameryki obecnie, potem ze nagral solidna plyte, potem ze jeszcze jej nawet nie przesluchales. Wiec skoncz pierdolic. A i masz racje ze jestes nastolatkiem, ktory nie ma rozeznania jak sam przyznales.
twoj stary
kurwaaaaa.... poddaje się. 300 razy mogę pisać że nie uważam żeby yg był chujowy a ty dalej swoje. powiedziałem że niestety obniżyły się standardy ale nie oznacza to że całosć jest chujowa. ogromna większosć tak, ale nie wszyscy. nie mniej akceptowanie takiego stanu rzeczy nie jest w moim zamiarze. i nie mam zamiaru ukrywać rozczarowania obecną stagnacją na scenie amerykanskiej. szkoda bo kiedys pochłaniałem masowo kolejne albumy amerykancow a teraz ciężko o dobry album od nich. i na tym skoncze. jestes nastolatkiem musisz poszerzyć wiedzę a wtedy zobaczysz ocb w hip-hopie. sam kiedys na początku katowałem tylko polską scenę, później tylko amerykanską [też miałem taki kompleks stanów jak ty], później wróciłem do słuchania rodzimych artystów, a gdy zainteresowałem się sceną francuską otworzyłem się na rap również z innych krajów. nadal sporo przede mną albumów do sprawdzenia i wole na tym spędzać wolne dni, a nie przekonywac ciebie do czegos, gdy tak naprawdę sam z czasem dojdziesz do niektórych rzeczy.
wysmiewani
Kurwa... poddaje sie. Napisales pod recenzja YG ze obecna scena mainstreamowa jest chujowa, co kurwa implikuje to ze uwazasz YG za chujowego rapera. Nie zaslaniaj sie argumentami ad persona, bo czlowieku nie umiesz konkretnie sie wypowiedziec. Wiedze mysle ze mam mozliwe ze nawet wieksza od Ciebie, ale moge posluchac 'ocb w hip-hopie'.
twoj stary
to jak wypowiadasz się o polskiej scenie pod innym newsem pokazuje że tak naprawdę gówno wiesz o hip-hopie. uważam że amerykanska scena mainstreamowa jest w ostatnim czasie chujowa. nie oznacza to że jednak mierzę wszystkich raperów jedną miarą. sam ostatnio katowałem nowy singiel od dj khaleda, czy też przejrzałem w koncu mixtapy od torcha z mmg, czy też parę od dj whiteowla [który lubi robić na swoich składach przekrojówki najpopularniejszych mainstreamowych hitów] i stwierdzam że yg w porównaniu do solidnych amerykanskich raperów nie zrobił na mnie jakiegos niesamowitego wrażenia. nie jest chujowy ale nie jest też wybitny. wyjątkiem jest jednak "my nigga". no ale oczywiscie ty najeżdżasz na polskich raperów, jednoczesnie liżąc wór afroamerykanom za rymowanie nigga do nigga. jak można jarać się taką mizerotą liryczną i techniczą?!?! o podziemiu amerykanskim mam natomiast dobre zdanie. jak dla mnie możesz uważać się nawet za rapowego geniusza, ignorant nie ma swiadomosci swojej ignorancji. potwierdzasz to mówiąc, że nie masz rozeznania odnosnie innych scen i lat 90 [plus pod innym newsem "pochwaliłes" się swoimi uprzedzeniami] a następnie chwaląc się jaką to masz sporą wiedze. co ciekawsze nie zauważasz w tym paradoksu. a komentarz bc przy mojej pierwszej wypowiedzi pokazał,że nie tylko ja odbieram w sposób negatywny obecną sytuacje na amerykanskiej scenie. więc łaskawie... odpierdol się!
wysmiewani
Znow nic konkretnego, znowu argumenty wymierzone we mnie nie potwierdzajace Twoich racji. Jestes albo zatwardzialym truskulem, albo idiota. Sklaniam sie ku drugiej opcji, bo pierwsza zazwyczaj umie dyskutowac. Podaj mi gdzie przyznalem ze nie mam rozeznania odnoscie innych scen i lat 90, wczesniej tez Cie prosilem o przyklady gdzie YG nie zna kultury, raperow z innych krajow, wiec nadal prosba aktualna. Faktycznie, komentarz 'Real Talk' zamyka cala dyskusje, jest w nim tyle argumentow. Doszlismy juz od chujowosci YG do jego solidnosci a to wszystko wywnioskowales nie sluchajac nawet albumu! Ale teraz prosze Cie, jesli masz zamiar analizowac moje podejscie do muzyki, w ogole to nadal nie wiem dlaczego gowno wiem o hip-hopie, to nie odpisuj. Licze na posty ktory bedzie zawieral : zrodla ze YG nie zna raperow z innych krajow, YG nie zna kultury i oczywiscie 'ocb w hip-hopie', bylbym wdzieczny, amebo.
twój stary
słuchaj typie twoje komentarz wywołują u mnie smiech i wkurwienie. smiech bo takich bredni w życiu nie widziałem, wkurwienie bo akurat to mnie nimi "raczysz". jak mam ci kurwa znalesc źródło o znajomosci przez yg raperów z innych krajów. jesli nie zna to się nie wypowiada na ten temat. czyli jesli nie zna to nie znajdziesz takich linków. czyli brak takich linków jest potwierdzeniem mojego twierdzenia "jak można się jarać polskim rapem" [spod newsu o singlu rufuza/małacha z hinolem] cos takiego mógł powiedziec tylko nieswiadomy słuchacz. zatem nic dziwnego że nie kumasz ocb bo jestes nieswiadomy. nasz gust powinien decydować o tym co słuchamy a nie uprzedzenia. a teraz parę faktów pokazujących jakim idiotą jestes: - o solidnosci yg napisałem już w drugim komentarzu, powiedziałem że swoją solidnoscią wyróżnia się na tle chujowej sceny. fragment: 'płytka "krazy life" reprezentuje jedynie solidny poziom ale z racji ogólnej chujowosci [obecnego] amerykanskiego rapu chcecie go nazywać arcydziełem. " - nie napisałem że yg nie zna kultury tylko że jego wiedza jest nieimponująca fragment: "...o ile yg cos tam jeszcze kuma [niedużo co prawda]... " i to jest mój ostatni komentarz bo naprawdę nie chce tracic czasu na dyskusje z takim jełopą jak ty. mogę milion razy mówić to samo a ty i tak nie skumasz
wysmiewani
Moze sie nie wypowiada, bo nikt go nie zapytal? Twierdzenia z dupy latwo pisac, ciezej potwierdzic. Wiec jesli jego wiedza jest nieimponujaca, to ja chce wiedziec dlaczego. Wychodzac od pierwszego komentarza YG byl parodia raperow sprzed dekady, a po 17 godzinach nagral juz solidny album, ktory nie mam pojecia gdzie wyczytales ale ktos nazywa arcydzielem (oprocz samego YG i Mustarda nikt powazny tak nie twierdzi). Nie mam zamiaru dyskutowac o polskim rapie, mysle ze decyzja odejscia od sluchania go byla w pelni swiadoma, ale zadnych uprzedzen nie mam bo jakbym mogl sluchac innych polskich wykonawcow? Bo sa biali? Przestan, nie osmieszaj sie. Ty nie potrafisz nic skumac, rzucasz jakies puste frazesy, argumenty ktorych nie umiesz potwierdzic, ciagle zaslaniajac sie swiadomoscia. Wroc moze do sluchania polskiego rapu i nie wypowiadaj sie pod plytami o ktorych nie masz pojecia i ktorych nawet NIE SLYSZALES! Tyle razy miales zakonczyc 'dyskusje' a nie zrobiles tego, bo nie mozesz pogodzic sie z faktem ze to ja tutaj prowadze, a Twoje wypociny sa chuja warte.
twoj stary
odnosnie tych dowód... idąc twoim torem myslenia - daj dowód że nie słuchałem tego albumu :] jak na razie przytoczyłes oceny i negowanie moich "dowodów". daj własny dowód! :D:D dowód na to że yg jest zajebisty... wait... przecież to nie dowód tylko ocena :D tumanie jak można udowodnić cos co jest kwestią gustu. gadasz o tych dowodach nie przytaczając ani jednego własnego jedynie własne opinie i oceny [chociaż skoro uznajesz że inni nie mogą mieć innych opinii niż ty, to nic dziwnego że dla ciebie są one na równi z niepodważalnym "dowodem" :D:D]. udowodnij że ludzie nie mają polewki z my nigga :D wyszedł również rozpieszczony szczyl z ciebie - mówisz, że ty decydujesz co mogę słuchać a czego nie i na jaki temat mogę się wypowiadać. jestes żałosny. przy okazji powiedzenie że wygrywa się dyskusje lub że oponent ją przegrywa to tak jakby bramkarz po puszczeniu bramki mówił, że jej nie uznaje. liczę, że jest tu jednak trochę rozsądnych ludzi, którzy zobaczą, że w pierwszym komentarzu jedynie wyraziłem opinie na temat sceny amerykanskiej, w której generalizowałem bo raperzy amerykanscy są różni [niby proste a ty jakos nie możesz skumac], odnosnie porównywania tego albumu do klasyka od dr dre [ co dziwne kłóciłes się o to stwierdzenie by następnie rozbrajająco napisać że "nikt poważny tak nie twierdzi"..... ręce opadają] oraz na temat singla my nigga, który dla mnie jest i będzie chujowy. o samym yg i jego albumie wypowiedziałem się dopiero w drugim komentarzu. skonkretyzowałem swoją wypowiedz a wtedy ty zamiast odpierdolić się zacząłes swoje wypociny. koncze i wiem, że pewnie cos tutaj napiszesz prawdopodobnie jadąc po mnie bo taki zadufany w sobie szczyl nie podaruje sobie byc nie mieć ostatniego słowa. a ten komentarz kieruje bardziej do ludzi którzy obaczają tę dyskusji, informując dlaczego nie mam zamiaru dalej tego kontynuować chociaż pewnie nie będą się dziwić dlaczego nie mam ochoty dalej męczyć się w dyskusji z idealnym przykładem pokolenia swagu i yolo.
wysmiewani
1. Ludzie sie nie smieja z 'My Nigga' bo w dobie internetu by to do mnie dotarlo, czytam wiele portali muzycznych i na zadnym nie uswiadczylem miazdzacej, kolosalnej, wielkiej na caly swiat beki z 'My Nigga'. Ty twierdzisz ze jest inaczej, chce dowodow. 2. 'na szybko czy warty jest ogarnięcia. jest różnica pomiędzy sprawdzeniem czy warto obczajać album a samym słuchaniu go na spokojnie' tutaj potwierdziles ze nie sluchales tego albumu dokladnie, na szybko to mozesz dojsc najwyzej. 3. Dowodem na to ze YG jest dobry moze byc chociazby dobre przyjecie albumu przed media, pochlebne recenzje, ogolnie szum jaki zrobil. Reszta jest ocena subiektywna i nigdzie nie wymagalem zebys udowadnial swoje rzeczy. Kolezko, nigdzie po Tobie nie pojechalem, sam zaczales teoretyzowac o mojej wiedzy na temat rapu, teraz juz jestem przedstawicielm swagu i yolo, bo TY nie potrafisz UDOWODNIC swoich racji i NADAL nie podales mi swoich DOWODOW potwierdzajacych Twoje ARGUMENTY. Jestes klasycznym przykladem czlowieka ktory pierdoli glupoty, a jak ktos sie przyczepi to nie umie ODPOWIEDZIEC konkretnie na zarzuty. Wiekszosc Twoich postow to nadal obrazanie mnie, mojego podejscia do rapu, o ktorym nawet nie masz zielonego pojecia tylko wnioskujesz to tym ze ktos nie poparl Twojej tezy. Wiec kto tu jest teraz rozpieszczonym szczylem ktory mowi innym czego maja sluchac? Dziekuje, jesli nauczysz sie pisac konkretnie bez wchodzenia na pole osobise o ktorym nie masz zadnego pojecia, o moim backgroundzie muzycznym nie wspomne, to odpowiedz. Nadal prowadze, narazie.
bc
Tytan ale pierdolisz farmazony.... prosic sie o recenzje od natali to szczyt gimbusiatstwa I argumenty sa zbedne.
tytan
Wręcz przeciwnie - jak dla mnie recenzja po takim czasie od premiery może nie ukazywać się wcale - nikogo o nic tu nie proszę. Na twój gimnazjalny pojazd spuszczę zasłonę milczenia. Z jednym tylko się zgodzę - w dyskusji z Tobą argumenty są zbędne.
bc
od kiedy ty słuchasz rapu?
bc
JAKI TY KOLEŚ MUSISZ BYĆ OCZYTANY NORMALNIE SZCZENA MI OPADŁA " spuszczę zasłonę milczenia" CHODZIŁEŚ DO JEDNEJ KLASY Z MIKOŁAJEM REJEM?

Strony

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>