YG "My Krazy Life" - recenzja nr 1

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2014-07-20 17:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 43)

Jedni swoją szansę uzyskują od razu, u innych procentuje konsekwencja, samozaparcie i charakter. YG (rozwinięcie ksywki odkrywcze nie jest - Young Gangsta) zdecydowanie należy do drugiej grupy. W gronie Freshmanów XXL'a znalazł się w roku 2011, od tego czasu podkręcał lokalny hype w Kalifornii kolejnymi bangerami, aż w końcu dodatkowo wsparty przez Jeezy'ego wypalił w ostatnich miesiącach.

Przede wszystkim hitowe "My Nigga" (85 milionów odsłon w YT!), a także "Left, Right" i "Who Do You Love" uczyniły z jego debiutanckiego albumu jedną z bardziej wyczekiwanych tegorocznych pozycji, sam YG w wywiadach opowiadał o tym, że nagrać klasyka wcale nie jest trudno a stojący za produkcją większości krążka DJ Mustard okrzyknął wręcz "My Krazy Life" teraźniejszym "The Chronic". Czy naprawdę mamy do czynienia z aż taką bombą?

Nie, ale zacznę po kolei - Mustard królu złoty! To, co przygotował tutaj coraz bardziej widoczny w mainstreamie młody producent i muzyczny kompan YG zasługuje naprawdę na pokłony. Ich współpraca to typowo synergiczna kooperacja - YG pomógł Mustardowi przyciągnąć uwagę i zbudować całkiem już mocną ksywkę (słynne już "Mustard on the beat hoe" to też cut z numeru YG) a ten dostarczył mu podkład pod materiał, którego ciężko byłoby nie wykorzystać. Co najbardziej urzeka mnie w twórczości autora większości bitów na "My Krazy Life"? To w jaki sposób wyciąga kalifornijską esencję, zarazem zachowując świeżość. "Ratchetowy" (jak sam go nazywa) styl miesza bowiem inspiracje, trendy i brzmienia, które rządziły westcoastem przez ostatnie 20 lat, jednocześnie unikając kopii, kserówek, poddawania się modom i wyciągając z nich coś własnego i cholernie zaraźliwego. W produkcjach Mustarda słyszymy echa g-funku, mob music, hyphy, jak i newwestowej klubowej jazdy. Mamy tu i grube piszczały i pulsujące basy i dominujące w kalifornijskim rapie ostatnich lat surowość i minimalizm. Melodie i patenty, które układa czasem są mega proste, ale wbijają się w głowę z miejsca i bujają karkiem niesamowicie a wyłapywanie kolejnych inspiracji i smaczków każe stwierdzić pod nosem "zrobiłeś to zuchu!". Żeby nie być gołosłownym - "My Nigga" z miejsca kojarzy mi się z brzmieniem takich ekip jak Luniz (na czele z ich kultowym "I Got 5 On It") tylko przeniesionym 20 lat wprzód, natomiast gdy odpalę klip do "Who Do You Love" to czuję się jakbym oglądał klip do któregoś z klasycznych bangerów Bay ad '95, jedynie z lepszą jakością obrazu - szczególnie gdy ze zwrotką follow-upującą kultowe "Playaz Club" Rappin' 4-Taya wjeżdża Drake. Mustard garściami czerpie z klasyki, odwołuje się do najlepszych lat kalifornijskiego rapu, wyciągając jednocześnie z tego własny pierwiastek i sprawiając, że na jego produkcje entuzjastycznie zareaguje zarazem fan złotych lat g-funku, jak miłośnik dzisiejszego kalifornijskiego minimalizmu i surowych do bólu club-bangerów. Niesamowita robota.

A YG? Jego największą zaletą na "My Krazy Life" jest... że tego po prostu nie psuje. Nie jest raperem wybitnym, raczej solidnym i poprawnym, stawiającym na twarde uliczne opowieści, charakterną nawijkę i oddawanie realiów kalifornijskich osiedli. Zadbał też o to, by materiał brzmiał spójnie i nie rozchodził się na boki, opierając go na prostym koncepcie codziennych historii, powiązanych ze sobą gadanymi skitami - pod tym względem jego debiut rzeczywiście można by porównać do "The Chronic". Rzuca nam gangsterskie opowieści i typowe imprezowe bangery, ale nie unika też refleksyjnych, spokojniejszych momentów, emocjonalnych wersów do matki czy opowieści o hm... kobiecej naturze. Poziom utrzymuje solidny, raz wypada lepiej ("Meet The Flockers" czy "Really Be")) raz gorzej, ale poniżej pewnego poziomu raczej nie schodzi - choć szczerze przyznam, że oryginału "My Nigga" nie jestem już w stanie słuchać, po tym, gdy osłuchałem się z remixem i tym, jak niemiłosiernie pozjadała tam Nicki Minaj. Właśnie zwrotki gości w remixie singlowego hitu, zestawione z tym, jak w oryginale wypada YG (umówmy się - sukces tego numeru to w większości refren Rich Homie Quana, bit Mustarda i hype Young Jeezy'ego) ukazują jak dużo brakuje mu jeszcze do czołówki i do tego, by z poprawnego, solidnego MC stać się mikrofonowym asem.

Nie brakuje za to na pewno charakteru, który pomógł postawić na swoim i wydać głośny debiut w idealnym momencie, mając za sobą wsparcie ludzi - czego zabrakło wielu teoretycznie bardziej błyskotliwym, bo pamiętajmy, że ilość talentów z Cali przepadających i marnujących szansę jest naprawdę ogromna, by wymienić tylko Ya Boya, Bishopa Lamonta, czy wieloletnie przejścia Crooked I'a czy Nipsey Hussle'a. YG postawił na swoim i wydał album, który brzmi stricte kalifornijsko, pozbawiony jest muzycznych kompromisów i radiowych umizgów a zarazem sprzedaje się jak świeże bułeczki. A do tego od pierwszej do ostatniej sekundy kłania się w pas klasyce, legendom, brzmieniu złotych lat westcoastu, zarazem robiąc z tego coś świeżego i swojego - uczcie się polscy newschoolowcy, rap to kontynuacja i ewolucja a nie przeciwstawność a żeby zrobić coś świeżego inspiracji można szukać także przed 2009 rokiem. 4+ i czołówka tego roku, Westsideee!

YG - Who Do You Love? (Explicit) ft. Drake

YG - Left, Right (Explicit) ft. DJ Mustard

tytan
Rychło w czas ta recenzja.... Ale tak serio, serio - czemu tak długo trzeba u Was czekać na recenzje? Moim skromnym zdaniem powinny się pojawiać maksymalnie w ciągu tygodnia od premiery albumu.
Mateusz Natali

Gdyby premier było mniej to pewnie by się tak pojawiały, ale nie da się ze wszystkim osłuchać na bieżąco :) Ja do zrobienia recenzji potrzebuję najczęściej przynajmniej tygodnia intensywnego obcowania z albumem (żeby ocena i wrażenie były rzetelniejsze), a teraz przełóż ilość czasu na ilość nowych wydawnictw :) Choć przy YG to akurat kwestia braku czasu na napisanie i domknięcie, bo płytę katuję gdzieś od premiery.

A swoją drogą to ilość recenzji w ostatnim czasie bardzo u nas wzrosła - staramy się co 2 dni jakąś publikować, czy najświeższych albumów z ostatnich dni czy też lekko zaległych ale wartych opisania.

tytan
Spoko - rozumiem, że sporo tych płyt się ukazuje i nikt nie pisze recenzji po jednokrotnym przesłuchaniu krążka. Ale moim zdaniem akurat albumy takie jak ten (tzn. które są mocno wyczekiwane i wokół których jest spory hype) powinny być recenzowane w pierwszej kolejności i w jakiś sensowym czasie, a nie pół roku po premierze :)
BC
a na chuj ci recenzja? sam sobie przesłuchaj płyte i oceń sobie sam nie czaje ludzi którzy wyczekują na recenzje płyt a zwłaszcza od natali, co on jakis kurwa guru jest wasz? BEKA
tytan
Wow! Dzięki geniuszu! Nie wiedziałem, że mogę słuchać płyt bez czyjejkolwiek zgody albo chociaż polecenia... Naprawdę nie rozumiesz dlaczego recenzje powinny ukazywać się w jakimś sensowym czasie od premiery płyty? Muszę Ci to wytłumaczyć?
ciekawski
Jesli bys mogl to ja poprosze.
tytan
Bardzo proszę, panie ciekawski. Recenzja ma dla mnie dwa zasadnicze cele. CEL1: Jeśli ktoś jeszcze nie słuchał płyty - ma za zadanie zachęcić go do zapoznania się z nią (lub wręcz przeciwnie - ominięcia szerokim łukiem jeśli album jest słaby). CEL2: Jeśli ktoś już przesłuchał płytę - może skonfrontować swoją opinie ze zdaniem recenzenta. Dzięki temu czytelnik możne np. dostrzec jakiś smaczek, który początkowo pominął albo przekonać się do jakiegoś kawałka. Jeśli ma zupełnie inne zdanie niż recenzent - może o tym napisać w komentarzu i nawet istnieje szansa, że wywiąże się z tego jakaś sensowna dyskusja. I teraz uważaj gościu, bo przechodzę do meritum. Jeśli recenzja ukazuje się późno, to cel 1 jest zazwyczaj skreślony, bo czytelnik zapewne i tak zapoznał się z albumem (przez co np. stracił tylko czas jeśli album okazał się słaby). Jeśli chodzi o cel 2; pół roku do dla mnie szmat czasu i nie wiem jak Ty ale ja nie mam tak doskonałej pamięci, żeby dyskutować o albumie, który ukazał się tak dawno temu. PS; Wyobrażasz sobie, żeby np. na filmwebie recenzje ukazywały się pół roku po premierze kinowej? :)
ciekawski
Po pierwsze, cel pierwszy jest bez sensu. Jak kurwa recenzja jakiegos goscia moze wplynac na Twoj odbior plyty? Muzyka jest sprawa czysto subiektywna wiec oczywiscie najpierw powinno sie sluchac potem cokolwiek czytac. Zachecic to Cie moga single, goscie, producenci. Cel drugi przeciez moze byc osiagniety w dowolnym okresie jesli masz az na tyle checi zeby te plyte przesluchac. Smaczki dostrzezesz i po tygodniu i po pol roku. Dodatkowo mozesz dostac smaczki od samych raperow, ktorzy beda udzielali wywiadow.
tytan
Czyli jak Twój kumpel Ci powie "ej, sprawdź album XYZ, bo jest świetny", to mu powiesz "spierdalaj, nie interesuje mnie co sądzisz na ten temat, bo muzyka jest sprawą czysto subiektywną. Jak już przesłucham ten album, to wysłucham co masz do powiedzenia"? Jeśli chodzi o 2gi cel to najchętniej o płycie podyskutowałbym zaraz po odsłuchu, "na świeżo", a nie kiedy od zapoznania z albumem minął już kawał czasu i w międzyczasie przesłuchałem już 100 innych rzeczy.
ciekawski
A rozrozniasz termin recenzja od polecenia? Nie mam pojecia jak mozna czytac recenzje przed wysluchaniem krazka, autor bedzie wypowiadal sie na temat rzeczy o ktorych ja nie mam bladego pojecia bo jeszcze tej plyty nie slyszalem. Co do drugiego celu to jest to tylko Twoja zachcianka, jesli ktos chce dyskutowac to zrobi to dzien po premierze, pol roku po premierze a nawet rok po premierze. Recenzja moze sobie wychodzic kiedy autorowi sie zamarzy, im pozniej tym jest wieksze pole do popisu (wywiady, klipy, goscinne udzialy), pozwala spojrzec na rapera przez pryzmat czasu, jak ludzie odbieraja te plyte i czy jest ona nadal tak dobra jak wczesniej. A Twoje prywatne zachcianki mozesz zostawic tam skad je wziales.
ciekawski
A rozrozniasz termin recenzja od polecenia? Nie mam pojecia jak mozna czytac recenzje przed wysluchaniem krazka, autor bedzie wypowiadal sie na temat rzeczy o ktorych ja nie mam bladego pojecia bo jeszcze tej plyty nie slyszalem. Co do drugiego celu to jest to tylko Twoja zachcianka, jesli ktos chce dyskutowac to zrobi to dzien po premierze, pol roku po premierze a nawet rok po premierze. Recenzja moze sobie wychodzic kiedy autorowi sie zamarzy, im pozniej tym jest wieksze pole do popisu (wywiady, klipy, goscinne udzialy), pozwala spojrzec na rapera przez pryzmat czasu, jak ludzie odbieraja te plyte i czy jest ona nadal tak dobra jak wczesniej. A Twoje prywatne zachcianki mozesz zostawic tam skad je wziales.
ciekawski
A rozrozniasz termin recenzja od polecenia? Nie mam pojecia jak mozna czytac recenzje przed wysluchaniem krazka, autor bedzie wypowiadal sie na temat rzeczy o ktorych ja nie mam bladego pojecia bo jeszcze tej plyty nie slyszalem. Co do drugiego celu to jest to tylko Twoja zachcianka, jesli ktos chce dyskutowac to zrobi to dzien po premierze, pol roku po premierze a nawet rok po premierze. Recenzja moze sobie wychodzic kiedy autorowi sie zamarzy, im pozniej tym jest wieksze pole do popisu (wywiady, klipy, goscinne udzialy), pozwala spojrzec na rapera przez pryzmat czasu, jak ludzie odbieraja te plyte i czy jest ona nadal tak dobra jak wczesniej. A Twoje prywatne zachcianki mozesz zostawic tam skad je wziales.
tytan
Zaręczam Cię, że istnieje sporo osób, które czytają recenzje przed przesłuchaniem albumu. To, że Ty nigdy tak nie robisz to oczywiście Twoja sprawa - jesteś wolnym człowiekiem, rób jak uważasz. Idąc tokiem rozumowania "im później tym jest większe pole do popisu" - proponuje recenzować wszystkie albumy dopiero po śmierci ich autora. Wtedy będziemy mieli pełen obraz jego twórczości i będzie można na chłodno poddać analizie co było fajne, a co nie. Broń Boże nie recenzujmy tego co jest aktualnie świeże! Przecież to byłoby totalnie bez sensu!
ciekawski
Troche hiperbolizujesz tutaj. Napisanie recenzji po np. miesiacu moze sprawic ze bedzie ona o wiele ciekawsza, raperzy wypowiadaja sie o plytach, podaja ciekawostki - wiec wtedy Ty juz po przesluchaniu albumu czytasz recenzje zeby sie czegos nowego dowiedziec o albumie, bo przeciez dzwieki i teksty slyszales. O tych ktorzy czytaja recenzje przed sluchaniem sie nie wypowiem, dla mnie to po prostu uwlacza inteligencji.
tytan
Jakby tu chodziło o miesiąc to bym się nie czepiał :)
Gnur
Dajcie recenzję Z-Ro - The Crown ;)
bc
W jakim celu?
twoj stary
nie ma nic bardziej chujowego niz obecny amerykanski mainstream, obecni raperzy oprócz nielicznych wyjątków brzmią jak parodia raperów sprzed dekady. a porównanie do chronica albumu który wypuszcza na swiat taki gniot jak "my nigga" to jakis niesmieszny zart, dre zrobił klasyk do którego wraca się nawet po 20 latach, o "krazy life" za pare lat nikt nie bedzie pamietał. jedynie co pozostanie po tym albumie to "my nigga" którego popularnosć wynika z tego, że słuchacze mieli mega polewkę z niego, nic dziwne track brzmi jak parodia amerykanskiego rapu.
bc
Real talk
wysmiewani
A moglbys podac jakies zrodla skad czerpales informacje ze ten kawalek taki wysmiewany? Co konkretnie przeszkadza Ci w tej plycie? Tematyka - gangsterska, przeciez nie moze zadnego nowego tematu wymyslic. Jedyne co moze tutaj przeszkadzac w odbieraniu jego prawilnosci to zbyt malo charyzmatyczny glos. Dre wklad w swoj klasyk tez mial nie za wielki a podejrzewalbym ze nawet mniej wlozyl w swoj album niz YG w swoj.
twoj stary
mam ci do cholery podać link do całego internetu. przejrzyj choćby vine'y lub youtube. a co mi przeszkadza? marnosć typie. pan edek spod monopolowego gdyby znał angielski lepsze rymy by składał niż amerykanscy raperzy, którymi wy tak się jaracie. apogeum tej chujowosci to singel "my nigga". czy ci naprawdę nie przeszkadza, że ci raperzy [co gorsza uznawani za czołowych przedstawicieli mainstreamu amerykanskiego] nie potrafią nawet porządnie trafić w bit. nawijają jakby wczoraj zaczeli rapować [powinni to nazwać przypadkiem trinidada jamesa] , tematyka gangsterska?! to tego trzeba mieć charyzmę a yg nie ma nawet połowy charyzmy jaką mieli dr dre, ice cube, eazy e. chociaż niby przypadek ricka rossa pokazał że każdy już może nawijać gangsta rap. brak skilli to też nic nadzwyczajnego dla westcoastu. ale bądźmy szczerzy... płytka "krazy life" reprezentuje jedynie solidny poziom ale z racji ogólnej chujowosci [obecnego] amerykanskiego rapu chcecie go nazywać arcydziełem. amerykanie stawiają na ilosć a nie jakosć w rapie. ty możesz jarać się dalej gniotami "bo sum amerykańskie", ja wolę nazwać rzeczy po imieniu.
wysmiewani
Wszedlem na youtube i zobaczylem tylko to co dzieje sie z kazdym raperem, Wayne'a tez parodiuja, Drake'a tak samo takie czasy dzisiaj ze wszystko jest wysmiewane, wiec opcja ze to tylko ten kawalek niestety nie przejdzie. W 'My Nigga' jedynie zwrotka Rich'a jest do wyjebania, YG swietnie odnalazl sie na bicie i pokazuje ze robi na nim co chce, moze jakis konkretny przyklad kiedy nie trafia w ten bit? Najlepiej link do youtube z sekunda. Nie wiem w jakim swiecie zyjesz, ale od dawna wiadomo ze raper na bicie to nie to samo co w zyciu, rap to biznes, tu sie kreuje pozy (v. Rick Ross). Czyli czekaj, teraz 'My Krazy Life' jest juz plyta solidna tak? Wiec o co to cale zamieszanie? Przeciez ona jest najgorsza, wysmiewana przez pol internetu, Dre ja oficjalnie spalil bo YG nie ma przeciez charyzmy! Kurwa, czlowieku, perelki typu Freddie Gibbs pojawiaja sie raz na jakis czas, nikt juz nie lata z bronia po ulicy bo albo konczysz jak Gucci w wiezieniu i probujesz podtrzymac hajp wydajac mixtape'y albo myslisz i zarabiasz pieniadze.
twoj stary
ty tak na serio?!?! nie jestem producentem a słuchaczem. nie podchodzę do tego tak mechanicznie jak ty oczekujesz. troche oswoiłem się z tym kawałkiem. nadal uważam że rich to jakas tragedia w tym tracku, yg nawija jakby zapomniał wziąć witaminy rano [fałszowanie pomijam bo jak ludzie są tolerancyjni dla future to tym bardziej będą wyrozumiali dla yg] a jedynym który pokazał troche werwy paradoksalnie był największy weteran czyli jeezy. więc co do chuja może być siłą tak mizernego kawałka jesli nie internetowa pompa nakręcona za sprawą społecznosci vinerów i youtuberów. wg ciebie mamy obniżyć poprzeczkę, o ile dobrze zrozumiałem. a ja mówię "pierdolić to". w hip-hopie istotny zawsze był progres a teraz mamy obniżyć wymagania bo czarnym coraz trudniej przychodzi rymowanie na wyższym poziomie. może im po prostu nie chce się tworzyć czegos ambitniejszego bo ludzie tacy jak ty będą się jarać najprostszymi możliwymi rymami udając że te wacki trzymają poziom raperów z poprzedniej dekady i lat 90. a nie chce mi się nawet poruszać kwestii takich jak brak wyrazistego stylu czy tragiczną lirykę, bo długo by było pisać na ten temat. ogolnie obecni amerykanscy mainstreamowi raperzy to zaprzeczenie wartosciom kultury hip-hop. o ile yg cos tam jeszcze kuma [niedużo co prawda] o tyle mogę się założyć że większosć z tych wacków nie wie nawet co to jest hip-hop [prawdopodobnie zdefiniują ją jako "kulturę czarnych"].
wysmiewani
Sluchacz raczej tez wychwyci gdzie ktos nie trafia w bit, nadal czekam na link. Bit ma strasznie laidbackowy klimat wiec YG tak samo nawinal, refren Richa tak samo, Jeezy dal zupelnie inna stylistycznie zwrotke, podszedl do tego na inny sposob. Moze sila jest to ze po prostu ten kawalek jest przyjemny? Ze milo sie go slucha? Czyli teraz wychodzi ze teoretyzowales na temat tego wielkiego smiechu z tego kawalka, smiesznie. Dlaczego YG nie duzo kuma z tej kultury? Znowu bym poprosil o jakies przyklady, moze napisz do niego na twitterze i zadaj mu kilka pytan. Rap to wbrew pozorom nadal muzyka, muzyka musi sprawiac przyjemnosc, wiekszosc ludzi na swiecie nie slucha muzyki z takim wczuciem, wiec raperzy musza sie dostosowac stosujac chwytliwe melodie i krotkie, lecz zapadajace w pamiec refreny. Chce tekstow to wlacze sobie innego rapera, chce czegos luznego to slucham sobie YG, nie rozpatruje go pod wzgledem wielkiego teksciarza tylko patrze na to jaka robi muzyke. Nie wszystkich mozesz wpierdalac do jednej kategorii i jesli szybciej to pojmiesz, to lepiej dla Ciebie. Wartosci kultury hip-hop, a jakie sa te wartosci? Nie sprzedanie sie do mediow? Nie wpieprzanie sie na listy przebojow? Kurwa, czlowieku wyjdz z tego zamknietego lba.
wysmiewani
I oczywiscie nie wiem gdzie cokolwiek napisalem o obnizeniu jakichkolwiek progow, wskaz fragment.
twój stary
czy ty do cholery jestes jakis ograniczony?!?! nie podoba mi się ich sposób nawijki [mam do tego prawo i wisi mi czy to było zamierzone czy też nie], oceniam na ucho jak słuchacz i według mnie nie czuli bitu, wg mnie można było to lepiej nawinąć [ mam prawo do tej opinii, a że nie znam się na mixie i masterze oceniam "na czuja" a nie technicznie i konkretnie jak t y- mam do tego prawo bo jestem słuchaczem] sam mówisz że zdarzają się perełki.... no ale przecież to nie istotne że można lepiej nie patrzmy na nich tylko na to morze wacków wokół nich -tak odebrałem twoją wypowiedź. mi wisi czy podoba się tobie ten kawałek - możesz nawet mieć na łóżkiem plakat yg i dmuchaną sex laleczkę z jego podobizną - mam to gdzies!!!! mi się nie podobał ten singiel i mam do tego prawo. i jesli nie podoba mi się jakis track to ani twoje za przeproszeniem durne pierdolenie [bo inaczej tego braku poszanowania odmiennej opinii nazwać nie można] ani też pisanie do yg [ty tak na serio z tym?!?!] nie zmieni mojego odczucia. i na koncu do cholery zobacz, że neguje ten singiel [powtarzam - mam prawo do tego] a nie album. neguje porównanie do chronica a nie sam album. mi wisi czy dla ciebie będzie to klasyk. jak dla mnie możesz nawet grać kawałek "my nigga" na swoim slubie jesli dla ciebie jest tak ważny- mi to wisi. ale do cholery nie zachowuj się jak jakis cenzor, który nie akceptuje tego, że ktos ma odmienną opinię i podejscie do niektórych spraw z pewnoscią sprawdze ten album bo nawet o solidne albumy ciężko na amerykanskiej scenie. ale ty typie musisz konkretnie wychillować, bo tyle stresu o takich bzdet już od dawna nie widziałem. koniec dyskusji, ok?!
wysmiewani
Czyli Ty w ogole jeszcze nie sprawdziles tego albumu? Ciekawie. Do 'Chronica' byla porownywana cala plyta, nie tylko singiel a to jest wielka roznica. Piszesz ze YG nie duzo kuma z kultury hip-hop - chce przykladow. Piszesz ze kawalek jest wysmiewany - zrodlo tez by sie przydalo. Rzucasz jakimis bzdurnymi ogolnikami ktorych nie jestes w stanie potwierdzic w jakikolwiek sposob, a na sam koniec zaslaniasz sie subiektywna opinia. Moglbym Cie oczywiscie jeszcze nekac o wskazanie przykladow tej 'tragicznej liryki' ale widze ze w tym stresie az nawet poprawna skladnie zgubiles, wiec Ci odpuszcze. Napisales ze moge jarac sie gniotami bo 'sum amerykanskie' (cokolwiek to mialo znaczyc), z Twoich wypowiedzi jasno wynika ze nie traktujesz powaznie ludzi sluchajacych obecnego mainstreamu a sam nie umiesz poprowadzic zadnej sensownej dyskusji.
twój stary
na szybko czy warty jest ogarnięcia. jest różnica pomiędzy sprawdzeniem czy warto obczajać album a samym słuchaniu go na spokojnie. mogę się założyć że yg w przeciwienstwie do typowego słuchacza z europy, nie wymieni ci żadnych raperów spoza ameryki. "knowledge" - sam promotor tego hasła czyli krs one wymieni ci ksywki nawet raperów z niemiec, a meth udzielał się na płytka francuzów [bodajże u soprano i IAM] onyxi z kolei współpracowali nawet bodajże z chorwackimi raperami. składnie gubie po ciężko się pisze na wpół rozwaloną klawiaturą. dlatego też nie chce mi się pisać z tobą dalej. poczytaj sobie komentarze pod tym kawałkiem- niewiele z nich odnosi się do kawałka a raczej kontrowersji związanych z wyrażeniem "nigga". jesli dla ciebie nigga rymowane z nigga to szczyt lirycznych umiejętnosci to sarkastycznie ci pogratuluje.
wysmiewani
Co to za kryterium kurwa w ogole? Mozesz sie zalozyc, ja moge sie zalozyc ze YG zna wszystkie plyty, to jest bez sensu takie zakladanie. Po co mu po pierwsze znac raperow z Europy? Kiedy w Stanach ma wszystkich raperow ktorzy mu sa potrzebni do inspiracji, wspolpracy, rozwoju czy czegokolwiek. Kontrowersje to nadal nie jest wysmiewanie tego kawalka. Na drugi raz jak bedziesz wyglaszal swoja opinie to mysl troche. Sarkastycznie gratuluje Ci posiadania nicku 'Twoj Stary' to wbrew pozorom wiele swiadczy o czlowieku. Nie nauczyli Cie raperzy ze zlotej ery zasad? Nie wiesz ze rodzicow sie szanuje? No popatrz, YG o tym wie.
twoj stary
haha dowaliłes stary haha. swoją drogą ciekawą kwestie poruszyłes - niby pamiętam rapsy o szacunku dla swoich własnych rodziców, ale o poszanowaniu cudzych już ciężko znaleźć, co więcej w beefach niekiedy raperzy potrafili nawrzucać bliskich oponenta, więc ciekawie jak to z tym jest. obstawiam że to raczej zasada moralna a nie zasada hip-hopu - mogę się mylić oczywiscie. na drugi raz to zleje takiego jełopa jak ty, dla które cos co funkcjonuje od dawna w hip-hopie jest wielkim zaskoczeniem, ale nic dziwnego jesli dla ciebie najistotniejszym hasłem kultury jest "pojazd po komercyjnosci'. prawda jest taka, że nie mam nic do yg jest jak wielu mu podobnych amerykanów. ale nie narzucaj mi swojej opinii. rozmowa z tobą przypomina mi rozmowę prawicowego polityka z krasko - w skrócie za nic nie dotrzesz do niego, bo jest zniewolony przez jego ideologie, w twoim przypadku jest to podejscie "amerykanskie więc musi być wspaniałe'. może się myle ale wydaje mi się, że jestem nastolatkiem, który nie ma rozeznania ani w starszym amerykanskim rapie, ani w europejskim rapie a mimo to jest przeswiadczony o swojej ogromnej wiedzy, nie posiadając ani krzty podstawy porównawczej. kiedys do kumpla mówiłem że kiedys nadejdzie dzien że raperzy wmówią słuchaczom że "wackowatosć" to zamierzony styl jak widać po tobie... udało się im.

Strony

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>