A$AP Mob "Lords Never Worry" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2012-09-16 13:37 przez: Mateusz Marcola (komentarze: 10)

Jeśli nawet nieomylny dotąd Clams Casino raczy nas podkładem co najwyżej przeciętnym, to całość nie może raczej zachwycać. I rzeczywiście: debiut formacji A$AP Mob w żadnym stopniu nie zachwyca, a wysoki poziom utrzymuje jedynie momentami.

Wsłuchując się w ubiegłoroczny debiut A$APA Rocky'ego, można było odnieść wrażenie, że przebywa się w szczelnie zamkniętym, zadymionym pomieszczeniu wielkości pudełka od zapałek, w dodatku będąc po kolana w kodeinowym płynie. Że niewygodnie? Wręcz przeciwnie: rezultatem tych obłędnych beatów od Clamsa Casino czy A$AP Ty Beatza, w dodatku połączonych z charyzmą gospodarza, był hipnotyczny, przyciągający materiał, od którego nie można się było oderwać. Jeżeli czegoś podobnego oczekiwaliście od "Lords Never Worry" - no cóż, możecie się zawieść.

Bo ten długaśny, składający się z 18 utworów album momentami po prostu nuży. O ile mixtape'u Rocky'ego słuchało się mniej więcej tak, jak grube amerykańskie dziecko pożera ulubione hamburgery, tj. łapczywie, w dużych ilościach i niemalże bez przerwy, o tyle płyty A$AP Mob słucha się raczej bez większych uniesień. A chwilami chciałoby się nawet, żeby to całe przedstawienie dobiegło już końca. To coś, co trzyma za pysk i nakazuje dalsze odsłuchiwanie, wałęsa się tu tylko na początku i samym końcu. Otwierające album, wciągające "Thuggin' Noise" pozytywnie nastawia na resztę materiału, podobnie zresztą, jak surowe "Coke And White Bitches: Chapter 2", "Persian Wine" i "Bath Salt". Natomiast zamykające "Jay Reed" czy "Choppas On Deck" pokazują, że to mogła być całkiem dobra płyta. W tych momentach jest brudno, chropowato, bez popowego upiększania, ale równocześnie - cholernie intrygująco, na swój sposób przebojowo wręcz (jeżeli klimaty rodem z pierwszych płyt Three 6 Mafia mogą być w ogóle przebojowe).

Problemem jest środek płyty. Wówczas robi się zbyt chaotycznie; zaplanowana surowość zostaje zastąpiona mydłem i powidłem. Tu trochę trapu, tam szczypta araabmuzikowych wygibasów, jeszcze gdzie indziej garstka klimatu czysto nowojorskiego. I choć produkcje nie są aż tak złe - aczkolwiek AraabMuzik bywał już w lepszej formie - to problem leży gdzie indziej: w rapie. Rocky pojawia się tu tylko w sześciu utworach (w tym w najlepszym na płycie "Purple Kisses", które brzmi jak żywcem wyjęte z "LiveLoveA$AP"), lecz w zupełności mu to wystarcza, by zdystansować całą resztę. Kroku próbują mu dorównać momentami nieźli A$AP Ferg i A$AP Nast, ale tacy A$AP Twelvy, A$AP Ant czy Da$h, to raperzy absolutnie niczym się nie wyróżniający, którzy na większości podkładów brzmią, jakby chcieli, a nie bardzo mogli.

Na Złotą Malinę zasługuje również przedpremierowy pewniak, tj. bodaj najbardziej wyczekiwany utwór "Freeze". Już od pierwszych sekund wiadomo, kto jest producentem - Clamsa Casino nie sposób pomylić z kimkolwiek innym - lecz zamiast kolejnego muzycznego arcydzieła, dostajemy podkład zadziwiająco nudny, wywołujący raczej niekontrolowane ziewanie, niż fascynację. Akcentuje to jeszcze gościnna zwrotka Jima Jonesa, który pasuje tu jak świni siodło.

Wspólna płyta raperów z obozu A$AP Mob potwierdziła jedną rzecz: że A$AP Rocky przewyższa swoich ziomków o co najmniej dwie klasy. Ale to wiemy już od dawna; więc w gruncie rzeczy tej płyty mogłoby w ogóle nie być. Trójka - ale taka po fanowsku naciągana.

Rogoź
A$AP + Kendrick to byłaby masakra :) muzycznapakamera.blogspot.com
haaa
no weźcie gościa wyżej zablokujcie bo sobie reklamę chamską robi non stop
cancer4cure
nie jaram się. Za to chciałbym zapytać, czy tydzień z DMX-em będzie polegał na czymś więcej niż zdjęciu DMX-a po prawej?
Obsee
Mnie płyta faktycznie nie zachwyciła, ale mimo wszystko miło się jej słucha choć momentami jest bardzo nuuudna. Thuggin' Nois, Black Mane, Work, Purple Kisses i Freeze to najlepsze utwory. Rocky zjada całą reszte niestety, widać różnice poziomów.
kurtis
"Akcentuje to jeszcze gościnna zwrotka Jima Jonesa, który pasuje tu jak świni siodło" dobre, sama płyta rzeczywiście na więcej nie zasługuje.
emanko
mixtejp poniżej oczekiwań. rzeczywiście trochę mało claimsa, trochę źle umiejscowiony na płycie araab i co jest dużym zawodem- całkowity brak spaceghostpurrpa z wiadomych przyczyn. natomiast potężnym plusem jest udział ferga, który pokazuje swój potencjał w pełnej klasie. i tak się jaram
jcb
ASAP reprezentuję coś zupełnie nowego , jak i w tekstach , sensie no i w teledyskach oczywiście , za to pełen szacuneczek . Śmieję się z ludzi którzy mówią że Rocky > reszta Asap Crew , otóż nie , każdy ma niepowtarzalne flow i debilne jest porównywanie ich. ASAP Mob Mixtape na plus chodź nie urywa dupy , Persian Wine wdg mnie najlepsze. PEVCE
lq
plyta w typowym asapowym klimacie i tego moglismy sie z pewnoscia spodiewac. bath genialny kawalek z swietnym klipem , nie mozna zbyt wiele wymagc od formacji ktora sie powiedzmy dopiero rozwija a ponadto wiekszosc czasu spedza w trasie z asapem rockym , ktory jak wiadomo jest poprostu genialny. Plyta nie jest najlepsza ale warto ja miec na ipodzie nawet dla tych paru perelek
Anonim
Pozwolę sobie w pełni nie zgodzić się z Recenzentem. Mnie debiut A$AP Mob właśnie zachwyca tym czymś, co obecnie występuje nieczęsto w rapie,a mianowicie tym, że jest to album kolektywu - całego zespołu, a nie jednego rapera. Album w żadnym razie i w żadnym miejscu nie jest nudny. Dziwi więc mnie odmienna opinia Autora recenzji. Mam wprawdzie 36 lat, a rapu słucham od 1994 więc może jestem lekko spaczony, ale nudą to zawiewa raczej na mixtejpie ASAP Rockiego.
kblock
ta płyta to ich klasyk, cozy tapes w porównaniu z tym to wielkie gówno - lords never worry jest piekne nadal po 7 latach

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>