Large Professor "The LP" (Klasyk Na Weekend)

recenzja
dodano: 2010-07-30 19:00 przez: Dawid Bartkowski (komentarze: 7)
Rok 2009 w rapie był przez jednych ganiony (m.in. przeze mnie), inni go chwalili, jednak kiedy spojrzymy z perspektywy czasu, można go uznać za dość przyzwoity. Oczywiście nie tak mocny jak 2008 czy obecny, który to już do tej chwili dostarczył kilka kapitalnych albumów, ale dla wielu maniaków złotej ery, zapisał się w pamięci z jednego, prostego powodu. Światło dzienne ujrzało w końcu "The LP".

Bardzo częstym pomijanym rodzynkiem w różnorakich podsumowaniach roku, jest właśnie ten album Large Professora. Jak to można odbierać? Pierwotnie album miał się ukazać w 1996 roku, ale pojawiły się jakieś komplikacje. Wydawca Geffen wypuścił na rynek nawet single "The Mad Scientist" oraz "IJUSTWANNACHILL", ale wydanie fizyczne pełnego LP nie doszło do skutku. 6 lat później pojawiła się "niepełna" wersja, bardzo często materiał był też bootlegowany, aż w końcu nadszedł 2009 rok.

Pytanie kim jest Large Professor jest zupełnie nie na miejscu. Człowiek w dużej mierze odpowiedzialny za gigantyczny sukces "Illmatica" i "Breaking Atoms". Koleś, który wyprodukował debiut Akinyele i współpracował z A Tribe Called Quest, Kool G Rapem i DJ'em Polo oraz z Big Daddy Kanem. To tylko część tych największych, a wypadałoby jeszcze wspomnieć o Organized Konfusion, Busta Rhymesie i Skillzie. Genialny producent i świetny raper, być może ustępujący swoją wszechstronnością tylko Q-Tipowi.

"The LP" było nagrywane w latach 1995-1996 i w dzisiejszych czasach można odnieść wrażenie, że brzmienie jest trochę archaiczne. Jeśli ktoś się lubuje w takich klimatach, będzie się czuł jak w niebie. Beaty są perfekcyjne, nie ustępujące w żadnej mierze tym, które Large Pro wcześniej przygotował dla innych artystów. "The LP" jest bardzo surowe, stąd pierwsze skojarzenia przywodzą na myśl "Vagina Diner". I wiecie co? Jest zdecydowanie lepiej. Każdy dowolny podkład, jest wyznacznikiem tego, jak się robiło najprawdziwszy nowojorski rap. Czuje się, że znalazły się próbki ze zdartego winyla, ociekające na mocnych perkusjach, z gigantami amerykańskiego jazzu i funku w liście samplowanych artystów. A z takich ciekawostek, należy też dodać naszego Michała Urbaniaka w "The LP (For My People)".

Jak Large Pro radzi sobie jako raper? Dobrze, miejscami bardzo dobrze, gdzie indziej świetnie. Poniżej ustalonego, wysokiego poziomu, nie schodzi. Mówię tu o umiejętnościach czysto raperskich, jak i pisania tekstów. Może i wypada słabiej niż Nas w znakomitym "One Plus One", ale niewielu potrafiłoby nawinąć tak łatwo wpadający w ucho, lajtowy refren w "IJUSTWANNACHILL" ("I don't wanna ill, I Just wanna chill / And keep my hand around a 100 dollar bill"). Potrafi zaskoczyć i zaciekawić w "The Mad Scientist" ("I'm called the Mad Scientist Extra P / About to set up shop and drop this next degree"), żeby niedługo potem skontrastować to wszystko z osobistym "Dancin' Girl". Przejścia z lżejszych tekstów do tych mocniejszych nie powodują w najmniejszym stopniu jakiejś niespójności materiału, a to się rzadko zdarza.

Słuchając kilkakrotnie "The LP" nie można oprzeć się wrażeniu, dlaczego album się nie ukazał w 1996 roku. Domysły są różne, prawdziwe powody zna zapewne niewiele osób, ale na szczęście ktoś poszedł po rozum do głowy i już każdy oficjalnie może postawić sobie ten majstersztyk na półce. A gdy już go ma, to wtedy wystarczy zanurzyć się w fotel i cofnąć się kilkanaście lat wstecz. Bo to prawdopodobnie najbardziej kultowy zaginiony materiał. Nie będzie przesadą, jeśli zaczniemy mówić o tym, jak o klasyku. Za oceanem tak mówią.
emdozet
co za zbieg okoliczności, niedawno odkryłem ten album :D
Black Mind.
Kurde, taką płytę przegapić ... Dzięki !
Black Mind.
I jeszcze w numerze Big Willie jest sampel z The world is yours.Piękna płyta ...
Kadłub
Płyta mistrz po prostu! Dla mnie to klasyk od dawna! Umieściłem ją nawet w moim skromnym podumowaniu ubiegłego roku. Warto napomknąć, że ta oficjalna wersja z 2009 roku różni się od ''starej'' ilością kawałków (jest ich więcej), okładką (ta nad recenzją to ta ''stara'' z bootlegu), no i miks i master albumu jest duuużo lepszy.
Chila
Koleiny klasyk na Weekend?? NaS - Ilmatic?? A moze Slums Attack - Na Legalu?
a
ale czemu polecacie to wydanie z 2009? przeciez nawet mad scientist jest na 100000 razy chujowszym bicie niz w oryginale
yO CZEK MI AŁT
JA MAM PROMO WERSJE Z GEFFEN Z '96 :)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>