Sadistik "Ultraviolet" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2014-11-11 17:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 1)

Wprost z "miasta wiecznego deszczu", miejsca narodzin Hendrixa, Cobaina, brudnego, ostrego grunge'u - Cody Foster, alias Sadistik, alias "206's unofficial eulogist" powraca z nowym albumem. "Ultraviolet". Jak już niegdyś pisałem, Sadistik jest jednym z moich ulubionych wykonawców, a jego pierwszy materiał, "The Balancing Act" znajduje się w ścisłej czołówce moich ulubionych albumów wszechczasów. Pamiętając, jak niezwykłym doświadczeniem był jego fenomenalny ubiegłoroczny album "Flowers for My Father" - rozdzierający, melancholijny tren dedykowany ojcu - z wielkimi nadziejami oczekiwałem kolejnego zaproszenia do niezwykłego, mrocznego świata Sadistika. I oto je dostałem... Chodźmy, chodźmy więc...

"So follow me, I'll be your cult leader" - syczy Sadistik już w pierwszym, wprowadzającym tracku. Na dusznym, niepokojącym elektronicznym podkładzie Cody atakuje kanonadą precyzyjnych, misternych wersów, porównując się m.in. do Mansona i Davida Koresha. Taaak.... Tutaj nie ma żartów. Mimo że płyta ukazała się na początku słonecznego, radosnego lipca, tak naprawdę dopiero teraz - gdy za oknem przygnębiająca jesień, lepkie mgły zasnuwające cały kraj - słucha się jej najlepiej. Bowiem teksty, jak to u Sadistika, są posępnymi refleksjami, zagłębiającymi się w mroki ludzkiej duszy, w gąszcz emocji - przykładowo "Orange", z feerią metafor o kolorach, wnikliwie opisujących kotłujące się uczucia Sadistika.... Mamy tu też sporo wykręconego, odpowiednio "sadystycznego", mrocznego battle rapu, zwłaszcza w zaskakującym "Death Warrant". Jeśli "Flowers for My Father" było studium samotności, psyche człowieka pogrążonego w głębokim smutku i depresji - "Ultraviolet" to spojrzenie w umysł człowieka szalonego, obłąkanego artysty. Do tego owe mroczne solilokwia zarapowane są w sposób bez zarzutu - Cody to znakomity technicznie MC, któremu niestraszne żadne wyzwanie. Na "Ultraviolet" prezentuje szerokie spektrum swych umiejętności - posłuchajcie choćby, jak bawi się asonansami w pierwszej zwrotce "Blue Sunshine" - szczękopad gwarantowany. 

Miłośnicy poszukiwania w wersach nawiązań do świat filmu i literatury, znajdą tu sporo dla siebie - album naszpikowany jest cytatami i odwołaniami do artystów i dzieł, które uczyniły Cody'ego Fostera tym, kim jest. Od obskurnych, ultrabrutalnych horrorów z lat 70. i 80. i kosmicznych, kultowych dzieł legendarnych reżyserów (Kubrick, Lynch, Harmony Korine, Alejandro Jodorowsky.... Cody ma gust, to trzeba przyznać), po twórczość Orwella ("1984"!!!), Bukowskiego, Huntera S. Thompsona i posępną, pełną głębi poezję Virginii Woolf czy Sylvii Plath (podobnie jak niegdyś w pamiętnym "Wake Up Dead", Sadistik w "Nowhere" pod sam koniec umieszcza fragment jej utworu "November Graveyard").... Bogactwo nawiązań niekiedy przytłacza, niektóre odwołania zdawały mi się wrzucone na siłę, niepotrzebnie ("I'm feeling so Jodorowsky right now" - co to tak naprawdę znaczy?), w większości jednak wzbogacają i tak już intrygujące słowne zagadki Sadistika.

Osobny akapit należy poświęcić gościom. Na począku nie byłem za bardzo przekonany do wokalistów odpowiedzialnych za refreny, potrzeba było kilku odsłuchów, bym uznał je za całkiem udane. Lotte Kestner w „Chemical Burns” dodaje swą upiorną kołysanką specyficznego smaczku, duo Child Actor w "Orange" jest... OK, Yes Alexander, bardzo lubiana przeze mnie wokalistka, znana ze współpracy z Blue Sky Black Death - nieco niestety rozczarowuje w „Gummo”, gdzie jej charakterystyczny wokal przygnieciony jest mnogością elektronicznych efektów – to dobry kawałek, ale gdzie mu tam do fantastycznego „Russian Roulette” z poprzedniej płyty Cody’ego.  Z rapujących gości – zaskakuje Nacho Picasso, z unikalnym, skrzekliwym głosem i linijkami przesiąkniętymi czarnym humorem doskonale uzupełnia się z Sadistikiem na „Witching Hour”. Sticky Fingaz ze swym ochrypłym rykiem „YOU THINK YOU CAN TAKE ME ?!!” zalicza najlepsze wejście na całym albumie, Tecca Nina…wypada poniżej oczekiwań, mimo wcale błyskotliwych zabaw słownych. 

Wróćmy do "Chemical Burns". Ów kawałek, prócz bycia jednym z najlepszych na całej płycie, jest ważny także z innego powodu - jest to nowa-stara, wyposażona w nowy podkład, ale nagrana w 2009 roku kooperacja Sadistika z jego bliskim przyjacielem, mentorem, a przy tym jedną z najbardziej niezwykłych osobistości ze świata hip-hopu - z ś. p. Michealem Larsenem, znanym jako Eyedea. Gdy Micheal wskakuje na beat w swym szalonym, pędzącym na łeb, na szyję flow, zapodając niesamowitą, pełną wykręconych, skomplikowanych metafor i słownych gier zwrotkę - aż ciarki przechodzą. A ostatnie wersy zmarłego w 2010 roku Larsena - jakby rozpaczliwie wykrzyczane "But I'm not dead, I'm not dead, I'm not dead - until I've died" - po prostu łapią by the throat i nie puszczają... 

Przerażające wizje Cody'ego Fostera zilustrowane są odpowiednim akompaniamentem. Dominują tu chłodne, elektroniczne brzmienia, nierzadko przechodzące w zawiesisty, lewitujący cloudrap (posłuchajcie tylko "Still Awake" - nic, tylko odpłynąć....), hipnotyzujące chórkami i niepokojącymi klawiszami, od czasu do czasu zamianiające się w twardsze, bardziej staroszkolne brzmienia (melancholijny "Chemical Burns", bujający "Death Warrant"). Za większość produkcji odpowiedzialni są: stary znajomy z "FFMF", niezmiernie utalentowany Eric G. oraz niejaki SXMPLELIFE (...ktoś ma pomysł, jak sensownie wymówić tę ksywkę?). Ku mojemu ubolewaniu, Cody tym razem nie zaprosił do nagrań mojego ulubionego producenckiego duetu Blue Sky Black Death, który to stworzył niesamowite, mroczne, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach podkłady na "Flowers"... Nie mogę niestety napisać, że "Ultraviolet" dorównuje poprzedniczce na polu muzycznym. Owszem, to interesujący, niebywale klimatyczny muzycznie projekt.... Jednak w przeciwieństwie do "Kwiatów", brakuje mi tu tej spójności, momentów cięższych (jak "Petrichor" czy "Seven Devils"), bardziej nastrojowych, wbijających się w pamięć (jak "City in Amber" czy wzruszające do łez smyczki w "Micheal")... Jest tu kilka momentów chybionych bądź frapujących - choćby w "Death Warrant", gdzie zwrotki poprzedzone są nagłym, niepasującym do całości chórkiem; rozwlekły, brzmiący niemal dream-popowo "Orange", czy dziwaczna kakofonia pod koniec "Gummo". 

Najlepszym muzycznie fragmentem Ultrafioletu jest "The Rabbithole" - jedyny beat na płycie autorstwa starego znajomego Cody'ego - producenta o ksywce A Kid Called Computer. Siedmiominutowy track poprzedzony jest rewelacyjnym, instrumentalnym interludium - melanżem złowieszczych, mrocznych klawiszy, niesamowitych, syrenich śpiewów Terry Lopez i ostrych jak brzytwa synthów... Coś wspaniałego.

A więc... "Ultrafiolet - znów trafione"? I tak, i nie. Mam, szczerze mówiąc, problem z ocenieniem tego albumu. "Ultraviolet" to kolejny wysokiej jakości album w dyskografii Sadistika, album inny od "Flowers", krok w nowym kierunku, twórcze rozwinięcie persony i rapu Cody'ego. Inteligentny, NIESAMOWICIE klimatyczny, materiał wymagający kilku, kilkunastu wręcz odsłuchów, by wyłapać wszelkie nawiązania i zinterpretować słowne łamigłówki.... Jednak nie dorównuje on swemu poprzednikowi. "Flowers" mógłbym słuchać godzinami, chłonąc ten lepki, gęsty, duszący, melancholijny klimat, znajdując co rusz nowe, muzyczne smaczki... "Ultraviolet" zaś po kilkunastu odsłuchach zaczął mnie męczyć. Jakby brak tu tego "uderzenia", dopracowania i spójności "Kwiatów", tej desperacji i wściekłości w głosie Cody'ego. "Ultraviolet" i zamknięte w jego dżwiękach wyobcowanie i obłęd to bardzo dobra płyta (której wystawiam, summa summarum, cztery na sześć)... Jednak przyznam, że wzbudziła we mnie lekki niepokój, jaką drogą pójdzie teraz Sadistik. Kolejna taka płyta, na takich produkcjach i w takich klimatach byłaby już chyba zbyt ciężka i męcząca... W jakie światy, w jakie zakamarki duszy Cody'ego Fostera przyjdzie nam tedy wniknąć? Jeszcze się przekonamy.

                                        

Sadistik - Cult Leader (ULTRAVIOLET out 7.1.14)

                                       

Sadistik - 1984 Official Music Video

                                        

Sadistik - Still Awake (Official Video) HD

 

                                       

Sadistik - Chemical Burns (feat. Eyedea & Lotte Kestner) (LYRICS)

          

                                     

Tagi: 

nitex
Bardzo dobry album ale faktycznie "Flowers for my father" lepsze. Zwrotka Eyedea w Chemical Burns niszczy, za to zwrotka Tech N9ne'a w Death Warrant to porażka, przewijam przy każdym odsłuchu

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>