Future "Honest" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2014-09-27 17:00 przez: Michał Zdrojewski (komentarze: 2)

Drugi studyjny album jest ważnym projektem w karierze każdego artysty. Podczas gdy debiut odnosi duży sukces, to ten następny materiał w swoisty sposób ugruntowuje (lub nie) pozycję na scenie. Future jest raperem kontrowersyjnym, wielu uwielbia jego twórczość, a wielu wręcz nienawidzi. Autotune to słowo klucz w przypadku opisywania albumu "Honest" i każdy, kto będzie szukać na tym krążku głębokich przemyśleń i błyskotliwych wordplayów powinien odpuścić, bo można tam znaleźć tylko najgrubsze bangery i "autotune'owe" ballady.

"Honest" rozpoczyna się naprawdę mocnym strzałem, bo "Look Ahead" jest perfekcyjny przede wszystkim pod względem produkcyjnym. Fyutch lirycznie też bardzo się postarał i sprawił, że bit The Runners na świetnym samplu z "Dougou Badia" Abadou & Mariam brzmi jeszcze lepiej. Raper z Atlanty przed wydaniem projektu zapowiadał, że będzie on bardziej agresywny i uliczny względem debiutanckiego "Pluto" i słychać to już przy drugim numerze pt. "T-shirt", w którym wprost wykrzykuje, jak trudno mu było i jak dobrze mu jest teraz. To, jak mocna i dobrze ułożona jest ta płyta, pokazuje fala kolejnych bardzo dobrych utworów, w których pomaga Future'owi ekipa doborowych gości. Mowa tutaj o singlach: "Move That Dope" z Pharrellem i Pusha T; mega banger, w którym Future wykreował perfekcyjny trapowy refren, czyli "My Momma" z Wizem Khalifą oraz melodyjne "I Won" z Kanye Westem, w którym obaj panowie chwalą się swoimi partnerkami życiowymi. Wcześniej wkrada się tam tytułowy track "Honest", w którym autor pokazuje, dlaczego jest obecnie jednym z najgorętszych raperów w grze opierając cały kawałek na często kopiowanym przez młodych raperów flow z hitowego i skandalicznego "UOENO". Wspomniane wcześniej "I Won" zaczyna kolejną część całego LP - część spokojniejszą, dużo bardziej "wokalną". Słowo to umieściłem w cudzysłowie, ponieważ mimo że Future ma naprawdę ciekawy i mocny głos, to jednak gdy wszystko jest w stu procentach oprawione autotunem, ciężko nazwać to śpiewaniem. Tym sposobem dochodzimy do "Never Satisfied", w którym wystąpił Drake. Obok numeru z Westem oraz "Benz Friends" z legendarnym Andre 3000 to właśnie Drizzy był najbardziej oczekiwanym gościem. Pewnie podobnie jak większość fanów obu raperów czekałem na ten utwór najbardziej, a tutaj no właśnie - "Never Satisfied", które zapowiadało się na najlepszy moment płyty, trwa ledwo 2 minuty. Pamiętacie "Beach is Better" na genialnym bicie Mike'a Will Made It z "Magna Carta Holy Grail" Jaya? Tak samo sprawa ma się tutaj. Nie rozumiem dlaczego, ale potencjalnie najlepszy utwór albumu kończy się zanim zdąży się rozkręcić.

Utwory takie, jak "I Be U", "I'll Be Yours" oraz "Side Effects" sprawiają, że Future wyróżnia się spośrod fali raperów, których tematem przewodnim są pieniądze i narkotyki. Okraszone świetnymi bitami nagrania pokazują tę bardziej emocjonalną stronę rapera i w takiej stylistyce, która bądź co bądź wymaga jeszcze mniejszego wkładu techniki w tekstach, Future zgrabnie się odnajduje. Oczywiście jeśli ktoś oczekiwał rapera z ATL w tej bardziej mixtape'owej wersji z czasów "Astronaut Status" czy "Streetz is Calling", to również nie może czuć się zawiedziony. Oprócz wcześniej wymienionych "My Momma", "Look Ahead" czy "T-Shirt" można znaleźć tutaj takie utwory, jak "Covered N Money", "Special" i "How Can I Not" z gościnnym udziałem Young Scootera oraz oczywiście "Benz Friendz", które mimo że jest wyraźnie skomponowane w stylistyce członka duetu Outkast to i tak wydobywa charakterystyczny styl Future'a.

Pisałem kiedyś w przypadku recenzowania płyty Juicy J'a "Stay Trippy", że oceniając takiego gatunku longplaye głównym wyznacznikiem wartości jest produkcja oraz po prostu chwytliwe refreny. Mike Will Made It, Metro Boomin, Sonny Digital i reszta zrobili swoje, a autorowi albumu po prostu zostało tylko tego nie zepsuć. Linijki Fyutcha nie są charakterystyczne, ciężko byłoby mi przypomnieć jakąś, która zapada głęboko w pamięć - są po prostu słabe, ale to nie tego się od niego oczekuje. Lider Freeband Gangu ma świetne ucho do bitów oraz umie stworzyć refren w taki sposób, że potrafi krążyć on po głowie przez cały dzień i jeszcze dłużej. Często bawi się flow, nie jest monotonny i potrafi sprawić, że słuchając go po prostu dobrze się bawimy. Dobór gości na "Honest" również został bardzo dobrze wyporcjowany, a fakt, że taka postać jak Andre 3000 zgodziła się dograć na album naprawdę pokazuje, jak kilka poziomów wyżej jako artysta znajduje się teraz Future. Wartości tekstowo-technicznych próżno tutaj szukać, ale trzeba przyznać, że "Honest" już niejako ustabilizowało pozycję Nayvadiusa Wilburna na mainstreamowej scenie i z króla refrenów przeistoczył się po prostu w wiodącą postać w trapowej kategorii hip-hopu. Jest liderem "turn up music". 4/6

Tagi: 

Gnur
7/10
kokos
moim zdaniem ta płyta jest po prostu słaba, bity - fakt, sztosy. refrenów dobrych też by się znalazło, ale to trochę mało jak na longplay (gdyby to był mixtape myślałbym inaczej). andre został po prostu sowicie opłacony, więc jego występ nie powinien dziwić

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>