Kanye West "Yeezus" recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Pop, Recenzje
dodano: 2013-07-13 18:00 przez: Paweł Hadero (komentarze: 31)

Na pewno nie pamiętacie już tytułu ostatniej rapowej płyty, za którą w całości odpowiadał Rick Rubin. Przypomnę. Była to płyta niełatwa w odbiorze, przeładowana brzmieniami mało wspólnymi z klasycznym rapem, awangardowa, mieszająca drum’n’bass z hard rockiem i muzyką klasyczną. Płyta, na której raper recytował szczere do bólu wersy w stylu: „dobry boże/ nie byłem karmiony piersią/ a wszystkie moje rozmowy z ludźmi dotyczą muzyki/ nie jestem muzykiem, ale ból stał się instrumentalny”; czy „jesteś bogiem, lepiej w to uwierz / nie trać czasu na klęczkach”, posuwając się do stwierdzenia „nigdy nie pytaj kim jestem / tylko bóg wie / a ja znam boga osobiście / pozwala mi na to, bym sam się nim tytułował”. Kojarzycie?

Ta płyta to oczywiście „Amethyst Rock Star” Saula Williamsa z… 2001 roku. Przywołuję ją tu trochę z naturalnej potrzeby ewangelizacji, ale trochę też dlatego, że szósty album Kanye Westa eksperymentom mówi równie stanowcze tak – a przynajmniej takie sprawia wrażenie na tle nijakiej, mainstreamowej papki która dominuje w tym roku. Można oczywiście próbować kręcić alegorie biblijne, na przykład o tym, że Kanye ofiarowuje swoją karierę, wysoką sprzedaż i radiowe rotacje singli, by odkupić grzechy popełnione przez biznes; biznes który trochę kocha, a trochę nienawidzi. Świadków na pewno nie brakuje, mało kto miał odwagę zaprzeć się "Yeezusa", nawet Shyne uniknął tym razem rzucania oskarżeń o bałwochwalstwo. Ale można też usadowić się w obiektywnym siedzisku Piłata i przemówić wbrew tłumowi. Z tym, że u tego Yeezusa znajdziemy kilka win. 

Mógłbym tu bez większego wysiłku zapełnić cały akapit dowodami na to, że każdy, kogo zainteresowania muzyczne wykraczają poza to, co akurat popularne, nie znajdzie na "Yeezusie" zbyt wiele uczynków, których nie znałby z dokonań zespołu Death Grips, płyty "XXX" Danny’ego Browna, katalogu wczesnego Def Jux, czy nawet kolejnej płyty wspomnianego Saula Williamsa nagranej z liderem Nine Inch Nails. Nie o to jednak chodzi. Trudno nie pochwalić odwagi Westa w wychodzeniu naprzeciw oczekiwaniom. „Soon as they’ll like you make’em unlike you/ cuz kissin peoples asses is so unlike you” – linijka z "I am a God" mogłaby być mottem tej płyty. Można się nawet cieszyć i łudzić, że co dziesiąty słuchacz "Yeezusa" po wspomnianych Death Grips sięgnie, nie zapominając o produkcjach Hudson Mohawke’a czy Christ Eviana. 

Niemniej obcowanie z "Yeezusem" jest momentami ciężkie, jak życie kelnerów francuskich lokali gastronomicznych od premiery "I am a God". "On Sight" sprawia wrażenie niedokończonego szkicu; zderzenie dancefloorowego bitu w "Black Skinhead" z dzikimi okrzykami i agresywnym bridgem wypadło katastrofalnie, a laserowe strzały w "I am a God" brzmią banalnie. Zabawa z auto-tunem w „Blood on the Leaves” przywodzi na myśl nieudaną próbę podrobienia stylu Future’a; końcówka "New Slaves" z samplem z Omegi wywołuje konsternację, a "Guilt Trip" i "Send It Up" są zwyczajnie nudne. I paradoksalnie, na tak bardzo eksperymentalnej płycie, najfajniejszym utworem jest ten najbardziej tradycyjny, najbardziej Westowy, najbardziej banalny w swej produkcji, najmniej odważny. To „Bound 2”, który "Yeezusa" w pięknym, soulfulowym stylu kończy.

Na początku był jednak słowo, a tekstowo jest to niestety najgorsza płyta w dorobku Westa.  Mamy tu rapera o ego trzystu rzymskich spartan, który jedząc azjatyckie cipki potrzebuje słodko-kwaśnego sosu, podjeżdżając Mercedesem pod klub sprawia, że dziewczyny trzęsą się jakby miały Parkinsona, a paniom szukającym opiekunów każe się nazywać "Big Poppa". Kanye rymuje thirty z Thursday, gdy rozmawia z Jezusem, mówi, że jedyną jego troską jest układanie kolejnych milionów, gdy nawija do sampla Niny Simone, zamiast spodziewanych wersów o niewolnictwie dostajemy mało porywające wspomnienia o dawnej miłości. "New Slaves" mogłoby być kontynuacją "All Falls Down", gdyby nie idiotyczna mantra w refrenie o liderach, naśladowcach, kutasach i tych co połykają. "Hold My Liquor" mogłoby być ciekawą odpowiedzą na "Swimming Pools (Drank)" Kendricka, gdyby tylko Yeezy chciał się postarać. Większość tekstów sprawia wrażenie napisanych w pośpiechu - i nawet bez relacji Ricka Rubina z prac nad "Yeezusem" można sobie wyobrazić, że Kanye wybrał na swoją Golgotę drogę na skróty, zaliczając więcej niż trzy upadki.  

Podobno Jezus był cieślą. Rzemieślnikiem. Domyślamy się, że wszystko, co robił w tym fachu było zaprojektowane i dopracowane. "Yeezus" jest natomiast tworem dziwnym, na którym śmiałe muzyczne kolaże sprawiają wrażenie przypadkowych, a treść nie została zbyt dobrze przemyślana. Najlepszą oceną krążka będzie więc  najbardziej "Jezusowa" z biblijnych cyfr - 3. Oczywiście z krzyżykiem.

nicotine
Z całym szacunkiem do Kani bo potrafi zrobić naprawde monumentalne beaty, ale dajcie spokój z tym albumem... Może po prostu jestem za głubi żeby skumać ten album, albo będzie tak jak z Encore Eminema, ludzie muszą dojrzeć. Pewnie okaze się, że za 10 lat będziemy się podłączać kablem do komputerów i dzwieki z jego płyty będą jakoś dodatkowo stymulować nasz układ nerwowy i Kania ponownie ogłosi się Bogiem. Ale szanse są raczej niewielkie. Po DTF liczyłem na coś dużo grubszego. Przykro mi w ch*j.
ronalrpc
Komentarz został usunięty przez moderatora.
fat_mike
Fajna recenzja. Poproszę więcej takich na popkiller. Rubin opowiadał jak Kanye przyszedł na 3 tygodnie przed premierą (Rubin ocenił że nie jest źle, ale potrzebowałby ze 4 miesiące żeby zrobić z tego dobrą płytę) i miał tylko szkice, dużo szkiców kawałków, nie miał napisanych tekstów i miał mało czasu na ich nagrywanie, itd. Efekt jaki jest każdy widzi.
I am a god
Weezy to Lil Wayne ;) Płytę uwielbiam, argumenty sobie podaruje komuś się nie podoba to zawsze są poprzednie wydawnictwa Yeezego
LESZEK-KOKS-KONICZYNY
Nie jestem zadnym rapowym ortodoksem itd. lubie nowe brzmienia nowe rzeczy ale to jest poprostu asluchalne a szkoda , wielki talent spory potencjal ale nie wykorzystal tego .
ziombelll
w przedostatnim akapicie to chyba chodziło o yeezyego, a nie weezyego
gfgfgfgfgf
hahaha największy truskulowiec ze ślizgu recenzuje nowego Westa - nie wiem czy się smiać, czy płakać. Równie dobrze moglibyście poprosić wegetarianina o opinię na temat nowego przepisu na steki.
Marcin Półtorak

Prędzej jedna z największych skarbnic wiedzy ze ślizgu, zresztą nie tylko stamtąd. Swoją drogą, nietruskule również rzygają tym albumem, zasłużenie zresztą.

ziomeg
Hadero ma co najmniej jedna płytę Lil Wayne'a w swojej kolekcji. Nie może być truskulem.
gfgfgfgfgfg
wiedzy Hadero nie odmawiam i jego recenzje są nielicznymi, które tutaj warto przeczytać, ale akurat nowego Westa nie powinien dostawać do recenzji ze względu na swoją awersję do mainstreamu
#bk
spoko dla was wudoe to płyta roku więc możecie sobie darować inne recenzje i wrócić do swoich korzeni, do disco polo. Elo lamusy
pacyent
pojebany chyba jesteś, kurwa rapować o życiu jak mu się zminiło przez cały album? ja pierdole, posłuchaj jakiś trapów whatever może wtedy zrozumiesz, że nawijanie o tym samym od kurwa 80 lat w rapie stało się nudne, elo
iuhgiouh
po czasie ludzie tą płytę docenią, jak zawsze.
pirx
podróba Death Grips
n
bardziej popowa odsłona imo
NołnejmX
I am a God - czyzby szykowal sie kolejny skoczek tym razem z USA? :P
Stasio dobry on
,,trzystu rzymskich spartan'' Aha, no fajnie Hader. Rzymscy Spartanie, no chyba że takie prowo małe.
Odepe
O trzystu rzymskich spartan rapował sam Keń-Jej więc to było nawiązanie do tracka. ;)
^stasio
przesłuchaj se płytę może co
Kakarott
Tego albumu nie można polubić po jednym, dwóch odsłuchach. Truskul nie polubi jej nawet po dziesięciu. Ja tam się jaram. Może nie jest to najlepsza płyta Westa, ale nadal - rewelacja. Bity świetne, po prostu nie są w stanie się znudzić, w każdym można odkryć masę dźwięków. Tekstowo nie jest to arcydzieło, ale ale zdarzają się prawdziwe perełki, jak chociażby pierwsza zwrotka "new slaves". Goście też nie zawiedli, świetnie uzupełnili tracki. jak dla mnie 5/6.
psz
komentarz z yt, oddaje idealnie motyw tej płyty : "this is one of those albums. you listen to it first time and you're like.. mwahh wtf is this kanye. but if you listen to it more and more... it becomes awesome"
Kamil1989
Nie szkoda recenzować to gówno? Może i potencjał duży ale zmarnowany. Ani to trap ani to nawet swag. To gorsze niz SWAG
jrc
wiesz co to jest trapa co to swag co za cycek
ps
Ciekawa recenzja. Wydaje mi się jednak, że to wrażenie niedokładności przy produkcji, pewnego chaosu, powierzchownego potraktowania tematów i niekiedy spłycania ich, było pożądane przez Kanyego. Wpisuje się to w jakiś szerszy, krytyczny, obraz dzisiejszej muzyki i kultury w ogóle, jaki tworzy 'Yeezus'. Jakoś nie mogę uwierzyć, że typ, którego poprzednia płyta miała wręcz symfoniczny poziom dopracowania, teraz wydałby płytę na odpierdol, bez koncepcji.
jrc
zgadzam sie z Toba w 100procentach zioom! niedokladnosc przy produkcjach ,splycanie tekstow itd. oczywiscie ze to wszystko jest celowe!!! n ,ludzie jeszcze nie kumaja sa daleko z tylu i nawet tym nie maja pojecia
jeeza
moje gusta muzyczne wykraczają stanowczo poza to co popularne i uważam ten album za genialny! "I'm In It"- mój faworyt!
jrc
Teraz Liryka! Wszysty sie czepiacie ich liryk ,ale oni nawijaja o swoim zyciu o prawdzie otymcowidzana codzien! Jezeli ma w huj milionowtoo nich rymujejezeli rzniedziwki codziennie isobielata naniedoazjibo gona tostac rymujeludzie to jest ichzycie niewszystcy musza spiewaco uczuciach ,chodzi o toby byc prawziwym w tymco sie robi! Recenzja bardzo slaba ! jezeli to jest jakis legendarny recenzent to chyba nie powinien sie brac za recenzje nie majac pojecia odzisiajszej sytuacji wrapie lubtez nie umial spojrzec obiektywnie
hahhaah
kurwa dzieciaku skończ te pierdolenie, i idź skoczyć z okna.
Lux Interior
Yeezus dobry strzal. Dla mnie blisko Tricky tylko ze bardziej grime. Blisko plyty roku.
tomstbg
Komentarz został usunięty przez moderatora.

Strony

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>