To nie rap! - czyli o korzeniach gatunku słów kilka

dodano: 2012-06-03 17:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 122)
Wielokrotnie napotykam się na komentarze, które wszystkim mainstreamowym hitom chciałyby odmówić "rapowości". Bo "ten to nie rap, nawet jak rapuje, ale takie bity to nie rap" czy "marny pop, przecież mieliście go zabijać a nie promować", nie mówiąc już o nieśmiertelnym "kiedyś to był hip-hop, prawdziwe głębokie treści, nie to, co teraz".

Tymczasem przygotowując się do niedawnego wykładu o korzeniach hip-hopowej kultury, który miałem przyjemność poprowadzić na warsztatach z cyklu Podkowa Freestyleśna i przeglądając "najpierwsze" rapowe akcenty w historii muzyki dostrzegłem, że tak naprawdę postacie takie jak Pitbull czy Flo Rida są dużo bliżej terminu "prawdziwy, korzenny hip-hop" niż komukolwiek mogłoby się zdawać patrząc na dzisiejsze podziały i na to, z jaką zaciekłością atakują ich wielbiciele oldschoolu czy - szczególnie - trueschoolu. Zdziwieni wstępem? To już tłumaczę.

Rap jako zabawa

Pierwsza i dla wielu najważniejsza zasada oldschoolu i punkt, którego trzymali się hip-hopowcy lat 70-tych. Zabawa. Nie skrępowana niczym, pozwalająca oderwać się od społecznych problemów, biedy, wszechobecnej gangsterki, narkotyków, problemów z przesiedleniami i wynikłą z tego mieszanką kulturową na Bronksie. Pierwsi raperzy nie stawiali sobie za cel użalania się, narzekania na zastaną rzeczywistość, poruszania głębokich problemów. Chcieli raczej od tego uciec i w rapie znaleźć enklawę beztroski, relaksu i nieskrępowanego "funu"! Imprezy, zabawa, piękne kobiety (z szacunkiem, bez hedonizmu)? Tak. Przekaz społeczny, zaangażowana walka o prawa i głębsze refleksje? Dobre parę lat później.

Electro jako źródło samplingu

Lata 70-te. Pojawienie się 12-calowych maxisingli, dzięki czemu możliwe było rozkręcanie imprez z muzyką z płyt. Pojawienie się dyskotek i instytucji DJ-a. DJ wyszukujący z płyt krótkich fragmentów bębnów, które następnie zapętlał do kilku godzin. Miały one nazwę break i to stąd właśnie wziął się breakdance. Z breaków wyrosły też hip-hop, house, techno czy drum'n'bass. Zdziwieni, że te gatunki mają jeden pień? A gdzie w tym wszystkim był raper? A raczej początkowo bardziej MC, gość, który dokrzykiwał swoje na tychże imprezowych bitach, rozgrzewał ludzi i zachęcał do zabawy. Pierwsza hip-hopowa impreza odbyła się w roku 1973 a pierwszy rapowy singiel wyszedł w 1979 - do tego czasu raper trzymał się na uboczu i był właśnie imprezowym dodatkiem.

Hip-hopowa odwieczna undergroundowość

Występy w TV jako sprzedanie się? Lekka tematyka jako sprzedanie się? Hip-hop bez przesłania i "rap o rapie" jako coś niegodnego korzeni? To rzućcie okiem na listę 6 najpopularniejszych singli roku 1979 wg kultowej Ego Trip, książki nazywanej rapową biblią:

1. "Rappers Delight" - Sugarhill Gang
2. "Superappin" - Grandmaster Flash & Furious Five
3. "Christmas Rappin" - Kurtis Blow
4. "Rappin & Rockin The House" - Funky 4+1
5. "We rap more mellow" - The Younger Generation
6. "Rhymin & Rappin" - Paulette & Tanya Winley

Już tytuły wskazują jak głębokie treści w nich poruszano. A na dokładkę występ Kurtisa Blowa (pierwszy solowy raper z kontraktem w dużej wytwórni i jeden z najważniejszych MC w historii) w telewizyjnym studio, styczeń 1980.



Nie dla gimbusów!

Na każdym kroku spotkać można opinie, że ten czy ten robi "rap dla gimbusów", że "gimbusy wypaczają hip-hop", młodzi raperzy powinni siedzieć cicho i się nie wychylać, bo nie mają nic do przekazania i że tak naprawdę dopiero z wejściem w wiek licealny (a może pełnoletniość) zyskuje się prawo do słuchania i uczestniczenia w kulturze hip-hop. MC mający młodych fanów? Powód do beki. Zdjęcia dzieciaków w czyichś koszulkach? Powód do beki. To co powiecie na to, że gdy DJ Grand Wizard Theodore wymyślił scratch miał 13 lat? Albo na to, że z całej grupy budującej hip-hop na Bronksie najstarsi byli Kool Herc i Grand Master Flash. Najstarsi... czyli mieli po 17-18 lat.

Słowo na koniec?

Hm, może takie, że polecam nie chwytać się określeń o jedynym prawdziwym hip-hopie, bo łatwo można się tym zapędzić w kozi róg. Przez tyle lat hip-hop rozwinął się tak, że sięga wszędzie i czerpie ze wszystkiego. Tempo bitów może wynosić 60BPM a może 130BPM. Sample mogą pochodzić z japońskiego folku czy eurodance'u. Raper może nawijać o pokoju na świecie, lub swoim pokoju jako całym świecie. O braku prądu w akademiku i imprezach w Dubaju. Ciąć w klipie Maybacha na części lub opisywać w numerach swojego zdezelowanego trabanta. Wiadomo że nie wszystko każdemu podpasuje, ale chyba lepiej znaleźć swoją drogę i iść nią niż próbować robić blokady na innych? A jeśli to niekoniecznie używając argumentów "korzeni", "pionierów" i "klubowej papki a nie rapu" dodając "kiedyś rap był o czymś a nie o imprezach jak to spedalone gówno teraz", bo takie fundamenty w dyskusji obalić można szybko - tak jak bloki z białą ludnością na Bronksie, których wyburzenie w latach 60-tych (i sprowadzenie tam czarnej ludności) w pewnym sensie dało grunt do tego, byście w ogóle mogli dziś słuchać rapu i czytać te wynurzenia na hip-hopowym portalu. Pod rozwagę.

PS. Kilka osób, którym pokazałem ten tekst zwróciło uwagę na to, że nie doprecyzowałem jednego aspektu. Nigdzie nie wartościuję poziomu muzyki i nie piszę, że np. Pitbull robi "kozacki rap". Piszę jedynie, że to, co robi wciąż jest rapem, bo terminu tego nie da się przystrzyc i przystosować do własnego gustu i ulubionych wzorców. Gdyby fan piłki nożnej stwierdził, że Serie A to już nie futbol, bo on woli ofensywną grę w Primera Division to chyba zostałby wyśmiany, czyż nie?

PS2. A dla tych, którzy upodobali sobie ubolewanie nad tym jak twardo i męsko ubierali się raperzy kiedyś a jak ubierają się teraz polecam zdjęcie przedstawiające Grandmastera Flasha i The Furious Five, czyli jedne z największych ikon tej kultury jakie możemy sobie wyobrazić.

raper
Kłamstwa, wszycy doskonale wiedza ze eldo jest prekursorem rapu na świecie
wąchaj
Muzyka to forma sztuki. Sztuka może służyć do wyrażania emocji, do wyrażania siebie, do czegoś i niczego. Kto powiedział, że sztuka musi czemuś służyć, a tym bardziej nieść za sobą przesłanie. Muzyka magiczne znaczenie miała dla plemion pierwotnych, a wszystko co było później to oczywiście komercja. Nie wszystko co jedni uważają za sztukę cenią inni. Dlaczego wszystko musi mieć nazwę, ramkę i szufladkę. Dlaczego lepszy jest według ludzi mających tendencję do pakowania wszystkiego w odpowiednie pudełka, koleżka nawijający jak mu źle od tego co nawija o tym, że mu dobrze? Ten co ma dobrze musiał oczywiście się sprzedać dlatego mu tak wesoło. Może ten co wiecznie ma pod górkę jest zwykłym hipokrytą? Może, to właśnie on "zaprzedał" się wiedząc, że akurat nawijając o biedzie w biednym kraju wyciągnie ostatniego złocisza z prostych ludzi. No i oczywiście raper czy hiphopowiec muszą mieć szerokie spodnie, bo bez tego tracą na skillu i wiarygodności. Zresztą o co chodzi z tą wiarygodnością? Wiem nie odpowiadaj, proszę Nie ma sensu zabierać głosu w takiej dyskusji, bo zawsze Polak podzieli Polaka na Polaka i nie Polaka. Dobry rap obroni się jak zwykle sam, a reszta dalej będzie pakować do pudełek w końskich klapkach na oczach. I sprawdźcie jeszcze raz dokładnie artykuł, bo może autor przegapił gdzieś przecinek co uczyni go niewiarygodnym.
ocb
Gość od artykułu porównuje dyskotek do jam,może harlekiny to dobra literatura bo też książka.
TEH(OH)NO
Mateuszu, rozumiem, że znasz się na RAPIE, ale jeśli chodzi o inne gatunki muzyki, to niestety musisz się troszkę wyedukować. '"Z breaków wyrosły też hip-hop, house, techno czy drum'n'bass Disco -> House Kraftwerk -> Techno Jungle -> Drum and Bass
polski rap gówno
pit bull nie robi rapu
sarr
@TEH(OH)NO: uzupełnie nawet dalej: reggae->ragga->jungle, reggae->hip-hop (zdziwieni? To proszę sobie przypomnieć skąd pochodził DJ Kool Herc i gdzie wcześniej był uskuteczniany "toasting", a w miarę możliwości obejrzeć film "Dub echoes")
Anonim
W KOŃCU MOŻE GIMBUSY ZROZUMIEJĄ O CO CHODZI
Kondi
dobrze gadasz Mateusz ;dD
rocmarcy
propsy za artykul mat
Wojtek
Dobry artykuł. Zgadzam się w 100%. Wielu fanów hip hopu niestety nie zna korzeni. Nie wie jak to się wszystko zaczęło i kto to rozkręcał. Przykre, że takie osoby nazywają siebie ,,hiphopowcami".
tak jest
Tak jest, czytać to spinusy i wyciągać odpowiednie wnioski :)
kawu69
ciekawy artykul oby wiecej takich
UczącySięCiągle
Świetny artykuł, podpisuję się pod tym wszystkim, co zostało napisane przez Mateusza, jeśli w ogóle mogę tak mówić. Ja chciałbym jeszcze od siebie dodać, że każdy w RAPie znajdzie coś dla siebie. Inni wolą OldSchool a jeszcze inni lubią całkowity NewSchool. Niektórzy lubią posłuchać sobie nawijki o życiu a drudzy o imprezach, panienkach i chlaniu. Każdy ma inny gust i każdemu z osobna przypada coś innego. KAŻDY MOŻE ZNALEŹĆ COŚ DLA SIEBIE W RAPIE!!! :)
as
wojtek sokół niech poczyta.
UczącySięCiągle
as, dlaczego? Wydaje mi się, a nawet jestem przekonany, że Wojtek Sokół doskonale to rozumie.
UczącySięCiągle
...i od dawna już to wie i kuma to wszystko, przynajmniej mi się tak wydaje. Wybaczcie za podwójnego posta.
Anonim
propsy za artykuł - Pitbul to rap tak samo jak rapem był Verba, gratuluję takiego postrzegania rzeczywistości
Anonim
Propsy, jedynie podrozdzialik o gimbusach jest trochę głupi. Oczywiście, że BARDZO młodzi ludzie mogą stworzyć wartościowe rzeczy dla hip-hopu, ale jest to ogromna mniejszość, większość w tym wieku jest jeszcze nieświadoma tego, czym hip-hop jest, nieświadoma, że kopiuje swoich idoli itd. Więc wiadomo, że beka, że dziecko biega w koszulce SLU czy innego ulicznego zespołu/rapera, jak z tego nie beki nie mieć?
Anonim
*Ogromna mniejszość - sorry, powinno być coś w stylu "zdecydowana mniejszość".
edo
spoko napisane wreszcie cos o poczatkach moze tak wiecej takich tematow:) a z tym pitbullem i verba przesadziles:) oni w 73 to zaczynali i robili wszystko spontanicznie pewnie
West
może w końcu przestaną hejtować tych "popowych pedałów" którzy tworzą "sztuczny i komercyjny rap".
Anonim
dobry artykuł, rap to muzyka głównie młodych ludzi pis
eastz
Dobry artykuł ,ale pamiętaj młodzież w czasach Kool Herca, Kurtisa, czy Flasha była zupełnie inna i żyła w innych czasach. I takim Pitbullom, czy Flo Ridom nie jest wcale bliżej prawdziwego rapu - Kiedyś zrobili to z zajawki, odzwierciedlało to co jest w nich, a teraz mają podyktowane jak dany track ma brzmieć żeby zadowolić masy, więc trochę nie trafiłeś.
asdsadasd
czy to zle ze ludzie chca sluchac ambitnej muzyki? latwy przekaz nie jest domena rapu, a na pewno nie jego plusem
ds
posluchajcie sobie albumow np : george clinton , parliament & funkadelic , earth wind & fire , gil scott-heron , isaac hayes, ann peebles, herbie hancock , the isley brothers i kilkadziesiat pozostalych , ktorych nie chce mi sie wymieniac
Anonim
A JAK MA SIE TEN ARTUKUŁ DO NAZWY WASZEGO PORTALU CO?!?! WYTŁUMACZ MI TO NATALI!
Anonim
Chujowy felieton, Jacek pisze lepsze. A tak serio to propsy.
dżigga
wszystko spoko, ale co do "gimbusów" - przecież tu nie chodzi o wszystkich nastoletnich słuchaczy rapu. Jest mnóstwo 16,17,18letnich słuchaczy, którzy są mega ogarnięci i sami się śmieją ze swoich równieśników. Dlaczego się śmieją? WYJDŹ NA ULICĘ, JAK TEGO NIE WIDZIAŁEŚ. GIMBUSY WOŻĄ SIĘ. O RAPIE WIEDZĄ NIEWIELE A WYGLĄDAJĄ JAK JEDNA WIELKA ŻYWA REKLAMA "HIP HOPOWYCH CIUCHÓW". SŁUCHAJĄ RAPU, BO TO MODNE I FAJNE, BO IMPONUJĄ DZIEWCZYNOM. A więc nie uznają idei, wyższych wartości. To po prostu zwykłe pozerstwo. Do czego zmierzam? Do tego, że żeby zostać nazwanym "gimbusem" naprawdę trzeba się postarać. Ja nie mam nic do normalnych gimnazjalistów, ani licealistów, którzy mają po kolei w głowie. Amen.

Strony

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>