Lupe Fiasco "Food & Liquor" (Klasyk Na Weekend)

recenzja
dodano: 2011-11-11 17:00 przez: Marcin Natali (komentarze: 11)

Kick, push, kick, push, kick, push, kich, push, coast. W takim właśnie stylu wszedł (a może wjechał) na dobre do mainstreamu 24-letni wówczas Wasalu Muhammad Jaco, znany lepiej jako Lupe Fiasco. Skromny, inteligentny chłopak w okularach i bluzie z kapturem, opowiadający historię pewnego deskorolkowego zapaleńca. Wychowanek owianego złą sławą Southside, wyrastający jednak ponad przeciętność i nie ulegający przestępczym zapędom.

Typ, który z szarej rzeczywistości blokowisk potrafił wyłuskać to co najlepsze i stworzyć piękne, barwne, wciągające utwory o życiu. A także jeden z najlepszych rapowych debiutów ostatnich lat, płytę, którą w moim przekonaniu śmiało już możemy nazwać klasykiem.
Pamiętam jak dziś jak dostałem cd "Lupe Fiasco's Food & Liquor" na gwiazdkę 2006 roku. Ileż ja się tego albumu wtedy nasłuchałem, chyba katowałem go non-stop jakieś 2 tygodnie. A nawet mi się nie znudził. To jeden z tych krążków, do których często wracam i za każdym razem jestem pod wielkim wrażeniem. Ta muzyka się nie starzeje, a z biegiem lat nabiera jedynie mocy. W czym tkwi fenomen tego albumu?

Hmmm. od czego by tu zacząć? Po pierwsze, w muzyce. Na "Food & Liquor" dostajemy bowiem esencję najlepszego east-coastowego brzmienia uzupełnionego stylem rodem z Wietrznego Miasta. Czyli ciepłe, czerpiące garściami z soulu i jazzu podkłady, brzmiące zarazem klasycznie, jak i oryginalnie, świeżo. Dużo tu smyczków, trąbek, głębokich basów, brudnych, regularnych bębnów, a także fajnych, idealnie pasujących refrenów. Nie mamy do czynienia z nachalną, wtórną imitacją minionej złotej ery - w żadnym wypadku. Znajdujemy tu jednak ten sam klimat, wzbogacony dodatkowo o dźwięki bardziej nowoczesne/nietypowe (Neptunesowskie "I Gotcha", "American Terrorist"). Za warstwę muzyczną odpowiadali m.in. Soundtrakk (prawa ręka Lupe), Kanye West, Prolyfic, wspomniani The Neptunes czy członek Linkin Park - Mike Shinoda. Wszyscy producenci odwalili kawał dobrej roboty, dostarczając Lupe bity stanowiące idealne tło dla jego nawijki.

A tej nie można zarzucić kompletnie nic. Lupe to świetny tekściarz, dysponujący zarazem bardzo dobrym flow i charakterystycznym głosem/stylem.
Na "Food & Liquor" porusza gamę różnych tematów, począwszy od miłości do skateboardingu, poprzez uzależnienie od telewizji ("The Instrumental"), wychowywanie się bez ojca ("He Say She Say"), aż po problem terroryzmu i nierówności rasowych ("American Terrorist"). Potrafi stworzyć niesamowity klimat, czego przykładem może być chociażby "Hurt Me Soul" - utwór traktujący o samotności, wyobcowaniu w obojętnym na krzywdy innych społeczeństwie. Lu na "Food & Liquor" jawi nam się jako bardzo inteligentny, wrażliwy chłopak, pragnący jak najlepiej przedstawić obraz otoczenia, w którym się wychował. Jak sam tłumaczył, "Food & Liquor" to nawiązanie do wszechobecnych w Chicago sklepów, w których kupić można zarówno alkohole, jak i jedzenie. Food to metafora dobra, wzrostu, progresji, a Liquor zła, załamania i czegoś nas wyniszczającego. Lupe stara się ukazać obie strony rzeczywistości, jak i swojej osoby, i zachować odpowiednie proporcje. Czy osiąga ten cel? Zdecydowanie tak.

"F&L" to płyta dobrze zbalansowana, zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Dostajemy naprawdę dużą porcję inteligentnych rymów, a niektóre teksty można spokojnie rozkładać na części pierwsze, aby wszystko zrozumieć, dostrzec przesłanie, jak i nieprzeciętną technikę Lu przy składaniu rymów. Zarazem jednak znajdziemy też numery luźniejsze, które po prostu płyną i porywają nas z prądem. Przykładem niech będzie "Sunshine", czy genialne, nagrodzone nagrodą Grammy "Daydreamin'" z Jill Scott na refrenie.

Jeśli szukacie ignoranckich club-bangerów, przejaranych, pełnych dymu od marihuany tracków czy tekstów w stylu "I'ma make it rain on a hoe" to nie jest to płyta dla Was. Jeśli natomiast jaracie się rapem, który nie ogłupia, a daje do myślenia, który mówi o prawdziwym życiu i wyraża prawdziwe emocje, to "F&L" będzie strzałem w dziesiątkę.

Choć od premiery debiutu Lupe Fiasco minęło już ponad 5 lat, to wciąż albumu tego słucham z ogromną przyjemnością. Nie ma tu słabego kawałka, słabego bitu czy słabej linijki, żadnego numeru, który trzeba by przeskakiwać (z wyjątkiem przydługiego, 12-minutowego outra, którego nie zawsze chce się słuchać do samego końca). Jedynym minusem płyty jako całości może być brak niesamowitego "Ghetto Story (Steady Mobbin)", które początkowo miało wejść na płytę, jednak w końcu tak się nie stało - a szkoda. Jednak nawet bez tej perełki "F&L" to mistrzowski album, moje osobiste niekwestionowane Top 10 dekady, a także perfekcyjny przykład, jak powinien brzmieć pełnokrwisty debiut. Gdybym miał wystawić ocenę, to powiedziałbym, że Lupe zdał ten egzamin celująco.

Tytułem zakończenia i spojrzenia w przyszłość, mam nadzieję, że szykowane obecnie przez Lupe "Food & Liquor 2" choć w części nawiąże poziomem do pierwszej części i znów dostaniemy kozacki album.

Pod spodem 4 klipy z " Food & Liquor", a także wspomniane przeze mnie świetne "Ghetto Story (Steady Mobbin)". 

Lupe Fiasco - Kick, Push (Official Video)

Lupe Fiasco - Daydreamin' (feat. Jill Scott) [Official Video]

Lupe Fiasco - I Gotcha (Official Video)

Lupe Fiasco - It Just Might Be Okay [MUSIC VIDEO]

Lupe Fiasco- Ghetto Story(steady mobbin)

kamelom
Potwierdzam album jest kozacki. Ostatnio podobne emocje mam przy słuchaniu J. Cole'a, mają coś wspólnego te albumy.
mcj
Zgadzam, ten album to chyba jeden z najlepszych tej dekady. A na pewno najlepszy debiut jaki znam !
ej_car
"The instrumental" zJohnem Matrangą jak dla mnie jest najlepszym trackiem z tej płyty.Późniejsze albumy Lupe już nie dały odczuć się z taką zajawką
Anonim
album genialny w całości! Jedynie mi nie podchodzi kawalek z jayem nie wiem w sumie dlaczego ale jakoś mnie kompletnie nie jara. Najlepsze jest to, ze kupiłem go za 10 zeta w media markt na przecenie.
Anonim
Jakoś dla mnie ten album nie jest klasykiem. Meczyłem się żeby dosłuchać do końca (nie kurwa, nie lubię Dipsetów, ani Grubego Józia). Jay'a jak kocham, tak jego numer z Lupejem jest dla mnie niestrawialny ponad wszystko. Może wrócę i z perspektywy czasu odnajdę w F&L coś wyjątkowego. Wszystko jest możliwe. mcj zeszłej dekady ziom, zeszłej.
Anonim
Jedna z moich ulubionych płyt.Jak dla mnie Klasyk.
James Joint
Klasyk!
Anonim
Podbijam, świetna, prawdziwa płyta, z naprawdę świetnymi bitami. Album kompletny.
Belwedero
jarałem się i jaram się zawsze jak odpalę ten album. Mistrzowski:)
Belwedero
a zapomniałem dodać, że jak słuchałem go pierwszy raz stwierdziłem, że to chu*nia, a potem kiedyś przypadkie odpalił się na playliście w winampie i pamiętam, że sprzątałem mieszkanie i myślę kuuu#wa co to za track a leciało akurat chyba "the cool" Wtedy przesłuchałem cały album na spokojnie i tak się zajarałem, że nie wiem przez ile nie schodził z moich głośników. Mega płytka!
Colt
dobre wieści :) Wychodzi FOod & Liuor II :)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>