Roc Raida

Roc Raida

recenzja
dodano: 2013-03-08 18:30 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 3)

Kariera Spike'a Lee jest naprawdę przebogata, a tydzień to zdecydowanie za mało, żeby zaznajomić was z jego twórczością. Tym bardziej, że Spike swoje zasługi notował nie tylko na polu reżyserii czy scenariusza, ale także produkcji. W filmie "New Jersey Drive" jest executive producerem, zresztą jego rękę w efekcie końcowym dostrzeże każdy kto zna charakterystyczne zagrywki z jego innych filmów. Jak widzicie jednak przede wszystkim skupimy się na przepotężnym soundtracku, zdecydowanie najlepszym jaki słyszałem w życiu, dwucześciowym wydawnictwie na którym pojawia się cała plejada gwiazd tworząc z dwóch krążków swoiste "the best of '95 hip-hop".

Kiedy ktoś kojarzy fakty, połączy czas powstania materiału z ksywkami zrozumie o co chodzi. Fanom rapu nie muszę tłumaczyć w jakiej formie w tamtym czasie byli Notorious B.I.G., Jeru The Damaja, Boot Camp Click, Redman, Naughty By Nature, Queen Latifah, Pharoahe Monch, O.C., Heavy D czy Lords Of The Underground. Wszyscy z wyżej wymienionych pojawiają się na soundtracku, a to może połowa tego co na nim znajdziecie.

dodano: 2012-11-04 18:00 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 7)

Niejeden ze starszych reprezentantów naszej sceny, którzy przesiedzieli swoje godziny składające się na doby i miesiące pod Ś.P. warszawskim Capitolem, katowicką Paderewą czy gdziekolwiek, gdzie kręciła się deskorolkowa zajawka, zapewne pamięta ten pochodzący z 98 roku mixtape firmy Zoo York. Nowojorska legenda deskorolki w owym czasie ściśle związanej z hip-hopem wyprodukowała materiał klasyczny zarówno dla fanów deski jak i fanów rapu. No bo kto nie chciałby usłyszeć DJ'a Roc Raida na gramofonach czy ekskluzywnego freestylu Fat Joe'a?

Wielu skaterów dzisiaj stara się walczyć z zakorzenionym w świadomości stereotypem łączącym deskorolkę z rapem, szerokimi spodniami i czapką z daszkiem odwróconym do tyłu. Fakty są jednak takie, że na początku rapu w Polsce był to jeden z elementów gry, wokół którego skupiały się zajawkowe działania. Jak wyglądał wtedy klimat nagrywek i co się oglądało? Możecie zobaczyć to w rozwinięciu.

recenzja
dodano: 2010-08-27 19:00 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 3)
Hip-hop bywa grą z cholernie niesprawiedliwymi zasadami. Zdarza się tak, że sprzedajesz epkę z bagażnika samochodu, ludzie poznają się na tobie, propsują, szlifujesz styl stając się jednym z najlepszych, nagrywasz wybitne albumy, pracujesz z najlepszymi w branży... I po 15 latach zamiast siedzieć na dolcach i odcinać kupony, widzisz, że Twój najlepszy (?) album jest białym krukiem, na którym zarabiają eBayowi manipulanci, a nie ty.

Dwaj reprezentanci Bronxu, którzy debiutowali na "Funky Technician" Lorda Finesse, w pierwszej połowie lat 90. wydali dwie płyty, które są klasykami, nawet w obiektywnym ujęciu. Nie wiem czy znajdzie się osoba, która takiemu stwierdzeniu zaprzeczy, a jeśli tak, to nie pałam do niej sympatią. "Runaway Slave" i "Goodfellas" to albumy bez których rap na pewno nie byłby dziś taki sam. Fani D.I.T.C. do dziś spierają się, która z nich jest lepsza. W dzisiejszym Klasyku Na Weekend zajmiemy się drugą, pochodzącą z 1995 roku, mroczniejszą i cięższą produkcją.