EarlSweatshirt

EarlSweatshirt

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2015-04-01 19:00 przez: Wojciech Graczyk (komentarze: 8)

Kim jest Earl Sweatshirt wie chyba każdy, kto interesuje się młodymi twarzami w amerykańskim rapie. Ten oto młody człowiek zaczął swoją karierę z wysokiego C, w postaci ultrabrutalnej i wulgarnej epki „Earl”. Po powrocie z pobytu na Samoa, na które wysłała go matka, wydał długooczekiwane „Doris”, które zebrało bardzo pochlebne recenzje. Dla mnie ta płyta była lekkim zawodem. Zbyt dużo było na niej zapychaczy w postaci choćby „Sasquatch”, czy „Centurion”. Jako następny krążek zapowiadano „Gnossos”, które miało wyjść w tym roku... Jednak nowa płyta od Sweatshrta ukazała się parę dni temu i posiada zupełnie inną nazwę.

Earl to już trzeci artysta w tym roku, który atakuje nas z zaskoczenia. Płytę promuje singiel „Grief”, który swoją stylistyką przypomina „Guild” z poprzedniego wydawnictwa młodego Kalifornijczyka. Pomimo brzydoty i mroku, utwór ten bardzo szybko wbił mi się do głowy i z niecierpliwością czekałem na resztę „I don't like shit, I don't go outside”. Czy album spełnił swoje oczekiwania?