Przyznam szczerze, że przed zeszłorocznym Hip Hop Kempem solową twórczość Ras Kassa znałem bardzo pobieżnie, kojarząc głównie klasyczne "Soul On Ice" i gościnne zwrotki reprezentującego Carson i słynącego z zacięcia lirycznego weterana. Nie ma co się jednak dziwić - Ras Kass to książkowy przykład rapera, cieszącego się powszechnym uznaniem w przemyśle muzycznym i mogącego się pochwalić koneksjami z największymi sławami rap-gry, ale zarazem rapera, który nigdy nie wypłynął na szersze wody i nie zdobył popularności pokroju swoich kompanów, takich jak chociażby Xzibit czy Kurupt.
Mając w pamięci ogólny wizerunek i wydźwięk utworów rzucającego kąśliwe, cięte punchline'y na prawo i lewo MC nie spodziewałem się tym samym, że John Austin okaże się tak powalająco pozytywnym, otwartym i sympatycznym gościem. Nie dość, że Razzy spędził w Hradec Kralove całe 3 dni, to było go wszędzie pełno, co raz wbijał zaprzyjaźnionym (czyli prawie wszystkim) artystom na scenę i z uśmiechem na twarzy przewijał się a to po hangarach, a to po prasowym backstage'u. Lirycznego wirtuoza z Kalifornii dorwaliśmy na wywiad drugiego dnia festiwalu, niedługo po zamykającym główną scenę koncercie jego wieloletniego znajomego Cee-Lo i kilkunastominutowej przechadzce po Kempowym terenie, m.in. w poszukiwaniu... popity. Finalnie znaleźliśmy dogodną, cichą miejscówkę, a planowana na 20 minut rozmowa wskutek elokwencji i bogactwa historii, którymi chciał się z nami podzielić Ras, rozciągnęła się do prawie godziny.