Biak & HWR: "Nagrywanie to atmosfera i wymiana energii" - wywiad

kategorie: Hip-Hop/Rap, Wywiady
dodano: 2016-07-20 17:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 0)

Przez blisko dekadę sumiennie zaznaczali swoją obecność na polskiej scenie rapowej. Szerszej publiczności dali się poznać, zawiązując wraz z Młodym MD kolektyw Heavy Mental. Udzielali się w wielu produkcjach czołowych polskich artystów. Jednocześnie gościli w dziesiątkach undergroundowych projektów. Zjeździli Polskę wzdłuż i wszerz. Po dobrze przyjętej płycie „Heavy Mental” w końcu przyszedł czas, by pokazać światu wynik współpracy jednego producenta z jednym raperem - sprawdźcie naszą rozmowę z Biakiem i HWR'em odnosnie ich wspólnego albumu "The Winners"!

Biaku, solowy album zapowiadałeś już w momencie trafienia do składu 2. edycji Młodych Wilków, jednak po drodze wyszedł jeszcze krążek Heavy Mental i album sygnowany Twoją ksywką dostajemy dopiero teraz. Dlaczego?

Biak: Część odpowiedzi zawarłeś w pytaniu. W tamtym czasie po prostu mocno "docieraliśmy" się muzycznie i życiowo z Młodym. Zarówno ja, jak i HWR. Lubię działać w grupie. W nagrywaniu najważniejsza jest dla mnie atmosfera i wymiana energii, godziny spędzone wspólnie w studio, efekty pracy. Dopiero później przychodzi rozkminka, jaką ma to przyjąć formę. Zanim dobrze poznałem się z Młodym był on dla mnie jednym z kilku producentów, do których za wszelką cenę chciałem dotrzeć. Okrutnie jarałem się jego produkcją. Decyzja o nagraniu wspólnego albumu mocno mnie uskrzydliła i sprawiła, że mniej lub bardziej, ale regularnie nagrywałem. Po Heavy jakieś prywatne kwestie sprawiły, że nie do końca świadomie zrobiłem sobie sporą przerwę i trochę odpuściłem rapy. Nagle okazało się, że czas leci szybciej niż mi się wydawało i że minęło sporo czasu. Z HWR-em zawsze robiliśmy coś razem. On sieka bity non stop, jesteśmy z jednego miasta, znamy się aż za dobrze - to się w końcu musiało wydarzyć.

Jak ocenilibyście przyjęcie albumu Heavy Mental?

Biak & HWR: Heavy Mental to specyficzne podejście do muzyki. Wszyscy mocno jaramy się Apollo Brownem, wygrzewkowymi produkcjami Alchemista, który nieraz potrafi zloopować wolno płynący sampel i kazać komuś na tym nagrywać. Tego typu rzeczy mocno nas inspirowały. Umówmy się - niewielu polskich słuchaczy to kuma, lubi, cokolwiek. Ci, którzy mają podobne gusta i do których udało nam się dotrzeć, docenili nasz album. Nie poszło to szeroko - była nieznana, nowa nazwa, nie było hitów itd. Bogaci po tej płycie się nie staliśmy. Ale jest druga strona medalu - od większości dla nas topowych MC's i producentów w kraju (i nie tylko!) poleciały propsy. Zagraliśmy naprawdę dużo koncertów, w ogólnie pojętym środowisku płyta przyjęła się zajebiście i dała nam dużo pewności siebie. To był dla nas dowód, że nie trzeba rozkminiać rynku i robić ruchów pod publikę.

Tamten materiał wydaliście w Szpadyzorze, z "The Winners" działacie już z MaxFloRec. Jak porównalibyście współpracę z obiema firmami?

Biak & HWR: Do Poznania mamy trochę dalej niż do Mikołowa. A bardziej serio: my nagrywamy płyty, a firmy fonograficzne starają się je promować i sprzedać. Schematy wyglądają podobnie, współpraca różni się niuansami. W szczegóły nie ma się co zagłębiać, takie rzeczy powinny zostawać pomiędzy artystą a wydawcą. Jakby na to nie patrzeć, to biznes - większy lub mniejszy - i indywidualne strategie firm. Wiadomo, nie zawsze wszystko układa się w stu procentach - ilu ludzi, tyle wizji; są tarcia i wymiana zdań. To jest muzyka - większość uczestników zabawy w tej piaskownicy to egocentrycy, każdy chce postawić na swoim. A do tego wszystkiego na końcu fajnie, jakby hajs się wszystkim zgadzał. Najważniejsze, że materiał finalnie jest dostępny i słuchacz może go nabyć. Jak i z kim wydamy następne rzeczy, jeszcze nie wiadomo, ale przykłady kolegów z branży pokazują, że prędzej czy później każdy odrobinę ogarnięty idzie na swoje.

Biaku, reprezentujesz nurt mocno trueschoolowy, z boombapową wibracją i szacunkiem do korzeni. Scena hip-hopowa w ciągu kilku ostatnich lat mocno się zmieniła - z jednej strony coraz bardziej przechyla się w stronę newschoolu, a z drugiej pojawiają się osoby, takie jak choćby Pro Era (czy na naszym podwórku Otsochodzi) kultywujące klasyczny eastcoastowy vibe i zarażające nim młodych. Całościowo rapgra idzie Twoim (Waszym) zdaniem w dobrą stronę czy niekoniecznie?

Biak: Nie wiem. Czego bym nie powiedział, to i tak tylko moje zdanie. Jeśli kogoś jara szczekanie do majka, 10 słów na zwrotkę, rewia mody i dobrze mu z tym, to spoko - nie mam z tym problemu. Ale mnie to nie jara. Muzycznie poszło to w tyle różnych stron, że czasami kiedy odpalam numery, nie czuję zupełnie związku z hip-hopem. Mam czego słuchać: w amerykańskim podziemiu nadal jest masa kotów do odkrycia. U nas trochę mniej dzieciaków jara się korzennym brzmieniem, ale nie jest źle, przykład Janka trafiony max.

Producencko jest jeszcze lepiej - całe dnie mogę spędzać na Sound Cloudzie i słuchać kozackich rzeczy; i tych zza oceanu, i naszych lokalnych zajawkowiczów. Hip-hop zmienił się tylko dla leniuchów, którzy przyjmują najbardziej popularne ksywki i tak naprawdę w ogóle nie mają swojego gustu. A takich słuchaczy jest masa niestety. Hip-hop zmienił się dla ludzi, którzy kierują się wynikami sprzedaży i listami przebojów na jutubku. Dla mnie nie zmienił się w ogóle. Popularność nie jest dla mnie wyznacznikiem niczego. Absolutnie nie chcę też powiedzieć, że wszystko, co nowe jest złe - dobra muzyka to dobra muzyka, niezależnie od gatunku/rodzaju/odłamu and shit. Po prostu przez 15 lat aktywnego uczestniczenia w hip-hopie, najpierw biegając po torach z puszkami, a potem nagrywając pierwsze arcygłębokie przemyślenia, zdążyłem sobie wyrobić gust i dowiedzieć się, czego chcę. Żaden dzieciak z milionowymi wyświetleniami miałczący coś o hajsie i dupach nie robi na mnie wrażenia. Tracki wrzucane do internetów to dla mnie tylko dzielenie się tym, jak żyję. Przekroczyłem trzy dychy, a nadal lubię się poszlajać z ziomalami po mieście, odwiedzić skatepark, pobazgrać coś. Generalnie jestem zwierzęciem stadnym i tym jest dla mnie hip-hop. Dla małolatów okno na świat to YouTube. Przez to mają trochę wypaczony obraz i nieświadomie próbują przenieść patenty zachodnich marketingowców na nasz grunt. Podwórko te ich słegi potem trochę weryfikuje. Tym się różnimy. A czy to dobrze, czy źle - niech każdy oceni sam.

Na koniec jednym zdaniem: dlaczego w natłoku premier ludzie powinni przystanąć przy płycie "The Winners" i poświęcić jej trochę czasu?

Nie zamierzamy nikogo do niczego namawiać. Płytę kierujemy do słuchaczy rozumiejących hip-hop w podobny naszemu sposób. Proponujemy tłuste bity i szczere nawijki, sporo brudu, a wszystko okiełznane przez DJ-a Eproma, który nadał materiałowi kozackie brzmienie. Fani klasyki gatunku powinni być zadowoleni.

Tagi: 

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>