"Styl, flow, my mamy to wszystko..." - start freestyle'owych felietonów Theodora

Nieważne ile czasu minęło, ciężko oprzeć się wrażeniu, że było to dopiero co. A jednak, lata lecą. WBW 2004 było 12 lat temu. Wracam do tego rocznika, bo to od niego można powiedzieć że zaczęliśmy budować pewną freestyle'ową społeczność. Społeczność, której przez ostatnie lata wszyscy po kolei przestawaliśmy być częścią. Mimo to ona ewoluowała. Pozostawiona samopas, bez nadzoru i kierunku, bo każdy kto mógłby go w jakikolwiek sposób nadać, prędzej czy później, postanawiał bez słowa zostawić ją za sobą.

Miałem wtedy 18 lat i byłem jednym z młodszych uczestników bitew...

W kilkunastu cypherach, które toczyły się w Przestrzeni Graffenberga panował fantastyczny klimat. Każdy rym, każde złożenie były czymś nowym, czymś ekstra. Ktoś rzucał temat, ktoś kleił proste panczlajny. W cypherze Puoć, Resk, ś.p. Flesz, Młody M. Słuchaliśmy siebie nawzajem ciekawi co w ogóle jeszcze można wymyślić. Jakie rymy znajdują inni freestylowcy, jakich słów jeszcze sam nie używam, do czego jeszcze można nawiązać. Czasem to rym wymyślony w ostatniej chwili dawał największą frajdę.
 
Później byłby bitwy. Eliminacyjne, później finał i wtedy Te-Tris zrobił coś, co każdy uczestnik bitew z tamtego okresu mocno zapamiętał. Po skończonej bitwie złapał za mikrofon i zaczął rapować : 
"Styl flow, my mamy to wszystko
a kto dzisiaj wygrał ... prawdziwy hiphop
Styl flow my mamy to wszystko
a kto dzisiaj wygrał ... "

Powtarzał to 10 razy zanim zaczął znowu freestyle'ować. Cała publiczność dokańczała krzycząc "prawdziwy hiphop".  Tak było na WBW 2004, tak był na bitwie w Mega klubie którą Tet wygrał. Tak było na eliminacjach WBW 2005 i na finale tejże bitwy. Każdy z nas chciał być tym, który walczy w finałowej walce by kultywować tę ideę. A gdy na bitwach nie było już Te-Trisa była idea.
"Styl, flow, my mamy to wszystko ... "  Każda publiczność to znała. Nieważne gdzie i kto wygrał. Jeździliśmy po całym kraju. W Szczecinie witał nas Smoku, w Lublinie Dolar, w Gdańsku Emote, Kamel czy Majkel na Śląsku.  Zawsze ktoś "z rodziny" był na miejscu, a na koniec zawsze ktoś krzyczał "Styl flow my mamy to wszystko"

Ustawialiśmy się na dworcach, czekaliśmy na Mavera, Anioła, Skowa, Emtesa.Internet nie „znał” się jeszcze na freestyle'u. Filmików z bitew było niewiele. A każdy z nich był początkowo tylko okazją by zobaczyć to, co ominęło Cię na żywo.

W tamtych latach przejechałem jakąś astronomiczną ilość bitew. Nie miało znaczenia że początkowo nie potrafiłem wygrać z tremą, że odpadłem w jakichś 25 eliminacjach nim udało mi się przez nie przejść. Że pykło w 2006. Drugie miejsce w Poznaniu, drugie w Białymstoku, pierwsze na dogrywce o wejście do finału WBW. Wygrałem w Błoniach, ponownie drugi byłem w Gdańsku, trzeci w Szczecinie. Nic z tego nie zmieniało podejścia które mieliśmy do samego rapowania. "Styl flow, my mamy to wszystko"

2006 był też rokiem, w którym internet zaczynał wiedzieć lepiej, kto jest dobry.

Mieli swoje zdanie o werdyktach, nawet bitew, których nie widzieli, bo nie było z nich filmików.

Początkowo nie zwracaliśmy na to większej uwagi bo przecież dla nas był to drugi czy trzeci rok freestylowania i znaliśmy każdego uczestnika bitew oraz wielu ich kumpli, z którymi pojawiali się na bitwach. Co więc interesowali nas ci, którzy nie byli częścią naszej społeczności.

Ale ich społeczność też rosła. Wśród niej wyrastali zawodnicy, którzy zaczynali pojawiać się na bitwach. Aż chyba w 2007 albo '08 roku pierwszy freestyle'owiec po wygraniu bitwy nawiązał do Te-Trisowej tradycji rapując coś w stylu :

"Styl flow my mamy to wszystko

a kto dzisiaj wygrał ... i wstawił swoją ksywę"

Nie pamiętam kto to był, ale tej nowej społeczności zdaje się że to się spodobało. Od tamtej pory bezczelność zaczynała być w cenie bardziej niż wzajemne wsparcia i zajawa. Internet zaczął upatrywać sobie idoli i ofiary. Ktoś zbierał hejty niezależnie od tego co zrobił, podobnie ktoś inny zbierał uwielbienie. Wszystkie walki w internecie zaczynały być analizowane i porównywane do siebie nawzajem, jeśli akurat nie rapowałeś w stylu „idola”, rapowałeś chu**wo. Presja zaczęła być coraz większa a dzieciaki którymi byliśmy nie byli gotowi na radzenie sobie z nią.

Gdy po 2009 r. ze sceny zeszli praktyczni wszyscy, którzy mogli jeszcze pamiętać ideę Te-Trisa, umarła ona całkiem. Młodsze pokolenie chciało tylko ubliżać coraz dotkliwiej. Wychowali się na filmikach z bitew, nie znając atmosfery poza nimi. Wszyscy, którzy odchodzili robili to w atmosferze "kończę z tym bo to już nie to samo", mało kto tłumaczył jednak na czym polegała różnica. Internet przyjmował więc, że 'teraz' freestylowcy są słabsi i jeszcze mocniej ich krytykował porównując do dawnych mistrzów.

Kolejne pokolenie freestylu nie dostawało więc żadnej idei. Dostało obraz społeczności która wynosi na wyżyny tego który mocniej dopierdoli przeciwnikowi. Kto wyciągnie większą prywatę, kto bardziej przekroczy tabu. "Styl, flow" nie miały już znaczenia. Ideą stała się drwina, prześmiewczość i poczucie, a raczej okazywanie wyższości.

Sam przez te lata byłem i podziwiany i hejtowany. Jednak freestyle, który pamiętam najlepiej to i tak ten z Puociem i Reskiem na jakimś melanżu. Z dala od ocen i presji. Cyphery we wszystkich miastach, które zwiedzaliśmy. Prześciganie się na rymy, nie na bardziej dopierdalający panczlajn. To że po prostu potrafiłeś zrobić to lepiej niż inni, jednocześnie ciesząc się gdy oni są coraz lepsi, bo podnoszą Ci poprzeczkę. Dziś jeśli nie sklejasz panczlajnu publiczność słucha ze znudzeniem, nawet w cypherach.

Nigdy wygrywanie nie było dla mnie najważniejsze. Może właśnie ta postawa młodych freestylowców, dla których ważniejsze jest wygrać niż grać tak bardzo odepchnęła mnie od freestyle'u. Ich dekoncentrowanie przeciwników podczas bitwy, dokańczanie wersów, populizmy, premade'y i powtarzanie wersów, byle wygrać bitwę. Nie by być lepszym freestylowcem. 

Gdy Mateusz zaproponował cykl felietonów dla Popkillera początkowo nie byłem zbyt pewny. Pomyślałem jednak że może warto nie zniknąć bez słowa jak moi poprzednicy (których mimo wszystko doskonale rozumiem). Pomyślałem, że może parę słów o tym wszystkim, czego nie ma na filmikach, przyda się tym, którzy dopiero zaczynają z freestylem. Którzy nie mają nic prócz filmików i internetowych komentarzy.

Może to duch naszych czasów i może nie ma już miejsca na idee. Jednak gdy wchodzę na WLW i widzę młodzika który jest u nas po raz pierwszym, zacina się i stresuje ale stali bywalcy dają mu wsparcie, mówią by rapował dalej, że wszyscy zaczynali i że po to tu jesteśmy: by stawać się coraz lepszymi... i gdy później myślę o kilku świetnych freestyle'owcach, którzy gdzieś po bitwach wyśmiewali tych słabszych i kazali im "spie***lać bo są chu**wi". Jestem pewien że ta idea jednak robi różnice.

Na WLW jest coraz więcej zdolnych gości jak Jędrzej czy Ryba, również tych, o których nie mieliście jeszcze szans usłyszeć, jak Dyzio, ostatnio Kurian, pomału Koza... i właśnie w takiej atmosferze uczą się i rozwijają. Nikt nie krzyczy "styl flow my mamy to wszystko" - ale większość czuje to gdzieś pod skórą. Jedni rozwijają się szybciej, inni wolniej, inni może za szybko, ale coraz więcej z nich dociera do poziomu, z którym mogą rywalizować z najlepszymi w kraju. Mamy frajdę i tworzymy tę społeczność od 2,5 roku z raczej rosnącym niż słabnącym zaangażowaniem.

A Ty, jeśli myślałeś, że będę w tym cyklu świrował znawcę freestyle'u albo przechwalał się co to nie ja...  to się pomyliłeś. To tylko parę subiektywnych refleksji o czymś co wypełniło w pewnym sensie 14 lat mojego życia. Do usłyszenia przy następnym.

 

Tagi: 

zekij
Generalnie nigdy twój freestyle mi się nie podobał, ale ten felieton fajnie mi się czytało.
1984
Theodor, Ciekawe i refleksyjne spojrzenie/podsumowanie tamtych czasów. Kurwa jakie to kiedyś było proste i prawdziwe samo w sobie. Cytując:"To że po prostu potrafiłeś zrobić to lepiej niż inni, jednocześnie ciesząc się gdy oni są coraz lepsi, bo podnoszą Ci poprzeczkę". Wszyscy którzy w tym wtedy uczestniczyli robili coś aby podnosić swoje umiejętności, być lepszym ale z zachowaniem szacunku. Nic kosztem prostackiego równania z błotem przeciwników. Potem zaczęły dziać się rzeczy smutne i przygnębiające. Stały się popularne grona wolnostylowców i raperów robiących coś podbublikę, durni dla których najważniejsze było wygrać bitwę/ wydać płytę. Nie by być lepszym freestylowcem/ dobrym raperem.. Dziś puki co nie widzę tego światełka w tunelu co Theodor. Lub inaczej widzę ale tam gdzieś daleko. W czasach popularyzacji miernot przez liczby wyświetlen, gdzie traktowane jest jako dobre tylko to co się opłaca z marketingowego punktu widzenia. Młodym ludziom wyprano mózgi, przedializowano krew tym syfem .Ich mózgi to jedna wielka kupa. W większości przypadków oni nie potrafią już tak myśleć jak wy myśleliście w 2000 roku Theodorze. Dla mnie to co wy wtedy razem robiliście było wielkie, a dzisiejsza terażniejszosć w tej grze jak na razie jest nadal smutnawa. pozdrawiam.
Starchild04
Theodor dobry freestylowiec, mial swoje oryginalne flow i stylowe. Nie mial punchlinow ale co z tego skoro wnosil roznorodnosc na scene. Propsy za felieton, sama prawda.
J
mega tekst, mega czasy ;)
True Story
Tak to właśnie wygląda. Z pewnością ciężko to zrozumieć młodym użytkownikom mocy. Po prostu kiedyś było inaczej,a przede wszystkim serdecznie bez takiej ilości jadu.
eeeeeeeeee
rapu nie słucham fristajlem sie nie jaram jednak felieton przeczytałem od początku do końca czekam i juz następny tekst . Bardzo miło się czytało pozdro
bo
Internet wszystko spierdolił. Kiedyś bitew nie było na yt itd wejdz na pierwszy lepszy kanał kategorii 14-18 spojrz jak wyglada teraz przecietny fan jakichkolwiek ludzi "z neta" to jest dramat dzisiejszych czasów.
Maver
Siemano. No stary kawał dobrej roboty ten Twój felieton, no i nawet ja się załapałem........ ;). To były czasy.........:D

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>