Drake "Take Care" - recenzja nr 1

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Pop, R&B, Recenzje
dodano: 2011-11-22 17:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 22)
"Nowy Drake za 12 dni, ktoś z Was czeka tak jak ja czy raczej większość jest zdania, że to zjebany pop i nie ma nic wspólnego z rapem? Ja poznałem go w 2009 - po obejrzeniu klipu do Forever wiedziałem, że jeśli 23-latek bez kontraktu ciśnie w jednym numerze z Wayne'm, Kanye'm i Em'em przy okazji śpiewając refren to wypadałoby zrobić research. Najpierw zajebiste, mega świeże mixtape'y, na których obok traków z okrutnymi panczami były śpiewane przez niego downtempowe traki, później "Thank Me Later", które znienawidziłem po pierwszym przesłuchaniu, ale gdy wróciłem do tej płyty po 4 miesiącach i posłuchałem jej całej na spokojnie to zrozumiałem, że jeśli chcesz się rozwijać i zmienić grę to MUSISZ próbować robić coś czego jeszcze nie było - Drake'owi się zdecydowanie udało." - napisał przed premierą "Take Care" na swoim facebooku VNM... a postanowiłem wkleić ten obszerny cytat, bo bardzo dobrze oddaje to, co sam myślę o kanadyjskim objawieniu.

Gdy sprawdzałem single z "Thank Me Later" a potem pobieżnie całość to odstawiłem i długo byłem na nie... Do momentu, gdy w pewien chłodny jesienny wieczór na spokojnie puściłem całość i dopiero wyczułem, w czym tkwi tajemnica sukcesu Drake'a. Jak prezentuje się drugi album członka Young Money, następca platynowego debiutu, którego sprzedaż w pierwszym tygodniu szacowana jest na 650-700 tysięcy sztuk, czyli 150% tego, co osiągnęło "Watch The Throne"?

Pewnie wielu z was myśli teraz, mając w pamięci pojedyncze single Drake'a: "Dno. Komercja. Miałka rozmemłana popowa papka bez jaj. Gayrap. Upadek rapu. Popkiller sprzedał się marnie, o kim oni piszą? [*]". Spoko. Teraz poświęćcie chwilę czasu na namierzenie "Take Care" i odpalcie je. Nie, nie jednym uchem, czekając już z otwartym oknem facebooka lub ulubionego forum by dumnie wygłosić opinię i napisać, który numer ewentualnie ujdzie, wystawiając ocenę i przechodząc do kolejnej płyty. Nie, nie zbierając się w pędzie na zajęcia, do szkoły, do pracy, na imprezę czy gdziekolwiek indziej. Nie. Włączcie tę płytę w wolnej chwili, usiądźcie spokojnie lub wrzućcie na słuchawki w trakcie długiej drogi i poświęćcie jej godzinę. Różnicę poczujecie od razu.

Odłóżcie na bok przyzwyczajenia i schematy dotyczące rapowego tempa czy rozkładu zwrotek/refrenów i rapu/śpiewu. Może wtedy usłyszycie jak po leniwym i wlokącym się wstępie Drake wbija z mocarnymi linijkami na dzień dobry. Może wtedy usłyszycie jak "siada" na wolnych, downtempowych bitach, przy których 90% raperów poczułaby się zagubionymi i to siada tak, że dodatkowo buduje klimat delikatnym, pościelówkowym momentami wokalem, by niepostrzeżenie przejść do melodyjnej i bezkompromisowej nawijki. Jak raz wydaje się zasypiać, przeciągając sylaby do granic ("Shot For Me"), by zaraz potem świetnym flow balansować na granicy wyprzedzania bitu, jednak wciąż doskonale go wyczuwając ("H.Y.F.R."!). Jak przez trzy minuty leniwie śpiewa, by nagle wejść z całkowicie inną rapowaną zwrotką, zarazem nie wybijając nas z klimatu. Jak zbiera na płycie Steviego Wondera, Rihannę, Nicki Minaj czy Kendricka Lamara, nie dopuszczając wrażenia niespójności.

Teraz pomińcie formę, skupiając się na treści. I tu psikus - ten rzekomy rozmemłaniec przemyca więcej emocji i osobistych linijek niż większość mainstreamowców. Jest wielki świat niekończących się imprez, tabuny kobiet, a zarazem zagubienie i samotność gdy wstanie świt. Jest highlife na całego, a zarazem wyrzucanie z siebie żali. Jupitery i wspomnienia początków. Mocna, narcystyczna momentami wiara w siebie i podkreślenie, że to dopiero początek. Reminiscencje czasów dziecięcych i wersy z miejsca wbijające się w pamięć ("I work with negatives to make a better picture"). Teksty o wydawaniu 50 tysięcy dolców na wakacje tylko po to, by zobaczyć uśmiech na twarzach bliskich. Mimo życia w świetle reflektorów zamiast braggów i nawijek o życiu na szczycie dostajemy pełnokrwiste refleksje z takowej perspektywy. Nie wiem jak można nazywać tego typa kserem Lil Wayne'a. Wiem skąd biorą się zarzuty o miałkość i bezpłciowość, jednak wystarczy posłuchać (nie usłyszeć i ocenić) całej płyty, by przekonać się, że wielki hype jednak nie wziął się znikąd. A jak zarzut ten odpiera sam Drake? "I know that showin' emotion don't ever mean I'm a pussy/ Know that I don't make music for niggas who don't get pussy/ So those are the ones I count on to diss me or overlook me". Nic dodać nic ująć.

"Take Care" to przykład jak iść w mainstreamie konsekwentnie wyznaczoną sobie drogą, niekoniecznie przetartą przez poprzedników. To przykład jak można paradoksalnie brnąć pod prąd, robiąc coś co z miejsca odrzucą ortodoksi a co w dużej mierze i dla radia będzie za wolne, za mało schematyczne i nieodpowiednie... zarazem nie martwiąc się o to, że po raz drugi zdobędzie się platynę. Nie jest to płyta idealna, nie jest to płyta roku, nie jest to płyta, która podpasuje każdemu. Ale jak najbardziej jest to płyta pokazująca artystyczny rozwój, własne podejście do sprawy, płyta mimo sprzeczności spójna i niesamowicie klimatyczna. Czwórka z plusem.

PS. Jeśli chodzi o to czy lepsze jest "Take Care" czy "Thank Me Later" to nie jestem w stanie odpowiedzieć. Gdy słucham którejś z nich to ona wydaje mi się lepsza, gdy włączam drugą - sytuacja znów się zmienia... Na pewno ta ma mniej typowych hitów a jest bardziej "drake'owa" od "Thank Me Later".

PS2. Jako fan Bay Area nie mogę nie posłać bonusowego propsa za wers "My city love me like Mac Dre in the Bay".

PS3. Poniżej 3 pierwsze numery oraz najmocniejsze lirycznie "Lord Knows". Sprawdźcie i sami przekonajcie się z jak wszechstronnym typem mamy do czynienia.






Tagi: 

pou
POPKILLER - kogos takiego jak drake byc tu nie powinno
ema
dobra recenzja ta plyta nie dla kazdego zgadzam sie Mateusz ale jak sie to naprawde przeslucha to poczuje sie niesamowity klimat w sam raz na takie dlugie jesienne wieczory;)
asd
pou - a co za dobry zeby tu był.
ulrich von jungingen
Szanuje każdego twórce,ktory robi cos nowego,swiezego,ktory po prostu ma w dupie stereotypy.Nawet powiem wiecej-uwazam,ze w dzisiejszych czasach najwiekszym osiagnieciem srtystycznym jest stworzenie nowego "gatunku" muzyki czy chociazby brzmienia,bo rewolucji za rewolucją jak w latach 50-tych czy 60-tych raczej juz nie doswiadczymy. Ale jak to w muzyce-jednemu cos sie podoba,drugiemu nie.Ja nie jestem fanem Drake`a.Ale na pewno lepiej,ze jest Drakiem,niz mialby jechac na czyims famie i kopiowac.
5
a takim typie jak drake mozna powiedziec cytujac czarnuchów krótko- SOLD OUT. denerwujace jest wszechobecne przeswiadczenie ze robienie coraz bardziej słabego popu określanego jako rap to "rozwijanie się". outta here jak krs
Anonim
Zgadzam się jak najbardziej z recenzją, tyle, że ja bym dał 5+. I teraz czekamy na napinki truskulowych zakutych łbów :), mam nadzieję, że wywiąże się jakaś ciekawsza dyskusja poparta argumentami, dlaczego Drake jest słaby.
dawg
Drizzy's Boss, Weezy gave his take and insight on what YMCMB feels about not only Drake's record sales but album sales in general.We rich as shit, so numbers and record sales don't matter to none of us".
Anonim
JASIEK TA SAMA OCENA PRAWIE CO DREJK WIDAĆ ŻE JASIEK DOBRY JEST MBH JOU
Ankyl Benz
Bardzo dobra płyta.
Anonim
Poprawny materiał, może nie moja bajka, ale nie jest tragicznie ;] Teraz pewnie będzie koboracja ala Nas & Damian Marley bo ma być wspólna płyta Drake'a z Mavado. Zobaczymy co z tego wyjdzie
straight up
"..popowe popierdółki które emitują radia, tak jak one skurwiałe, ode mnie dla nich pogarda..."
mich
gdzie moge kupic ta plyte, orientujecie sie? odpadaja zagraniczne portale, gdzie placi sie karta kredytowa, paypal moze byc, w polskich sklepach jeszcze nie widzialem.
pou
nie kupuj takiego gówna człowieku
Anonim
@mich , na fan.pl chyba jest, no i na allegro widziałem po 69 zł także trochę drogo @pou - wyjdź
wt
przeciez to takie słabe ze az piszczy, nowy Action Bronson wychodzi, damn people
niekumaty
damn people, to sluchaj Action Bronsona a Drake'a olej i zostaw tym, ktorzy sie nim jaraja, nie kumam podejscia :)
Anonim
Czemu nikt nie wspomina o chyba 7 wersach na jednym oddechu w "HYFR"? :) I tam raczej nie wyprzedza beatu, robi coś przeciwnego. To nie jest na jesienne wieczory, to jest muzyka nocy w mieście, światła miasta, nie słyszycie ich tam?! :D A KRS pewnie propsuje Drake'a. W sumie nie rozumiem, czemu wszyscy polubili bardziej Drake'a teraz, przecież "Thank Me Later" się za bardzo nie różni od nowej płyty. Recka spoko.
Anonim
@Oksy Ja szczerze mówiąc to trochę hejtowałem Drejka, chociaż prawie nic od niego nie znałem i byłem ignorantem jak niektórzy tutaj (chociażby niekumaty, btw dobry nick, pasuje do Twojego podejścia). Ale z ciekawości sprawdziłem Take Care, żeby zobaczyć czy warto i strasznie się zajarałem, chociaż nie miałem absolutnie żadnych oczekiwań, bo pierwszej płyty nie znałem (dopiero teraz ją sprawdziłem i uważam, że TC jest lepsze, bo bardziej równe, ale debiut i tak jest świetny)
Anonim
Czaję. Ja naprawdę nie umiem powiedzieć, która płyta jest lepsza. Wydaje mi się tylko, że debiut bardziej spójny.
niekumaty
gawi - a gdzie ja ignorant jak sie zgadzamy? :) chodzi mi o to ze wt zamiast ubolewac ze ludzie sluchaja Drake'a jak wychodzi Action Bronson powinien sluchac tego co mu sie podoba a nie narzekac ze kto inny woli co innego. ja tam lubie i Showoffow i YMCMB i nie widze powodow do wartosciowania co lepsze :)
Anonim
oj sorry, chodziło mi typa któremu Ty odpowiedziałeś :) Ja też lubie przeróżny hiphop, od Drake'a, Jaya, Kanyego czy Snoopa, poprzez Brothera Aliego, Atmosphere, aż po Quasimoto i MF DOOMa. Ważne jest, żeby nie być ignorantem czy zakutym truskulowym łbem jak niektórzy...
Anonim
Żeby nie było niedomówień, truskulu też słucham czasem, chociażby Reks jest tego przykładem.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>