Blue Scholars "Cinemetropolis" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2011-06-26 16:00 przez: Paweł Hadero (komentarze: 8)
Trzeci longplay duetu Blue Scholars przywraca znaczenie słowa album. Wszystko jest tu przemyślane, perfekcyjnie dopracowane i logicznie ułożone.

Od tytułów utworów, przez produkcję, aż po rymy - mamy do czynienia z czymś zupełnym, autorskim, niemal epickim.

"Jedyne czego się boję, to pozostać takim samym" nawija Geo w utworze "Hussein". Nie bój się, Geo, nie ma czego. Jesteś raperem kompletnym, oryginalnym i utalentowanym. Z dobrym głosem, płynnym flow i idealną techniką, techniką użytkową, taką, która nie przytłacza słuchacza, ale wciąż stoi na wysokim poziomie. Jesteś inteligentny i jednocześnie wyluzowany, charyzmatyczny, energiczny i emocjonalny, nie potrzebujesz na płycie gości ani swag'u. I co chyba najważniejsze, potrafisz rapować ciekawie na różnorodne tematy. Prawa człowieka i życiowe ambicje, rodzinne miasto, sport, emigracja, kobiety, oryginalne przechwałki, mądry protest song o policji, kondycja rap-biznesu i ekonomii na tej samej płycie? Jestem na tak, jestem pod wrażeniem, nie znudzę się chyba nigdy. Z najbalniejszej rzeczy pod słońcem potrafisz zrobić kawałek o fotografii i tęsknocie za rodziną ("Marion Sunshine"). Kurcze, nawet o marihuanie nagrałeś kawałek, jakiego nikt wcześniej nie nagrał.

"Jedyne czego się boję, to pozostać takim samym" rymuje Geo w utworze "Hussein". Producent płyty, Sabzi, też mógłby się pod tym manifestem podpisać, bo próżno szukać dla niego jakichkolwiek porównań w świecie standardowych beatmakerów. Saba to wykształcony muzycznie pianista jazzowy, który na Cinemetropolis korzysta z mocy syntezatorów jak nikt wcześniej w hip hopie. Wygrywa cholernie wciągające melodyjki, nakłada na siebie dźwięki, zmienia aranżacje, bywa bujający, radosny, bywa melancholijny, sampluje kapiącą wodę, by zmanipulować ją do tego stopnia, by powstał z niej instrument perkusyjny ("Anna Karina"), sampluje odgłos migawki aparatu, by złożyć z niego bit ("Oscar Barnack x Oscar Grant"), korzysta z nowoczesnych technik i jednocześnie zestawia niskie stopy z klasycznego automatu TR-808 z etnicznymi instrumentami perkusyjnymi. A wszystko brzmi spójnie, interesująco i przebojowo.

Zrozumiałym wydaje się fakt, że "Cinemetropolis" nie wydała żadna wytwórnia. Nie da się bowiem tej płyty wypromować hasłem "dla fanów Złotej Ery, Flying Lotus, Anticon, Wiz Khalifa" (niepotrzebne skreślic). To dzieło wyjątkowe, nie kłaniające się żadnym trendom, nie próbujące się też na siłę tym trendom sprzeciwiać. To dzieło, które jest klasą dla samego siebie. Roll the credits, recenzja skończona.

Kamaz
Ta recka zachęciła mnie do sprawdzenia materiału od Blue Scholars. Czuje że płyta jest taka jak w recenzji i pewnie ją sprawdze.
Anonim
Marion Sunshine i Rani Mukerji moim zdaniem najlepiej wypadają na tej płycie, ogólnie Bayani postawili sobie wysoko poprzeczkę.
Anonim
Czyli 6/6 ? Zgadzam się z recenzją w większości.A dla mnie to jeden z najlepszych albumów tego roku.
PP
Można gdzieś kupić ich płytkę? Przesłuchałem na youtube i jest zarąbista :)
Anonim
Wstyd mi, ale przegapiłem to, a wcześniejsze produkcje Blue Scholars podchodziły mi bardzo. Zaraz sobie odpalę i posłucham, dzięki Popkiller.
kacaban
dobry pomysl z tymi odnosnikami do wikipedii:) a plytka naprawde dobra
Anonim
naprawde dawno nie słyszałem niczego co by mnie zajarało jak tak płytka, polecam ją wszystkim, to będzie klasyk!

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>