Raekwon "Shaolin vs. Wu-Tang" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2011-03-11 18:00 przez: Dawid Bartkowski (komentarze: 7)
Raekwon wydaje nowy album. Miało być krócej i bardziej klasycznie niż poprzednio. Klimat miał być powrotem do dawnych lat.

Czy po takim czymś, jak "Wu-Massacre", można się spodziewać dobrej płyty?

Słynny już wspólny album trzech członków klanu - Ghostface'a, Metha i Raekwona - do tej pory budzi kontrowersje. Wszyscy spodziewali się bardzo dobrej pozycji, a wyszedł gniot, który skutecznie spartolił CV legendarnych przecież postaci. Na szczęście pierwszy z nich już pod koniec 2010 roku wziął to wszystko na poprawkę i przyszykował znakomite "Apollo Kids". Chef kilka miesięcy później zrobił to samo i parę dni temu w moje ręce trafiło "Shaolin vs. Wu-Tang".

Dźwięki zachwycają od pierwszego odsłuchu. Dzieje się tak, dlatego że mamy prawdziwy powrót do czasów 1993-1995 w wykonaniu wszystkich Wu-Tangowców, z naciskiem na wspólny debiut i "Liquid Swords".

Mając taką aurę, dziwi brak na liście producentów RZA'y. Godnie zastępują go inni członkowie familii, czyli Cilvaringz, Bronze Nazareth i Mathematics. Im udało się najwierniej odwzorować to, co się działo kilkanaście lat temu. Swoje dorzucają (w wyśmienitym stylu!) Evidence, Alchemist i Scram Jones, natomiast na przeciwnym biegunie znajduje się Oh No, którego podkład, mimo że dobry, to nie pasuje do reszty.

Jako raper Rae rzadko wychodzi z formy, więc nie ma powodów do obaw. Bardziej mogą martwić liczne kolaboracje, których jest o wiele więcej, niż solowych kawałków. Nie zawodzą tylko Black Thought, Ghostface i Inspectah Deck, z resztą jest mały problem. Nas średnio się tu odnajduje, Busta Rhymes coraz rzadziej daje dobre zwrotki, a Lloyd Banks i Rick Ross są w tym przypadku jakimś nieporozumieniem, bo oni po prostu nie nadają się do takiej konwencji albumu.

Czy po nagraniu z Justinem Bieberem, Rae coś stracił? Myślę że nie, bo zastrzyk gotówki, jaki dostał, pomógł mu w skompletowaniu ekipy do stworzenia tej "mocnoczwórkowej" płyty. Dobra, miejscami bardzo dobra płyta i udowodnienie tezy, że zeszłoroczny wspólny gniot trzech legendarnych raperów był wypadkiem przy pracy. Ghostface i Raekwon dobrze "przeprosili" słuchaczy i fanów. Czas na Method Mana.
Anonim
Dobra, ciekawa recenzja, ale ma jedną wadę - ledwo zacząłem czytać, a już się skończyła. Albumu jeszcze nie sprawdziłem, ale po takiej rekomendacji to tylko kwestia czasu.
Anonim
No co ty gadasz Wu Masacre było płytą,którą w 2010 roku miała najlepszą okładkę xDD.
jzk
wu massacre to nie aż taki gniot, fakt, że nie spełnił oczekiwań, i nie mam za dużej ochoty do niej wracać (tym bardziej, że wyszło dobre apollo kids od ghosta). shaolin niezłe, chef nadal daje radę.
Anonim
Temu Panu już podziękujemy. Wiadomo, że Wu Massacre nie spełniło oczekiwań, ale nazywać to gniotem to jest dopiero nieporozumienie. Muzycznie stoi na niezłym poziomie i takie kawałki jak "Our Dreams" czy "Miranda" naprawdę robią wrażenie.
Etam
Bit do "Snake Pond" to mistrzostwo świata.
Anonim
płyta słynnego trio nie jest jakimś megahitem ale klapą bym jej nie nazwał, chyba że pod względem sprzedaży. i wierze ze Method Man wyda cos zajebistego on mnie jeszcze nie zawiódł muzycznie, ale parodią 300stu
Lestry
Dla mnie Wu massacre to nieporozumienie,ale każdy ma prawo do robienia błędów i nie każdemu zawsze coś wychodzi tak jak powinno.Raekwon przeprosił fanów w świetnym stylu. Ten album jest świetny.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>