1982 to nie tylko rok urodzenia obu utalentowanych postaci, stanowiących obecnie czołówkę bostońskiej sceny. To także linia i punkt odniesienia i zaczepienia, do którego postanowili nawiązać na wspólnym krążku.
Praca w klasycznym duecie MC/producent była punktem wyjścia do operacji "wehikuł czasu". Czy udało się przywołać stare dobre czasy?
Zdecydowanie. "1982" to płyta, która odkurza staroszkolny vibe i podejście, przyprawiając je zarazem soulowymi i jazzowymi samplami. Brudne, ciężkie basy, mocne, równe i nieprzekombinowane perkusje - to wszystko spotykamy na każdym kroku. Jest to więc muzyczna podróż w przeszłość, choć mocno zabarwiona stylistyką, z którą kojarzymy Showoff.
Bity Statika zyskały bardziej oldschoolowy odcień, co słychać przede wszystkim po układzie bębnów. Wciąż sampluje soulowe rzeczy, ale brzmi to mniej miękko a bardziej trzyma się klasycznej rytmiki i mocnych werbli. Z trochę innej strony pokazuje się też Term. Mniej w nim braggującego kota z pazurem, który wchodzi do gry jako "reinkarnacja Big Puna", więcej dojrzałości faceta powoli dobijającego do trzydziestki oraz życiowych, przyziemnych rozkmin i wspominania starych dobrych czasów. Sporo rozliczania z rapową pseudogangsterką i nawiązywania do starych ideałów. Mamy follow-upy do klasyki ("Radio"), przywoływanie dawnego klimatu w doborowym towarzystwie ("Goin Back" z Cassidym i Xzibitem) czy bardziej soulujące i humorystyczne "You Should Go Home" z Bunem B i Masspike Milesem. Mamy też zgrabne i prawie-że-tytułowe "Born in 82", w którym słyszymy m.in. ile dni po Lil Wayne'ie urodził się Term.
"1982" to płyta, która nie powala pojedynczymi miażdżącymi samplami, ale jeśli dostroimy się do jej częstotliwości potrafi zapewnić sporo miłych chwil i sporo dobrego, klasycznego klimatu. Jest przede wszystkim spójna i nastrojowa, nie nudzi i nie zlewa się w jedno ale zarazem nie brzmi jak zbiór potencjalnych singli a jak całość dobrana i ułożona z głową i konsekwencją. Niczym stare produkcje, których słuchało się w całości a nie skipując połowę. Płyta przywołująca klasyczną konstrukcję MC/producent, powiązany z nią klimat i brzmienie, ale zarazem nie ograniczająca się tylko do odtwórczości, a odciskająca na tym swoje piętno. Czwórka z plusem.